|
Wisła Fax - numer 35
wrzesień 2001 rok
Wezwanie z Doliny Narmada
Wznowiona ostatnio budowa jednej z największych tam - Sardar Sarovar i zezwolenie na podniesienie jej poziomu do wysokości 88 metrów spowoduje, że deszcze zaleją dalsze wioski, a co za tym idzie zwiększy się liczba osób (ok. 2500), którzy bezpośrednio ucierpią z tego powodu. Co się stanie gdy tama zostanie podniesiona do ostatecznej wysokości 163 m? Raport główny ukazał się w styczniu 1999 r. Zaleca on kontynuowanie projektu tylko wtedy gdy ludność będzie mogła być ponownie zasiedlona na terenach pozwalających im żyć w sposób godny. Ponadto należy zrewidować projekt ze względu na aktywność sejsmiczną w tym terenie. Wstrzymać natychmiast wydatki na budowy, które nie zostały jeszcze rozpoczęte. Wstrzymać budowę tamy Narmada Sagar - najbardziej destrukcyjnej w całym projekcie.
Jacek Bożek
Zawód - wolontariusz
BTCV - British Trust for Conservation Volunteers jest największą w Wielkiej Brytanii organizacją dobroczynną zajmującą się praktyczną ochroną środowiska. Jej początki sięgają 1959 roku, kiedy to mała grupka ludzi studiujących przyrodoznawstwo postanowiła w bardziej konkretny, namacalny sposób pomóc środowisku.
Każdego roku w prace na rzecz ochrony środowiska zaangażowanych jest ok. 130 tys. osób w ok. 500 miejscach na terenie Wielkiej Brytanii i ok. 60 na terenie całego świata. Wolontariusze sadzą drzewa, zbierają śmieci, regulują potoki albo chronią zagrożone gatunki. Pracy nie brakuje.
W czerwcu br. zaprosiliśmy do Klubu Gaja Susannah Storbart, która odpowiada za kontakty BTCV z centralną i wschodnią Europą. Rozmowy dotyczyły głównie pracy z wolontariuszami i możliwości dalszej współpracy na tym polu. Zaplanowaliśmy wspólne warsztaty dla wolontariuszy, a w 2002 roku chcemy zorganizować w Polsce Conservation Holidays. Na miejscu Susannah spotkała się z wolontariuszami Klubu Gaja, zobaczyła też nasze piękne góry. W sierpniu br. pojechaliśmy natomiast do Wielkiej Brytanii na kurs Leading and Managing Conservation Projects, który BTCV organizuje w ramach międzynarodowego programu rozwoju umiejętności. Tym razem był to pierwszy tego typu kurs nie tylko dla osób z Wielkiej Brytanii. W sumie wzięło w nim udział 16 osób z Litwy, Rumunii, Bułgarii, Słowacji, Polski i Wielkiej Brytanii. Uczyliśmy się jak profesjonalnie pracować z grupą, tzn. bezpiecznie, efektywnie i zajmująco. Poznaliśmy różne teorie dotyczące procesów grupowych, stylów kierowania zespołem, komunikacji w grupie, analizowaliśmy potrzeby i motywacje wolontariuszy, a także słynne Health and Safety ( do którego Anglicy przywiązują bardzo dużą wagę),czyli nasze BHP. Oprócz zajęć czysto teoretycznych były także zajęcia praktyczne, gdzie mogliśmy sprawdzić nasze umiejętności kierowania grupą i pracy w zespole. Niektóre zadania były naprawdę trudne, wymagały współpracy całej grupy i opracowania strategii działania, jak np. wspólne przenoszenie między drzewami "bomby", która trzyma się tylko na cieniutkich sznureczkach; każdy w grupie trzyma tylko jeden ze sznureczków, jeden nieostrożny ruch może spowodować jej "wybuch". Wyobrażaliśmy sobie również, a potem przenosiliśmy na papier portret pamięciowy idealnego lidera i idealnego wolontariusza. Było wiele śmiechu. Objawiły się też wśród nas różne charaktery: kreatorzy, planiści, dobrzy kompanii czy typowi przywódcy grupy. Najciekawszą sprawą była jednak możliwość spotkanie wolontariuszy innych narodowości i kultur, wymiana doświadczeń i idei Jola Migdał Po nas wielka dziura
Sejm przyjął program zagospodarowania Odry. Ma być żeglowna, czysta, bezpieczna - od Śląska po Bałtyk. Powodzie nie będą już groźne - mówią rządowi eksperci. - To tak, jakby ktoś nam powiedział, że mamy raka i teraz trzeba umrzeć - żalą się mieszkańcy dwóch wsi, Nieboczów i Ligoty Tworkowskiej, przeznaczonych w programie do wysiedlenia. Prędzej zostanę świętym, nim Odra stanie się żeglowna, otoczona wysokimi wałami, odmulona, czysta i Bóg wie, co tam jeszcze - krzyczy pan Józef, 68-letni mieszkaniec Nieboczów, wskazując palcem na słaby nurt przepływającej w pobliżu jego domu Odry. Mętna woda, głęboka na pół metra, nie zachęca do wejścia. Pochylone nad brzegiem drzewa wyglądają jakby zaraz miały runąć. - I tu miałaby płynąć barka czy kuter rybacki? Miastowi wymyślili, że obronią się przed powodzią, a to guzik prawda. Natury człowiek przecież nie powstrzyma!(...) Prawdziwa walka mieszkańców o przetrwanie- jak mówią - na mapie Polski i świata, dopiero się rozpoczyna. Powołano Komitet Obrony Wsi. Przewodniczącą została Halina Błaszczok Jak komentuje ostatnie doniesienie z Warszawy? - Komuś rozum chyba odebrało. Mamy jednak nadzieję, że na walkę nie będzie jeszcze za późno. Jedna ekipa rządowa ustępuje, ale poczekamy na kolejną, która może wysłucha naszych racji - mówi Błaszczok. Jej zdaniem, koszt programu liczony w miliardach złotych, nie daje szans na szybkie rozpoczęcie prac. - Więc po co straszyć mieszkańców wysiedleniem już teraz?(...) Mieszkańcy Nieboczów i Ligoty Tworkowskiej żyją na walizkach.- Teraz pozostaje nam czekać na potężne maszyny, które zrównają pole z ziemią- mówi jeden z nieboczowskich gospodarzy, Tomasz Cholewka. O tym kiedy rozpocznie się realizacja programu zagospodarowania Odry, nie wiedzą nawet pracownicy w poszczególnych ministerstwach. Od akceptacji sejmowej do realizacji daleka droga. Może roboty ruszą za rok, może za pięć lat? Wszystko zależy od budżetu, a ten na razie mocno kuleje. Jacek Bombor
Program dla Odry
Sejm uchwalił Program dla Odry-2006, którego celem jest zbudowanie systemu gospodarki wodnej w dorzeczu Odry. System ten ma uwzględniać potrzeby zabezpieczenia przeciwpowodziowego, ochrony czystości wody, środowiska przyrodniczego i kulturowego, a także potrzeby transportowe, gospodarcze(organizacja Odrzańskiego Systemu Wodnego) oraz zrównoważony rozwój społeczny i gospodarczy obszaru Nadodrza z uwzględnieniem bezpieczeństwa ludzi. Program dla Odry-2006 proponuje własna wizję Odry i Nadodrza jako nowocześnie zagospodarowanego Na program składają się następujące zadania Za :Trybuna Śląska, 23.07.2001
Kaskada W maju rozgorzała dyskusja, którą niezorientowanym w sprawach wiślanych ludziom mogła zamotać w głowie. Naprawdę trudno uwierzyć, że w kraju gdzie można skorzystać z Internetu tak trudno jest znaleźć ludzi rozsądnych. O co chodzi? Oczywiście o Nieszawę, a bliżej stopień wodny Nieszawa. Oto pojawili się zwolennicy budowy tego stopnia nie w Nieszawie, ale jak dawniej planowano w Ciechocinku. Blady strach (podobno) padł na konsorcja chcące dorwać się do państwowej kasy, że może ktoś pokrzyżować ich plany, a tu już przecież protestują ekolodzy. A tu nagle głos dał "rządowy ekspert dr Aleksander Łaski, który polemizował z niektórymi ciechocińskimi radnymi: właśnie w interesie kurortu leży odsuniecie zapory od jego granic, m. in. ze względu na zmiany mikroklimatu, zagrożenie źródeł solankowych czy wód podziemnych" (Gazeta Pomorska, 26.05.2001). Cóż to się stało, że nagle dr Łaski broni Ciechocinka, a przed kilku laty właśnie tą miejscowość hydrotechnicy uważali za najlepsze miejsce do budowy stopnia. Wyśmiewali nasze argumenty o mikroklimacie, źródłach solankowych czy wodach podziemnych. Ale to nie wszystko. Już w lipcu samorządowcy z dorzecza dolnej Wisły zebrali się pod Ciechocinkiem i okazało się, że "naszym celem jest wybudowanie całej planowanej kiedyś kaskady dolnej Wisły i skorelowanie jej z najważniejszymi szlakami komunikacyjnymi w regionie - twierdzi Bernard Kwiatkowski, były wojewoda toruński, dzisiaj dyrektor toruńskiego oddziału Agencji Budowy i Eksploatacji Autostrad oraz członek Rady Fundatorów Fundacji Kaskady Dolnej Wisły. -Uchwała Sejmu RP o budowaniu tylko jednego stopnia poniżej Włocławka jest dla nas szokująca. Pomysł ten uważamy za nieporozumienie(Nowości Grudziądzkie, 6.07.2001). Tak, tak my także uważamy za nieporozumienie ten cały rwetes ku zmyleniu ekofili, którym wierzyć nie należy, gdyż jak twierdzi prof. Dr hab. Andrzej Giziński z UMK wszelkie badania zbiornika włocławskiego wskazują, że jego wpływ na środowisko wodne i lądowe jest w gruncie rzeczy pozytywny.Tak oto przekonując przekonanych chciano wrócić do koncepcji Kaskady Dolnej Wisły. Bardzo to niezwykła koncepcja, która ma już swoje lata, ale zależnie od nastroju polityczno-społecznego można do niej sięgnąć i wyciągać czarodziejskie króliki z kapelusza. Takie jak: bezrobocie, przeciwdziałanie powodzi, rozwój turystyki. Nie ma znaczenia, że budżet ledwo dyszy, że raport Światowej Komisji Wielkich Tam jasno mówi o zagrożeniach i priorytetach. To wszystko nic. Trwa bój o kasę i rząd dusz. Tylko, że teraz odezwała się Bardzo Ważna Osoba - minister środowiska Antoni Tokarczuk, który podpisał porozumienie z konsorcjami chcącymi budować zaporę. Znamy ministra z wielu wspaniałych posunięć. A to Tatry, a to Białowieża. A teraz? Nieszawa. Teraz należy przytoczyć obszerne fragmenty porozumienia, które dają wiele do myślenia: Ciekawe? Bardzo ciekawe. Paweł Grzybowski
WCD prezentuje
Od momentu ukazania się raportu WCD nastąpiła w niektórych krajach na świecie niezwykle ożywiona dyskusja na temat samego raportu oraz dalszych jego losów. Jesteśmy niezwykle zadowoleni, że także w Polsce taka dyskusja trwa i mamy nadzieje, że wpłynie na przyszły kształt działań i decyzji dotyczących gospodarki wodnej.
" Fakt, że pewna zapora w ubiegłym roku, ze względów politycznych, rozbudziła emocje - nie może być powodem jednostronnego rozciągania tematu w nieskończoność. Wobec wyzwań globalnych, których jesteśmy świadkami, jak i skomplikowanej rzeczywistości gospodarczej kraju, potrzebny nam w każdej sprawie wyważony dialog, dopuszczający do głosu racje wszystkich stron. Tymczasem obserwujemy niepokojące zjawisko, nasilające się w mediach, mianowicie jednostronnie nagłaśniane "NIE" dla zapór wodnych. Tym bardziej niepokojące, że angażują się w sprawę poważni autorzy i cieszące się szacunkiem tytuły prasy branżowej. Nie należymy do ekologii ekstremalnej, znajdującej ujście w różnego koloru fundacjach. Nastawiamy natomiast ucha na głosy rozsądku, godzące w biznes z prawami należnymi naturze. A przecież budowle tego typu wznoszone były od wielu wieków na całym świecie, regulując w mądry sposób stosunki wodne. I jakby dla pielęgnowania i pogłębiania tej nagromadzonej przez stulecia wiedzy od roku 1928(!) pracuje Międzynarodowa Komisja Wielkich Zapór (International Commision on Large Dams -ICOLD). Ma na swoim koncie 20 kongresów światowych i 68 posiedzeń Komitetu Wykonawczego IKOLD. Warto zaznaczyć, iż była to pierwsza światowa organizacja zrzeszająca największych specjalistów z tej dziedziny. Na ostatni 20. Kongres zaproszono WCD, której sprawozdanie z działalności nie zawierało niczego, czego wcześniej nie zawarto w deklaracjach przyjętych przez ICOLD. Na świecie istnieje obecnie 45 000 wielkich zapór, tj. wysokości powyżej 15 metrów ( w Polsce mamy takich zapór 42). Każdego roku przybywa ich kilkaset, gdyż takie są potrzeby związane z nawodnieniami rolniczymi, ograniczeniami wysokości fal powodziowych, a przede wszystkim zapewnieniem dostaw wody pitnej. Czy tzw. wyznawcy głębokiej ekologii uważają ICOLD za grupę półgłówków? Do szerszego i obiektywnego naświetlenia problematyki zapór wodnych, powrócimy w najbliższych numerach." Paweł Grzybowski KOMENTARZ - MEDHA PATKAR
Proces pracy Światowej Komisji Wielkich Tam był bezprecedensowy w zgromadzeniu tak wielu stron zaangażowanych w debaty i konflikty związane z wielkimi tamami. Liczne ruchy społeczne i NGOsy - grupy, które pierwsze zaproponowały szeroką i niezależną inspekcję brało w Komisji aktywny udział. Nasz końcowy Raport to synteza ogromnej ilości informacji i różnych opinii ; dostarczył on wielu ważnych wniosków i zaleceń.Mam nadzieję że będzie on punktem odniesienia dla wszystkich tych, którzy zaniepokojeni są kwestią wielkich tam. Podpisując Raport z powodu jego wielu pozytywnych stron czuję wciąż że muszę wyrazić niniejszą opinię na temat pewnych podstawowych kwestii których tam brak lub które nie zostały umieszczone na centralnym miejscu na jakie zasługują. Problemy te są symptomatyczne dla dalej postępującej niesprawiedliwości i destrukcyjnego, dominującego modelu rozwoju gospodarczego. Rozwiązanie wszystkich zasadniczych problemów rozwoju gospodarczego świata wychodzi jednak poza zakres naszego raportu czy też noty Komisji. Zajęcie się jednak tymi kwestiami jest podstawowym warunkiem każdej próby odpowiedniej analizy elementarnych zmian systemowych koniecznych dla osiągnięcia sprawiedliwego i zrównoważonego rozwoju oraz wskazówką jak sprostać siłom, które powodują marginalizację większości poprzez narzucenie niesprawiedliwych technologii takich jak wielkie tamy. Częste niepowodzenia wielkich tam w dostarczaniu i utrzymywaniu korzyści i ich złe funkcjonowanie powinny zostać uznane i zaakceptowane. Nie ma powodu do optymizmu co do możliwości poprawy złego funkcjonowania tam i zmiany oceny ich oddziaływania. Główną sprawą jest wyegzekwowanie sprawiedliwych odszkodowań ziemia za ziemię straconą przez rolników i znalezienie alternatywnych, właściwych źrodeł utrzymania dla innych wysiedlonych osób.W wysiedleniach na wielką skalę doświadczenia wskazują na wyraźne niepowodzenie tych działań. W ramach wartości propagowanych przez Komisję: sprawiedliwość, zrównoważenie, przejrzystość, odpowiedzialność, uczestnictwo w podejmowaniu decyzji i wydajność - wielkie tamy nie przyczyniły się do ich osiągnięcia lecz raczej stanowiły przeszkodę "sprawiedliwego rozwoju". Włączający wszystkich zainteresowanych, przejrzysty proces podejmowania decyzji nadający równy status biorącym w nim udział stronom, sprawiedliwa pozycja dla lokalnych i krajowych potrzeb i planów, równe znaczenie przypisane społecznym, środowiskowym, technicznym i finansowym aspektom planowania byłoby wielkim postępem, lecz nie wystarczającym. Nawet jeśli prawa zostaną uznane, ryzyko ocenione, a strony biorące udział zidentyfikowane, aktualne dominujące często niesprawiedliwe zachowania władzy zbyt łatwo pozwoliłyby tym którzy kierują rozwojem na zdominowanie i zniekształcenie procesu.Kierujący rozwojem to instytucje multilateralne takie jak Bank Światowy, który naciskał na budowę wielu wielkich tam pomimo niezgodności tych zamierzeń z własną polityką. Państwo kontrolowane przez silne ukryte interesy może zrobić to samo.Zrozumienie tego wykracza poza wiarę w negocjacje mające na celu podkreślenie pewnych priorytetów i wartości. Społeczności, w szczególności te żyjące i utrzymujące się z naturalnych źródeł, takie jak zbieracze produktów leśnych, rolnicy lub rybacy powinny mieć pierwszeństwo w planowaniu, zagospodarowaniu i zarządzaniu tymi dobrami. Także wewnętrzne nierównosci społeczne powinny być uznane i należy się nimi zająć.Parametry społeczne i ochrony środowiska muszą mieć większą wagę niż techniczne i finansowe aspekty przy podejmowaniu decyzji dotyczących ludzkiego rozwoju.Należy podkreślić tu "zasadę zależnosci" wedle której planowanie gospodarcze oparte byłoby na zarządzaniu zlewniowym, zaczynając od małych zlewni górskich poprzez rzeki od ich źródeł aż do ujścia.
Należy wspierać pełną ocenę rozwiązań mających na celu sprostanie zapotrzebowaniu na wodę i energię jako pierwszą część planowania projektu. Ale stworzenie jedynie równych zasad gry dla różnych rozwiązań nie może wystarczyć. Zamiast tego należy dać priorytet sprawiedliwszym, zrównoważonym i wydajnym rozwiązaniom aby zadowolić podstawowe ludzkie potrzeby, środki do życia dla wszystkich ponad zapewnieniem dodatkowych luksusów dla nielicznych jednostek, nieusprawiedliwione wobec wielu osób, które pozbawione zostały podstawowych warunków do życia. Szerszy kontekst krajowych i globalnych trendów politycznych i ekonomicznych najwyraźniej wpływa na decyzje w sektorze wodnym i energetycznym.Trendy te to kurcząca się rola Państwa, rosnąca marginalizacja praw krajowych i instytucji oraz deptanie praw człowieka z powodu rozszerzania się roli prywatnego kapitału i wolnego handlu. Istnieje kilka pożądanych przykładów postępu w kierunku uwzględnienia praw człowieka i sprawiedliwości, błędne byłoby jednak stwierdzenie że istnieje globalny trend w kierunku tych celów. Nie można przyznawać niezasłużonych kompetencji prawnych korporacjom i międzynarodowym instytucjom finansowym.Nie wolno narażać na szwank suwerenności społecznosci oraz państw i narodów w imię kompromisów, ale podstawą maja być ludzkie cele i wartosci. Należy przeprowadzić poważną krytykę prywatyzacji wody i energii oraz wynikającą zeń marginalizację lokalnej ludności i dominację korporacji nad społecznościami opartymi na korzystaniu z naturalnych zasobów. Powyższe kwestie zostały podniesione przez ruchy społeczne, których roli i znaczeniu należy się odpowiednie miejsce.Nie tylko ich historiom o wysiedleniach, represjach i konfrontacji ale ich ideologiom, strategii i wizji. Ponad tym wszystkim uznaję i podzielam osiągnięcia Komisji w zakresie konsultacji lokalnej i globalnej i co więcej humanitarnego, o dobrej intencji, otwartego i szczerego dialogu pod kierownictwem utalentowanego zespołu, który powinien zostać utrzymany dłużej niż krótkie życie niniejszego forum. Aby poprzeć ten proces jak i wiele naszych wniosków i zaleceń podpisałam Raport. Aby odrzucić podstawowe założenia modelu rozwoju, który w widoczny sposób odniósł klęskę i aby ostrzec przed ogromnym dystansem jaki dzieli stanowisko dobrej woli a zmianą w praktyce poprzez silnie obwarowane ukryte interesy, poprosiłam o załączenie niniejszej notatki. To czego brakuje lub co nie mogło zostać poruszone w Raporcie powinno zostać włączone do programu dalszego dialogu i badań; ale również do walki o sprawiedliwość dla ludzi znajdujących się na czele, ludzi wzmocnionych przez niniejszy raport aby mogli powiedzieć NIE perwersyjnym wizjom rozwoju, procesom i projektom.
Madha Patkar tłum. Agnieszka Przygodzka i Jacek Bożek
Salman Rushdie Prześladowana za tamę
Wielkie tamy przez długie lata były sztandarowym przykładem postępu indyjskiej technologii, niekwestionowanym źródłem wody i energii dla całego kraju. Ale ostatnio coraz głośniejsza staje się debata na temat ich wątpliwej roli w rozwoju Indii.(...) A niedawny raport międzynarodowej komisji, która zbadała 125 wielkich tam świata, dowodzi, że są one "winne" coraz częstszych katastrofalnych powodzi, wywołują szkody w uprawach i ekosystemie.(...)
Gazeta Wyborcza, 20.08.2001
Wywiad z Arundhati Roy Z Arundhati Roy podczas Światowego Forum Wody w Hadze /marzec 2000/ rozmawiał Jacek Bożek
- Jaka jest twoja rola na Światowym Forum Wody w Hadze. Dlaczego tutaj w ogóle jesteś? Te wszystkie kłamstwa mną wstrząsnęły. Przyjechałam z Narmady w nocy i było tam około 10 tys. ludzi. O jakie kłamstwa chodzi? Jeśli masz tak skomplikowaną sytuację jak dotyczącą Narmady, możesz kłamać ile chcesz. Oczywiście, można pokazywać ludzi idących po wodę i trzeba budować dla nich zapory, ale to kłamstwa. Nie było żadnych dyskusji z ludźmi, nic. Przyjechałam tu żeby mówić w imieniu ludzi. Musimy się uczyć, że aby coś zaczynać trzeba przemyśleć, co zostanie zniszczone. Nawet Bank Światowy nie zgadza się z tą inwestycją, a co dopiero ludzie, którzy żyją w dolinie.. Ten sam człowiek jak był w opozycji, mówił, że Narmada jest fatalnym pomysłem, ale jak doszedł do władzy zmienił zdanie. - Jak się czujesz na tej wielkiej imprezie? No cóż. Cha, Cha. Nie lubię tego zapachu władzy. Moim zdaniem to nieświeży zapach. Trochę cuchnie. - Dlaczego pracujesz dla rzeki? Piszę fikcje. Interesuję się językiem. Ale prawdziwy ludzki język w tym wieku umiera. Co to znaczy? Kłamstwa i okrągłe słowa. Jak widzisz emocje tych ludzi tworzą prawdę języka. Napisałam właśnie książkę o tych sprawach. O Narmadzie "The Cost of Living", ale także o testach nuklearnych. To jest język prawdziwy. Mam ze sobą zdjęcia zrobione przez niezależną organizacje, ale to, co tu się mówi to okropne kłamstwa. ARUNDHATI ROY Nota z książki Arundhati Roy "Bóg rzeczy małych"
Upadek ZSRR zaszkodził jesiotrom, koniec kawioru
ONZ zastanawia się, czy nie zakazać międzynarodowego handlu kawiorem. Jesiotrowi - z ikry tej ryby produkuje się ten przysmak - grozi bowiem definitywne wyginiecie. Tomasz Surdel
Wszystko zaczyna się od strumienia
Z prof. Jerzym Szczęsnym, hydrotechnikiem z Instytutu Inżynierii Gospodarki Wodnej Politechniki Krakowskiej, rozmawiają Krzysztof Burnetko i Artur Klimaszewski. /Tygodnik Powszechny 05.08.2001/
- Czy Polska ma spójny system hydrotechniczny?
- Jak zatem można opisać strategię dla Polski na dziś? - Problem zaczyna się w górach, na poziomie gospodarki leśnej. Kiedy deszcz pada na obszar zalesiony, czas dojścia wody do rzeki jest wydłużony - musi ona przedostać się przez rośliny do gruntu, tam jest częściowo wchłaniana i dopiero reszta przesącza się dalej. Kiedy w górach wycina się lasy i buduje domy, doprowadza do nich media, tworzy sieć prowizorycznych dróg leśnych i dróg dojazdowych dla mieszkańców, to w czasie wezbrań ta sama objętość wody, która kiedyś spływała dwa dni, teraz płynie kilka godzin. W Polsce w latach 70. rozwinęło się budownictwo rekreacyjne, m.in. w górach. Przykładem Bukowina Tatrzańska: wielka wieś powstała na grani. To, co było piętrem lasu, jest zabetonowane. Tam woda nie wsiąka, ale płynie po betonie, po ulicach. Ingerencja człowieka zaburza równowagę na poziomie tzw. piętra górskiego. Jeśli piętra funkcjonują w sposób naturalny, jest czas na zneutralizowanie skutków opadów. Jeśli przekształcamy góry z użyciem mechanizacji, tworząc układ liniowy w postaci dróg, betonowych podwórek itd., burzymy zdolności retencyjne. Stąd wylewy Odry i Wisły w warunkach obserwowanego ostatnio zjawiska wzrostu intensywności lokalnych opadów. - Domów nie sposób wyburzyć, a założonych pól zostawić ugorem. - Oczywiście, nie cofniemy się do stanu wyjściowego. Nie powstrzymamy ludzi przed budowaniem w górach, lecz na działkach budowlanych powinien zostać wprowadzony obowiązek utworzenia urządzeń wspomagających retencję. Dotyczyć to musi każdego osiedla czy większej inwestycji. Ludzie cierpią, bo są sami sobie winni. Dbamy tylko o to, by wszystko było użyteczne, chcemy mieć komfort i żadnej odpowiedzialności za skutki naszych poczynań. - Obecna powódź pokazała, że największym problemem są małe strumienie i rzeczki, które zazwyczaj ignorujemy. - Dawniej przy strumieniach działały młyny, które mogły zatrzymać nieco wody. Wokół potoków były również mokradła, co też służyło retencji. Po wojnie młyny zlikwidowano, a mokradła osuszono. - Czorsztyn przez lata wywoływał kontrowersje. Protestowali ekolodzy, na początku lat 90. były starcia z policją. - Kto miał rację, pokazał rok 1997, kiedy to dopiero co ukończony zbiornik w Czorsztynie uratował przed powodzią położone niżej wsie oraz Stary i Nowy Sącz. Zwolennikiem Czorsztyna był już w latach 20. Narutowicz. Dyskusje z ekologami trwały od czasu powstania koncepcji tego zbiornika ze względu na ochronę klimatu Pienin. Ale udało się przeforsować ten pomysł ze względu na jego znaczenie energetyczne i przeciwpowodziowe. Inwestycję zaczęto jednak realizować dopiero pół wieku później w ramach planu ,,Wisła". Do pomysłu pozyskano ludność, bo okazało się, że taki zbiornik wodny aktywizuje turystycznie teren. A w 1997 r. zatrzymał bardzo dużo wody. Położony niżej Rożnów nie poradził sobie i straty na dolnym Dunajcu były znaczne. - A jak chronić się na nizinach? - Zagrożenie na równinach wynika z faktu, że rzeki, choć zwykle spokojne, niosą jeszcze zawsze wielkie masy wody. Teren jest pofałdowany - najniebezpieczniejsze są zagłębienia, które nawet przy małym przyborze momentalnie się zapełniają. Ostatnim przykładem Gdańsk, gdzie woda spływająca z zabudowanych wzgórz zapełniła obszary miasta. Uderzenie było tak gwałtowne, że na niżej położonych ulicach ludzie nie zdążyli nawet opuścić samochodów. - We Wrocławiu Niemcy zostawili system polderów, a jednak w 1997 r. do miasta wdarła się powódź. - Niemcy zaprojektowali polder, tyle że później Polacy zabudowali go. W czasie dłuższych okresów suszy ludziom wydaje się, że na Wiśle i Odrze problem powodzi zniknął. Dlatego budują, gdzie popadnie. Na górnej Wiśle inżynierowie przewidzieli 273 miejsca na zbiorniki. Dziś większość tych miejsc jest zabudowana. Czy wszyscy koniecznie chcą żyć w rzece?! Tereny nadbrzeżne są płaskie, łatwo dostępne. Lecz jest to użyteczność chwilowa, co pokazały ostatnie dni. To kwestia prawa budowlanego i pozwoleń na zabudowę terenów przydatnych dla ochrony przeciwpowodziowej. Fakt, że władze je wydają, świadczy o braku odpowiedzialności. Ale jak widać ludzie kochają ryzyko. Mieszkańcy terenów sejsmicznych też wracają na stoki wulkanów. - Co trzeba zrobić w pierwszej kolejności, by nie powtórzył się obecny kataklizm? Które z inwestycji już rozpoczętych są najpilniejsze? Co trzeba zrobić od podstaw? Mówi się choćby o systemie radarów meteorologicznych. - Musimy się liczyć z realiami finansowymi. Bo hydrotechnika to kolosalne koszty. Na dodatek przez lata nasz sposób budowania był taki, że jego odwrócenie nie jest łatwe. Jednak musimy również pamiętać, że nasze działania służyć będą już nie tyle nam, ale przyszłym pokoleniom.
Tygodnik Powszechny 05.08.2001
Prawo rzeki
Adam Zubek |
|||||||||||
autor: yoyo | ikonki: krysiaida @ deviantart | działa dobrze pod: ie 5.0, netscape6, opera 5 (i wyżej) |