|
Wisła Fax - numer 34
marzec 2001 rok
BAJKA W BAJCE KLUBU GAJA
Program ten jest prowadzony już ponad trzy lata przez Fundację Wspomagania Wsi z Warszawy. Polega on na samodzielnym przeprowadzaniu przez młodzież akcji badania poziomu zanieczyszczeń wody w wybranych wspólnie z Urzędem Gminy wsiach. Uczniowie otrzymują od fundacji aparaturę i odczynniki. Przechodzą przez szereg szkoleń, uczestniczą w obozach i warsztatach. Miejsca pobierania próbek wody do analizy ustalane są na podstawie wyników specjalnej ankiety, mającej na celu ocenę sposobu postępowania w poszczególnych gospodarstwach z odpadkami i ściekami, prawidłowe stosowanie nawozów oraz zaopatrzenie w niezbędne urządzenia służące ochronie środowiska takie jak szamba, płyty gnojowe itd. Na podstawie otrzymanych wyników badań młodzież sporządza raport a następnie prezentuje go mieszkańcom gminy i samorządowi. Do Bajki przyjechali najbardziej ,,zasłużeni" uczestnicy programu MGŚ - młodzi eksperci od spraw ochrony środowiska w swojej gminie. Przyjechali, aby wymienić się doświadczeniami, podsumować swoje osiągnięcia i przygotować się do roli przyszłych trenerów w nowych gminach przystępujących do realizacji programu. Wyjazd do Bielska i uczestnictwo w warsztatach prowadzonych przez Klub Gaja było nagrodą za dotychczasową ciężką pracę.
,,Wojownicy z Gai" - bo tak nazywaliśmy mieszkańców Bajki już od pierwszej chwili spodobali się młodzieży. Byli bowiem trochę zagadkowi a zarazem bardzo przyjaźni. Stworzyli domową atmosferę - zawsze palił się ogień w kominku, unosił się smakowity zapach przypraw używanych w wegetariańskiej kuchni, nasze oczy cieszyły fantazyjnie pomalowane kolorowe ściany, uwagę przykuwały ciekawe zdjęcia lub obrazki, a pod nogami kręciły się dwa zakochane w sobie pieski, które zawsze można było pogłaskać i przytulić. ,,Tutaj się mięsa nie je"- powiedział pierwszego dnia Jacek Bożek. ,,Ciapka znaleźliśmy przy drodze, potrącił go samochód, leżał potem w szynach, ale żyje. Suczce rośnie guz i bardzo cierpi z tego powodu, co jakiś czas przechodzi operację, nie chcieliśmy jej uśpić". To na początek. Następnego dnia poznaliśmy historię Klubu Gaja i nikt już nie miał wątpliwości, że ,,zwierzę nie jest rzeczą", a ,,cyrk jest śmieszny nie dla zwierząt". Dużą frajdę mięliśmy lepiąc w glinie i malując własne koszulki z napisem ,,woda źródłem życia". Na warsztatach ,,Jak uratować rzekę" poznaliśmy sposób prowadzenia kampanii ,,Teraz Wisła". Nasi uczestnicy doskonale orientowali się w sprawach związanych z czystością wody. Mieli okazję porównać swoje wiadomości jak również umiejętności. Okazało się, że wiele wiedzą i maja dużą praktykę, a badaniami wody prowadzonymi we własnej wsi można się pochwalić. ,,To strasznie dobra robota, to, co robicie" - usłyszeliśmy od Jacka, Darka i Pawła. Nie tylko Klub Gaja prowadzi kampanie, my też - przecież chodzimy od domu do domu, zadajemy pytania, wyjaśniamy, namawiamy, organizujemy zebrania gdzie tłumaczymy przyczyny powstawania zanieczyszczeń środowiska. To jest nasza kampania, tylko cicha i mrówcza. Nie przebieramy się, nie malujemy, ale wszyscy mieszkańcy o nas wiedzą. Nie wiedzieliśmy jak się robi przedstawienia, ale ,,Klub Gaja" nam pokazał. Może następnym razem i my spróbujemy. Nikt nie miał wątpliwości, że Wisłę, ostatnią naturalną rzekę Europy trzeba ratować, ale dzięki opowieściom o Wiśle bardziej jasne stało się to, że trzeba ratować staw, rzeczkę i studnie tam gdzie mieszkamy. Na koniec naszego pobytu przeszliśmy Drogę Wojownika Gai. Największe wrażenie wywarł nocny spacer. Nie każdy wytrzymał, ale było warto. Uczyliśmy się słuchać Ziemi, czuć jej oddech i szanować ją jak matkę. Największym moim zaskoczeniem było to, że w czasie tych zajęć uczyliśmy wiejskie dzieci słuchać przyrody. Tutaj, bowiem odkryły one, że nie trzeba nastawiać muzyki ,,na ful" i warto wyjąć z uszu słuchawki od walk-man'a. Myślałam, że młodzież żyjąca na co dzień z dala od zgiełku i hałasu miasta umie słuchać ptaków i mnie tego nauczy, tymczasem uświadomiłam sobie jak duża istnieje potrzeba, aby tego uczyć w szkołach, pokazać jak słuchać lasu, drzew i wszystkiego dookoła oraz co można usłyszeć, jeżeli przestanie się mówić, rozmawiać, wydawać z siebie dźwięki. Jak wiele spustoszenia może zrobić głośna muzyka, łomot wydostający się z każdego nastawionego głośno radia czy magnetofonu?
OCHRONA PRZYRODY I KRAJOBRAZU NA PRZYKŁADZIE MAŁOPOLSKIEGO PRZEŁOMU WISŁY
Szczególnie efektowny jest stromościenny kanion między Podgórzem, a Puławami. Prawe jego zbocze, stanowiące krawędź Równiny Bełżyckiej i Wyżyny Lubelskiej, jest wyższe i osiąga wysokość względną do 90 m. Zbocze lewe, kończące Równinę Radomską jest równie strome, ale nieco niższe bo pozbawione pokrywy lessowej. Nasłonecznione, lessowe i wapienne skarpy porastają murawy i zarośla kserotermiczne. We wtopionych od wieków w tutejszy krajobraz kamieniołomach (dziś już nieczynnych) odsłaniają się unikalne profile geologiczne - zapisana w skałach historia morza kredowego. Ograniczona do kilometrowej doliny rzeka przerzuca swój nurt raz bliżej lewego, a raz prawego brzegu. Wystarczy jeden przybór wody aby wczorajszy układ wsyp, piaszczystych łach i zdradliwych przykos stał się nieaktualny. To urozmaicenie warunków siedliskowych bardzo odpowiada wielu gatunkom wodnego ptactwa. Odwiedzającym Kazimierski Park Krajobrazowy gościom wyjaśniamy często, że oglądają ostatnią wielką, dziką rzekę Europy. Nie jest to tak do końca prawda. Fachowcy mówią, że jest to rzeka dziczejąca, a nie dzika. Z kolei hydrotechnicy oburzą się na stwierdzenie, że Wisła w rejonie Kazimierza jest nieuregulowana. Przyjmijmy więc, że Wisła Środkowa nie została skanalizowana tak jak większość rzek Europy Zachodniej. Jakby nie określać jej dzisiejszego stanu najważniejsze, że pozostała piękna i pełni z powodzeniem rolę paneuropejskiego korytarza ekologicznego. Na temat przyrodniczego znaczenia Wisły napisano już wiele prac naukowych, a powstaną pewnie następne. I bardzo dobrze, ponieważ z naszych kontaktów międzynarodowych wynika, że walory ekologiczne Wisły są bardziej doceniane na Zachodzie niż u nas. Przyzwyczajeni do rachunku ekonomicznego Amerykanie pytali kiedyś ile kosztuje rocznie utrzymanie Wisły w takim dzikim stanie ? Analizę fitosocjologicznych i faunistycznych walorów Wisły chciałbym zostawić fachowcom. Myślę, że zrobią to lepiej ode mnie. Ja chciałbym skoncentrować się na wyjaśnieniu fenomenu krajobrazowego z którym niewątpliwie mamy do czynienia w rejonie przełomowego odcinka Wisły Środkowej. Ten fragment doliny Wisły, zanim zainteresował przyrodników, przyciągnął uwagę artystów. To oni już w XIX wieku zostali urzeczeni wyjątkowością tutejszych plenerów. Za artystami zaczęli zjeżdżać turyści i wczasowicze. W okresie międzywojennym Kazimierz był już znanym letniskiem. Funkcjonowanie miasta było ściśle związane z Wisłą. Rzeka pełniła w tym czasie wiele funkcji: umożliwiała tanią komunikację i transport, dostarczała ryb na sprzedaż i piachu na budowy, była wreszcie ulubionym miejscem uprawiania sportu i rekreacji. Po wojnie wiele z tych funkcji stopniowo zanikało. W pewnym okresie nawet turystyka wodna znalazła się w zupełnym zaniku. Ważnymi, choć nie jedynymi, przyczynami tego regresu stały się: zanieczyszczenie rzeki i brak infrastruktury turystycznej. Obecnie, po trwającym kilka lat zachwycie hałaśliwą turystyką zagraniczną, obserwowany jest ponowny wzrost zainteresowania tradycyjną turystyką wodną. Daje ona niepowtarzalną możliwość obcowania z przyrodą i szansę na najszybszą regenerację sił psychicznych. To nie turystyka wodna przyciąga jednak do Kazimierza i Janowca setki tysięcy turystów. Przyczyną tej nieustającej mody jest unikalny krajobraz (choć myślę, że większość turystów nie zdaje sobie z tego sprawy). Co jest więc nadzwyczajnego w panoramach widokowych rozciągających się z obu brzegów rzeki. Prawdę mówiąc dopiero niedawno znalazłem odpowiedź na to pytanie. Mamy tu do czynienia z rzadkim już nie tylko w skali kraju, ale także Europy przykładem krajobrazu kulturowego harmonijnego. Jestem przekonany, że łatwiej na naszym kontynencie o krajobrazy pierwotne, a zwłaszcza naturalne niż te, które zostały przez człowieka przekształcone ale nie zdewastowane. Patrząc ze Wzgórza Zamkowego w Janowcu, aż po widnokrąg nie dostrzeżemy żadnego obiektu antropogenicznego degradującego krajobraz. Nie widać nawet linii wysokiego napięcia. Panorama jest niezwykle urozmaicona. Nie brakuje w niej oczywiście elementów antropogenicznych. Są to jednak na ogół obiekty zabytkowe, wspaniale wkomponowane w wyjątkowo bujną roślinność lessowych wzgórz i wąwozów. Jak to się stało, że w ciągu kilku stuleci nikomu nie udało się zachwiać tej delikatnej równowagi między naturalnymi i kulturowymi elementami krajobrazu ? Trudno powiedzieć. Od pewnego czasu to efekt świadomej działalność ludzi i instytucji odpowiedzialnych za ochronę dziedzictwa historycznego i przyrodniczego. Przedtem to chyba po prostu wynik ciągu szczęśliwych zbiegów okoliczności. Krajobrazy powinno się jednak oglądać, a nie o nich opowiadać. Dlatego nie będę dalej zachwalał tego co i tak większość z Państwa zna. Chciałbym teraz skoncentrować się na problemach i dylematach związanych z dzisiejszą i przyszłą ochroną Małopolskiego Przełomu Wisły. Cała prawobrzeżna część doliny jest otoczona różnymi formami ochrony. Są tu dwa parki krajobrazowe, obszar chronionego krajobrazu, dwa rezerwaty i wiele projektowanych form ochrony przyrody. Właściwie tym optymistycznym akcentem można by całą sprawę zamknąć. Sytuacja nie jest jednak taka prosta. Po pierwsze system ochrony lewej strony Wisły, a co za tym idzie całej doliny, jest mocno "dziurawy". Brak jest jednolitej koncepcji ochrony tego specyficznego obszaru funkcjonalnego. Po drugie (a może właśnie po pierwsze) skuteczność i sposób wykonywania ochrony wymagają ciągłego doskonalenia. Trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z obszarem, gdzie niemal wszystkie grunty stanowią własność prywatną, a wartość działek w zależności od możliwości ich zagospodarowania (konkretnie zabudowy) zmienia się niekiedy kilkudziesięciokrotnie. Żyjemy w kraju o umacniającej się gospodarce rynkowej, a o kierunkach rozwoju regionalnego decydują samorządy. Pozycja prawna zarządu parku krajobrazowego jest w tym układzie bardzo słaba. Coraz częściej restrykcyjne egzekwowanie zakazów zastępujemy żmudnymi negocjacjami, które w ostatecznym efekcie okazują się skuteczniejsze. Sami, bez wsparcia samorządów oraz miejscowych i ogólnopolskich autorytetów, niewiele zdziałamy. Jedyną szansą jest wykazanie, że dzika rzeka i unikalny krajobraz to także towar i to taki, który można sprzedawać wielokrotnie. Nadwiślańskie gminy na ogół zdają sobie sprawę, że ich największą szansą jest turystyka. Łatwo jednak o takie teoretyczne deklaracje, trudniej o efekty praktyczne. Turystyka, która mogłaby stać się rzeczywistym kołem zamachowym gospodarki wymaga ogromnych nakładów inwestycyjnych. O inwestorów w naszym rejonie Polski trudno, a jeżeli już się pojawią to chcą mieć wszystko co najlepsze i najcenniejsze. Jak wytłumaczyć biednej gminie, dręczonej bezrobociem, że budowa zespołu hotelowo - rekreacyjnego za wiele milionów dolarów, w najbardziej eksponowanym miejscu doliny, może okazać się szczęściem na krótką metę ? To na prawdę nie jest proste. Myślę, że i tak samorządy z którymi współpracujemy od lat wykazywały dotąd bardzo wysoki poziom świadomości ekologicznej. Świadczą o tym zatwierdzone studia uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gmin oraz opracowania międzygminne, np. "Program ochrony środowiska gmin nadwiślańskich na lata 1999 - 2010". Jak długo jednak będziemy w stanie wygrać z pokusą szybkich pieniędzy, które oferują zamożni inwestorzy ? Jeżeli nie potrafimy wskazać alternatywnych, ale rzeczywiście atrakcyjnych i realnych, możliwości rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego regionu nadwiślańskiego to wcześniej czy później ten unikat krajobrazowy zniknie. Przy pustej kasie gminy i poszerzającej się strefie biedy na wsi, trudno zachwycać się cennymi zbiorowiskami roślinnymi i niepowtarzalnymi krajobrazami. Drugi kierunek działań, mogących przyczynić się do większej skuteczności ochrony, związany jest z włączeniem w zadania ochronne samorządów. Wymaga to osiągnięcia konsensusu uwzględniającego uzasadnione potrzeby i aspiracje nadwiślańskich miejscowości. Nie będzie to oczywiście łatwe. Niezbędne mogą okazać się również pewne ustępstwa ze strony "ochroniarzy". Bez poparcia, a przynajmniej przyzwolenia samorządów, nie da się jednak w dzisiejszych realiach podejmować dużych programów ochronnych. Wszystko oczywiście zależy od pieniędzy. Gminy decydując się na ochronę części swego obszaru, a więc nieuniknione ograniczenia, muszą mieć świadomość korzyści jakie mogą z tego wyniknąć. Region nadwiślański nie był dotąd rozpieszczany przez fundusze celowe. Wiadomo, kredyty są głównie dla bogatych, a gminy leżące w obrębie MPW do nich nie należą. Również zagraniczne środki pomocowe docierają tu w niewielkim stopniu i tak naprawdę nikt nie wierzy, że to może się zmienić. Gdyby jednak udało się zwrócić uwagę kompetentnych władz i instytucji na ponadregionalne, a może nawet ponadkrajowe walory Wisły Środkowej to być może zyskają na tym również ludzie mieszkający w nadwiślańskich miejscowościach. Zdobylibyśmy w ten sposób najcenniejszych, bo miejscowych, sojuszników. Sytuacja dojrzała chyba do podjęcia interdyscyplinarnego programu ochrony i zagospodarowania doliny Wisły Środkowej, na wzór podobnych przedsięwzięć z Europy Zachodniej (i mam nadzieję, że przy pomocy pochodzących z stamtąd środków finansowych). Byłoby w nim miejsce dla ekologów, architektów krajobrazu, historyków, specjalistów od turystyki, ale także dla hydrotechników. Niezbędna okazać się może bowiem proekologiczna modernizacja budowli regulacyjnych i przeciwpowodziowych, a także odtworzenie szczególnie cennych siedlisk. Z moich prywatnych kontaktów z hydrotechnikami wynika, że wiedzą jak to zrobić. Zdaję sobie sprawę, że przedstawione powyżej pomysły mają dość ogólny charakter, ale jest to raczej głos w dyskusji niż konkretny program działań. W razie potrzeby możemy nasze propozycje skonkretyzować. Na obecnym etapie byłoby wskazane, gdyby udało się skoordynować inicjatywy pojawiające się w różnych ośrodkach i różnych środowiskach. Z tego co wiem w pewnym przynajmniej zakresie taką koordynująca rolę może odegrać WWF. Przyroda i krajobraz Małopolskiego Przełomu Wisły zostaną ochronione, jeżeli uda się je przedstawić w kategoriach ekonomicznych, a nie ideologicznych. Jestem przekonany, że nadwiślańskie położenie może stać się dla wielu miejscowości atutem gospodarczym i to bez groźby degradacji walorów przyrodniczych i krajobrazowych doliny rzeki. Potrzebny jest do tego rozsądny kompromis ekologów, hydrotechników i lokalnych samorządów. Nie ulega wątpliwości, że ten kompromis bardzo pomogłyby osiągnąć zewnętrzne środki finansowe zasilające fundusz "Nowego Programu Dla Wisły Środkowej" (jestem skłonny poprzeć każdą inną nazwę). Mgr inż. Adam Madejski
Zarząd Fundacji Kaskada Dolnej Wisły podał się do dymisji We Włocławku odbyło się w piątek spotkanie Rady Fundatorów Fundacji Kaskady Dolnej Wisły. Zarząd Fundacji złożył sprawozdanie z działalności w minionym roku i... podał się do dymisji. WIEŚCI Z WODY
Japoński naukowiec Masaru Emoto udowodnił, że woda może magazynować nie tylko informacje, lecz również uczucia i stany świadomości!
Kryształy: oblicze wody
Woda po trzęsieniu ziemi... Słowa jako informacje
Ruch fal Za Raum & Zeit
Wołanie rzeki Karina Bielawska |
|||||||||||
autor: yoyo | ikonki: krysiaida @ deviantart | działa dobrze pod: ie 5.0, netscape6, opera 5 (i wyżej) |