|
|
|
|
Wisła Fax - numer 37
czerwiec 2002 rok
Wstęp
Rzeki płyną. Politycy próbują przetrwać. Społeczności lokalne nie mogą znaleźć sposobu na wyjście z kłopotów gospodarczych. Można by pomyśleć, że wszystko po staremu. Nie do końca. Zwolennicy budowy stopnia wodnego Nieszawa robią jednak SWOJE. O jak ładnie mi to wyszło. Właśnie. Robią swoje. W czasie, kiedy wszyscy szaleją za pieniądzem, pomysły, które wiążą się z kasą na lata, to jest naprawdę coś bardzo cennego. Dosłownie i w przenośni. Nie będę ukrywał, że walka o budowę tego stopnia ma dla mnie jasny i przejrzysty charakter. Jest to bój o kasę. Tylko i wyłącznie. Nie trafiają do mnie argumenty hydrotechniczne i katastroficzne, gdyż można im przeciwstawić alternatywne rozwiązania i to zdecydowanie tańsze.
Ekspertyzy. przedstawiane Ministerstwu Środowiska trafiają w próżnię. Głosy polityków europejskich proponujących pozytywne rozwiązania trafiają w pustkę. Dlaczego? Gdyż nie dają możliwości skoku na państwowa kasę. Tak uważam i jest to coraz bardziej czytelne. Podpisy złożone na ręce Premiera Leszka Millera i to w liczbie 60 tysięcy pod petycją domagającą się społecznej dyskusji na temat przyszłości Wisły nie zostały zauważone. Cóż to podpisy. Cóż to społeczeństwo obywatelskie.
Ponieważ - MY politycy - wiemy, co jest dobre dla kraju
i gdzie należy zmierzać. Czyżby? Nie wiecie panie i panowie, że niszczycie nie tylko chęć do działania i zajęcia się swoim życiem, ale w imię interesów grupowych, gotowi jesteście niszczyć przyrodę i krajobraz tam, gdzie jest to własnością także przyszłych pokoleń.
Ile jeszcze trzeba przeprowadzić edycji Dnia Ziemi, ile jeszcze wystaw, prelekcji i konferencji, żeby obudzić potrzebę pracy na rzecz wspólnego dobra, jakim jest środowisko. Nie tylko w dzieciach, młodzieży i studentach. Przecież oni nie decydują TERAZ o przyszłości.
To robimy my, dorośli. Zaczynam powątpiewać w chęć rozwiązywania prawdziwych problemów. Cała ta gra, właśnie gra przypomina mi ułożony z góry pojedynek piłkarski, gdzie wiadomo, kto wygra i kto wejdzie do lepszej ligi.
Mój wrodzony optymizm zaczyna zamieniać się w niedowierzanie. Czy naprawdę tak trudno jest dostrzec walkę interesów w tych zmaganiach o betonowe eldorado.
Jednak pomimo wszystko, myślę, że zdrowy rozsądek weźmie górę nad lobbystarni i ich przywódcami.
Jacek Bożek
Tama Nieszawa - śmierdząca sprawa
Czemu proponowana budowa stopnia wodnego Nieszawa dostała milion złotych? Trzeba było przecież uchwalić w sejmie poprawkę w budżecie tak, aby przenieść je z zaplanowanych wydatków na integrację europejską, a w tym wypadku podobno najbardziej politykom zależy na wejściu do Unii Europejskiej. To rutynowe pytanie, jest pytaniem dotyczącym przyszłości najwspanialszej z polskich rzek. Królowej, jedynej jaka nam pozostała - Wisły. Ta ostatnia duża, zbliżona do naturalnej rzeka Europy, może zostać przegrodzona kolejnym stopniem wodnym tylko dlatego, że zbyt słaby jest głos ludzi i środowisk, dla których przyszłość tej rzeki jest ważna. Przypomnijmy kilka faktów, które w tej opowieści są bardzo istotne. Tuż przed wyborami, rzutem na taśmę, zapadła uchwała sejmu, która mówiła o potrzebie budowy stopnia Nieszawa, ale tylko jako inwestycji komercyjnej. Co to oznaczało? Wybijało z rąk ekologów i ich ekspertów argumenty ekonomiczne, które wskazywały że jest to marnotrawienie pieniędzy podatników. Podjęto stosowną uchwałę i teraz argumenty "komercyjności" przedsięwzięcia już nie są tak istotne. Liczy się uchwała.
"Trzy pytania do..." Ryszarda Jarzembowskiego, wicemarszałka Senatu "Państwo chce tamy"
- Senatorowie decydowali w czwartek, czy skreślić z budżetu państwa milion złotych, przyznany przez Sejm na budowę nieszawskiej zapory. Kto chciał zabrać te pieniądze?
- Sytuacja wyglądała tak Gdy Sejm przegłosował w ustawie budżetowej poprawkę, przyznając milion na nieszawską inwestycję, ekstremalni ekolodzy zaczęli zakrojony na ogromną skalę lobbing, by skreślić ten zapis. Do Senatu i poszczególnych senatorów napływały setki ulotek, różnych szablonowo pisanych wniosków, argumentujących, że tama zniszczy środowisko, Wisłę itd. W pewnym momencie komisja ochrony środowiska dała się nabrać, ale w porę interweniowałem i ostatecznie wniosek został
odrzucony.
- Czy z tym milionem nie będzie tak, jak z niewykorzystanymi funduszami unijnymi? Przecież uchwała Sejmu o budowie zapory w Nieszawie zapadła w gruncie 2000 roku i do tej pory nic się w tej sprawie nie działo.
- Właśnie ta uchwała spowodowała wątpliwości wielu osób. Jest w niej bowiem mowa wyłącznie o komercyjnej inwestycji. Nie jest to prawda, ale ludzie - powołując się na uchwałę - kwestionowali decyzje o przyznaniu środków z budżetu państwa na zaporę.
Ale państwo chce budowy tej tamy i dlatego właśnie' przyznano na nią milion złotych z publicznych pieniędzy.
- Teraz wszystko zależy od szybkich decyzji Ministerstwa Środowiska?
- Nic nie zależy od ministerstwa, Ono ma po prostu wykonać decyzje parlamentu, która jest ostateczna i nieodwołalna.
"Gazeta Pomorska" 09.03.02 z Ryszardem Jarzembowskim rozmawiał Dariusz Knapik
Czasu nie minęło wiele, ale teraz już wiemy, że to "państwo chce budowy tej tamy, dlatego właśnie przyznano na nią milion złotych z publicznych pieniędzy."
Czy zaczynamy coś z tego rozumieć? Niekoniecznie. No to idżmy dalej. Z ekspertyzy WWF przekazanej polskiemu rządowi możemy wywnioskować, że budżet państwa zyskałby wybierając wariant naprawy tamy włocławskiej. Dodać trzeba, że budowa stopnia Nieszawa i tak nie zdejmie z państwa wydatków związanych z naprawą stopnia Włocławek. Dalej nie można zrozumieć czy to rząd chce tej budowy czy też firmy prywatne i samorządy.
Do największych propagatorów powrotu do budowy wielu stopni na Wiśle należy Bernard Kwiatkowski,
były wojewoda toruński, dzisiaj dyrektor lokalnego oddziału Agencji Budowy i Eksploatacji Autostrad oraz prezes zarządu fundacji "Kaskada Doliny Wisły ". Jego zdaniem A-1 i nowe stopnie wodne mogłyby się doskonale uzupełniać. Mosty biegnące po koronie zapór połączone z siecią dróg, sprzyjałyby zwiększeniu natężenia ruchu na autostradzie, a to powodowałoby wzrost jej opłacalności. Dla firmy, która ma budować autostradę i później ją przez kilkadziesiąt lat eksploatować, ma to kapitalne znaczenie.
- Na realizacje kaskady też nie potrzeba pieniędzy budżeto"ych - przekonuje Bernard Kwiatkowski.
- Są na świecie firmy, które chcą finansować to przedsięwzięcie w zamian za koncesje na długoterminową eksploatację budowanych hydroelektrowni... "
Krzysztof Lietz, "Nowości" 19.12.2001
To bardzo ciekawe połączenie chybionych koncepcji autostrad z niemniej "finansowochłonnymi" tamami. Te wypowiedzi i ogólne podejście do pieniędzy i ich źródeł dają wiele do myślenia, choć moim zdaniem bardziej zaciemniają niż rozjaśniają wielką wizję Kaskady Dolnej Wisły.
Aby wspomóc działanie poprzedniej ekipy rządzącej, nowych zwolenników budowy i prywatne konsorcja we Włocławku zarejestrowano Stowarzyszenie na rzecz Budowy Stopnia Wodnego na Wiśle, którego to celem jest wybudowanie tamy w Nieszawie.
- My nie mamy już dylematu: budować zaporę czy
nie budować - mówi Stanisław Pawlak, przewodniczący Stowarzyszenia. - Jesteśmy przekonani o celowości tej inwestycji, dlatego głównym celem naszej działalności jest właśnie doprowadzenie do wybudowania nieszawskiej zapory...
"Gazeta Kujawska" 19.12.2001 Zawracanie... Wisły
Teraz jestem coraz bardziej skołowany. Już nie wiem, kto stoi za budową, a kto jest przeciw. Rząd? Konsorcja? Ekolodzy? A może to jakiś spisek. Chyba jednak tak. Wszystkiemu winni ekolodzy.
- Jeśli nadal będziemy słuchać ekologów podpowiadających nawet rozbiórkę stopnia we Włocławku, staniemy się skansenem Europy - przekonywał wczoraj Tadeusz Wrycza, przedstawiciel tczewskiego oddziału Stowarzyszenia Dorzecza Wisły. ..: Czy chcemy, aby zachodni biznesmeni w drodze do Moskwy zatrzymywali się nad Wisłą tylko po to, aby oddać kilka strzałów do polskich kaczek?..
"Nowości': 19.12.2001 Krzysztof Lietz
Ale nie tylko ekolodzy. Winny jest także minister Stanisław Żelichowski.
- Nie wiem, o co tu chodzi. Podczas mojego urzędowania były naciski, by wyeliminować z tej inwestycji polskie konsorcja i zastąpić je kapitałem zagranicznym. Nie chce mi się wierzyć, by minister Żelichowski im uległ. A może boi się, że tak jak ja zostanie obrzucony tortem przez jakiegoś fanatycznego ekologa? - zastanawia się Tokarczuk.
Dariusz Knapik, "Gazeta Pomorska", 27.03.2002
Nie przez przypadek zacytowani zostali zwolennicy budowy, którzy reprezentują różne opcje polityczne. Wydawać by się mogło, że powinny istnieć jakieś różnice w podejściu do rozwoju gospodarczego regionu. Właśnie. Wydawać by się mogło. Zaczynam być coraz bardziej przekonany, że zalecenia Światowej Komisji Wielkich Tam przy Banku Światowym nie są nikomu potrzebne. Liczą się fakty dokonane. Mogła być budowa komercyjna, zanosi się na finansowanie z budżetu. Dlaczego? Gdyż są to pewne pieniądze. Wielka kasa, na wielką budowę. Tylko nigdzie nie widzę tych korzyści, albo widnieją one tylko na papierze, a papier wszystko zniesie.
Jacek Bożek
Klechda domowaJest koło Nieszawy parów. Do Wisły samej nachyla się gardłem otwartym. Przy wejściu do niego stoją dwie bliźniacze topole, równe, proste i czułe na każdy powiew, niczym widełki stroikowe. Nad wądołem i całą okolicą nadwiślańską, Przypustem zwaną, panuje poczerniały drewniany kościółek, o którym jak o większości drewnianych budynków w Polsce mówią, że go z modrzewia stawiano. W parowie stary, zapadły młyn zgrzyta omszałym - kołem. Nie widać go spośród krzewów i drzew. Jakaś wypruta Z ziemi żyła wody leniwie napełnia koryta, staroświecko w kłodach dłubane. Strumień jakby nieruchomiał w pociemniałym drewnie. Trwa płynnie i zdaje się toczyć na młyńskie koło samą przezroczystość i chłód źródła. W pewnym nie do zauważenia miejscu owa przejrzysta, bezcielesna płynność materializuje się, staje się na nowo wodą, która bystro czatuje przy spustach i mocno podsadza się pod stawidła. Nie widać jej przez gąszcza, słychać tylko, jak gdzieś miarowo spływa, dzieli się na głosy i znowu łączy w unisono. Nagle jakieś strugi przyśpieszą, inne gdzieś zabawią przydługo i stąd potem niespodziane fugi, cieki, przecieki.I znowu cisza osnuta na równych rytmach dalekiej wody. W parowie leży ogromny głaz narzutowy. Przypomina mi on opo- wieść, starszą od mego nad wiślańskiego dzieciństwa. Może tak dawną jak woda, która tutaj od wieków szepcze do snu szypszynie i miodownikom po zboczach rosnącym.
Zawsze, jak tylko ludzie pamięcią sięgają, mówiono, że pod głazem w parowie spoczywa ukryty skarb. Powiadano, że stanie się on własnością tego, kto w ciemną, burzliwą noc zdoła odwalić kamień. Ludzi marzących o pękatym garnku pełnym czerwonych dukatów było niemało. Po obejrzeniu jednak głazu tracili ochotę i wyzbywali się grzesznej chciwości. Wreszcie zjawił się w tych stronach nieznany człowiek, który bary miał szerokie i nie bał się ni nocy, ni licha. Poszedł raz do parowu, wybrał się znów tam kiedyś i wrócił z niczym. Rosło ogólne podniecenie, a tymczasem przybłęda milczał jak zaklęty. Dopiero gdy ktoś napomknął powątpiewająco o jego sile, od- burknął, że widocznie pora nie była odpowiednia. Nastała na koniec noc, jakich tutaj nad Wisłą zaledwie parę starzy ludzie pamiętali. Gdzieś daleko, na drugim brzegu, straszyła łuna pożaru. Rzeka rzucała się jak opętana. Wściekła szaruga spędziła z nocnego połowu rybaków. Niektórym porwało sieci, a dwu nadto odważnych pod kępą, na wirze, o mały włos Z łódki nie wypadło i nie poszło zobaczyć, jak raki zimują. Rankiem nie doliczono się jednego bata i kilku sadzów z rybami, przymocowanych łańcuchami do pali. U wejścia do parowu leżała strzaskana jedna Z dorodnych bliźniaczych topoli. Na skutek tych wydarzeń, które przez kilka dni zaprzątały rybacką mieścinę, stracono Z oczu przybysza Z obcych stron. Kiedy się znów pokazał, nie był podobny do dawnego zucha. Skurczył się, oczy miał zapadłe i niespokojnie błyszczące. Niechętnie opowiadał, co się Z nim działo. Jak tylko noc szumem i gwizdem przykryła ziemię, zapuścił się w gęstwinę. Wicher hulał w parowie, aż się topole kładły. Kotłowało się jak w pustym, głuchym dzbanie. Powietrze tłukło się, łamało i waliło na dno. W pewnym momencie dostał w głowę bryłą wichury (tak się osobliwie wyraził) i padł przerażony. W jaskrawym świetle błyskawic widział, jak koło jego twarzy śmiesznie trzęsły się najdrobniejsze trawki. To było coś dziwnego, jak się te maleństwa bały! To go tak rozczuliło, a zarazem rozbawiło, że zerwał się i ruszył na- przód. Wspinał się powoli piaszczystą ścieżką ku kamieniowi. Piasek, po wierzchu tylko zmoczony, obsuwał się pod stopami. Szedł z trudem. Zastępowały mu drogę rozlatane na wichrze krzaki. Jakieś kolczaki, których za dnia nie zauważył, czepiały się jego kolan. Przed nim stała nieprzebyta, ciemna ściana wichury - tak mówił - która idącemu pod górę groziła każdej chwili zwaleniem się na głowę. Nie pamiętał, jak dobrnął do głazu. I jak się w ogóle to stało. Zaledwie podsadził się barkiem pod kamień i umocował stopy, gdy trzasł piorun jeden i drugi. Nagle światło olśniło dolinę, kładąc pośpiesznie różne odcienie fioletu jedne na drugie. Zawył wicher. Wówczas zobaczył, jak jedna Z topoli przy wejściu rosnących skoczyła w górę, zatoczyła się w powietrzu jak pijana i runęła Z łoskotem. Dopiero co się właśnie podsadził pod kamień. Chciał się wyprostować. . Gdy zaczął się podnosić, nagle wydało mu się, że rośnie jak drzewo. Uczuł, że wstępuje weń cała moc burzy. Tak to potem dziwnie określił. Oparł się ręką o kamień, a ten od razu odwrócił się posłusznie. Wówczas przeniknął go strach aż do kości i uciekł do domu. Mówiono potem, że pod kamieniem siedziała ogromna żaba o zielonych fosforycznych oczach. Jedni twierdzili, że ropucha zarecho- tała okropnym śmiechem i rzekła: "Bóg zapłać". Inni znów byli zdania, że żaba nic nie powiedziała, tylko otwarła paszczę, a w tej paszczy błysnęła biała hostia. Jak było rzeczywiście, nigdy nie miano się do- wiedzieć, ponieważ przybłęda któregoś dnia poszedł sobie w świat. Zniknął, podobnie jak się pojawił. Taka jest historia kamienia, co spoczywa -w parowie koło Nieszawy, cichy od mchów i senny od miodowników pachnących na zboczach. Musiało to być dawno, bo mchy zdążyły już szczelnie utkać legowisko granitowego olbrzyma, z którego poruszyła go próżność i chciwość człowiecza. Musiało to być bardzo dawno, kiedy ludzie bywali silniejsi i kiedy skarbów więcej było na świecie. Dukaty czerwone wówczas pod lada głazem osobliwszym leżały i tylko na śmiałków zdawały się czekać. WACŁAW KUBACKI
Do rąk Prezesa Rady Ministrów,
Pana Leszka Millera
Dotyczy: Polskich środków budżetowych na integrację z Unią Europejską przesuniętych na projekt budowy zapory wodnej Nieszawa
Szanowny Panie Premierze, Z zaniepokojeniem przyjęliśmy wiadomość o tym, że wasz Parlament w ostatnim tygodniu przegłosował przeznaczenie l miliona PLN (270 000 EUR) na budowę Zapory Nieszawa na Wiśle. Takie finansowanie wzbudza nasz niepokój z dwóch zasadniczych powodów: i) okazuje się to inwestowaniem w przedsięwzięcie, które zostało określone jako pozostające w sprzeczności z obecnym prawem środowiskowym Unii Europejskiej, co potwierdziła Komisja Europejska; ii) dodatkowo, pieniądze te były odebrane z części budżetu państwa zawierającej środki na proces integracji Polski z Unią Europejską. Bylibyśmy wdzięczni, gdybyśmy mogli usłyszeć od Pana, czy jest to faktycznie sytuacja ostateczna, jako, że wierzymy, iż mógłby to być negatywny sygnał wysłany do instytucji Unii Europejskiej i krajów członkowskich UE, szczególnie od kiedy Komisja Europejska zajęła stanowisko, że zapora nie mogłaby być finansowana ze środków UE. Wciąż oczekujemy na odpowiedź na nasz list do pańskiego rządu z grudnia 2002 (chyba powinno być 2001, uwaga tłumacza), który zarysowywał możliwości finansowania przez UE wspierania oceny środowiskowej rzeki Wisły według postanowień Ramowej Dyrektywy Wodnej i która mogłaby zawierać zbadanie ekonomicznie i środowiskowo korzystnych wariantów alternatywnych w stosunku do budowy Zapory Nieszawa, wskazanych już w kompleksowym opracowaniu przedstawionym Polskiemu Rządowi przez WWF. Oczekujemy na Pańską odpowiedź dotyczącą obutych zagadnień
Z poważaniem, Torben Lund John Bowis Chris Davies Alexander de Roo
Do wiadomości: Marszałek Sejmu, Pan Marek Borowski Marszałek Senatu, Pan Longin Pastusiak Minister Środowiska, Pan Stanisław Żelichowski
Każdego Dnia
Kwiecień jest dla ekologów jednym z najpracowitszych miesięcy, przynajmniej dla działaczy Klubu Gaja. Wiadomo - Dzień Ziemi, przypadający na 22 kwietnia mobilizuje wiele środowisk, instytucji i organizacji.
W tym roku szczególnie tereny Śląska zostały obiete naszymi działaniami dla Matki Ziemi. Jednak w całej Polsce odbywała się niezliczona ilość imprez, koncertów, warsztatów, wystaw. Byliśmy zapraszani przez organizatorów do wielu miejscowości, gdyż w naszej ofercie znajduje się niezwykle dużo propozycji, które mogą uatrakcyjnić obchody Dnia Ziemi. Potrafimy poprowadzić zarówno warsztaty, prelekcje jak i zaprezentować spektakle uliczne czy wystawy edukacyjne. Dość słów czas na kilka faktów. Relację zacznę od Warszawy, gdzie, jak co roku na Polach Mokotowskich mieliśmy swoje stoisko informacyjne i wystawę. Zainteresowanie ludzi przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Przeprowadziliśmy bardzo dużo interesujących rozmów i nawiązaliśmy nowe kontakty. Była to też okazja do spotkania z wieloma działaczami z zaprzyjaźnionych organizacji ekologicznych, którzy gratulowali Jackowi otrzymania tytułu "Człowieka Roku Polskiej Ekologii". Kulminacyjnym wydarzeniem całej imprezy miał być nasz spektakl "Krótka historia o Pegazie, który był Aniołem". Niestety wieczorem rozpadał się deszcz i nie mogliśmy wystawić sprzętu i reflektorów. W Bielsku-Białej poprowadziliśmy trzydniowe warsztaty "Droga Wojownika Gai" dla uczestników Akademii Innowatorów Społecznych, którzy przyjechali z różnych miast. Dwie bielskie szkoły zaprosiły nas byśmy poprowadzili zajęcia dla młodzieży oraz zaprezentowali wystawy o działaniach Klubu Gaja. Zorganizowaliśmy także cykl zajęć "Sztuka dla Ziemi". Wzięła w nim udział młodzież z Zespołu Szkół z Krupskiego Młyna oraz dzieci z bielskiej Szkoły Waldorfskiej. Wszyscy uczyliśmy się, co chronić i jak to robić byśmy nadal mogli cieszyć się różnorodnością Błękitnej Planety. Oto, co jedna z uczestniczek napisała nam o pobycie w ośrodku Bajka Klubu Gaja:
"Dzień, który tam spędziliśmy przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Nauczaliśmy się malować graffiti, które później przyozdobiły nasze koszulki. Miło spędziliśmy czas na oglądaniu slajdów i poznawaniu historii Klubu Gaja, interesujący również był spacer ścieżką dydaktyczna, na której mieliśmy okazje poznać różne gatunki roślin i zwierząt." Ania Augustyniak z Krupskiego Młyna
Dwukrotnie odwiedziliśmy Żory, gdzie poprowadziliśmy warsztaty dla nauczycieli szkół podstawowych i ponad podstawowych z regionu województwa śląskiego. Tematem zajęć były twórcze i aktywizujące uczniów metody prowadzenia zajęć z edukacji ekologicznej. Był to jeden z elementów dużego projektu "Tęczowa droga" prowadzonego przez Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Społecznych z Katowic. Warsztaty były naszym zdaniem bardzo udane, o czym może świadczyć fakt włączenia się kilku szkół ze Śląska do prowadzonych przez Klub Gaja działań. Brzeszcze to miasto, w którym Ośrodek Kultury cyklicznie organizuje imprezę pod hasłem "Nie zabijajcie Ziemi". W tegorocznej edycji zaznaczyliśmy swoją obecność między innymi otwierając jedną z naszych wystaw edukacyjnych, prowadząc liczne prelekcje połączone z pokazami slajdów oraz warsztaty dla klubu europejskiego. Ponadto warto wspomnieć także o prezentowanych w Kościanie i Czerwiące - Leszczynach naszych wystawach. Zawsze przy tej okazji prowadzimy prelekcje o tym jak działać dla Ziemi. Wykłady odbyły się również w trzech szkołach w Cieszynie. Tyle wydarzyło się w kwietniu dzięki współpracy z wieloma ludźmi. Dla Wojowników Gai każdy dzień jest Dniem Ziemi. Możemy wspólnie wiele zrobić, sporo uratować czekamy na kontakt i Twoją pomoc. Dariusz Paczkowski
List do Premiera RP
Bielsko-Biała, 12.03.2002
Pan Leszek Miller Premier RP
Szanowny Panie Premierze, Od wielu lat nasze stowarzyszenie zajmuje się Królową Polskich Rzek -Wisłą. Prowadząc Ogólnopolską Kampanię "Teraz Wisła" przeprowadziliśmy wiele działań, które znalazły uznanie w Polsce i poza granicami kraju, o czym świadczą chociażby nagrody i wyróżnienia jakie przyznano Klubowi Gaja. W dniu dzisiejszym składamy na ręce Pana Premiera przeszło 60 tysięcy podpisów ludzi, dla których przyszłość Wisły ma wielkie znaczenie. Niepokoimy się ogromnie forsowanym przez wpływowych polityków poglądem, iż jedynie budowa stopnia wodnego Nieszawa jest drogą rozwiązania problemów wokół tamy włocławskiej. Wbrew deklaracjom, iż stopień Nieszawa ma być inwestycją komercyjną, parlament polski przyznaje l milion złotych z budżetu na właśnie tą przyszłą budowę. Dzieje się tak wbrew opiniom ekspertów i naukowców zawartym w "Studium kompleksowego rozwiązania problemów stopnia zbiornika Włocławek" oraz raportowi Światowej Komisji Tam przy Banku Światowym. Nawet opinie parlamentarzystów europejskich sprzeciwiających się tej budowie nie trafiają do polskich polityków. W tej sytuacji apelujemy do Pana Premiera, aby wzniósł się ponad podziałami politycznymi i lobbistycznymi i zorganizował Wiślany Stół, do którego zasiadłyby wszystkie zainteresowane strony. Z poważaniem Jacek Bożek Prezes Klubu Gaja
List z Ministerstwa Środowiska
Pan Jacek Bożek Prezes Klubu Gaja W związku z pismem Pana Prezesa dotyczącym skierowania na ręce Prezesa Rady Ministrów petycji (z 70 tys. podpisów), w .sprawie zabudowy stopniami wodnymi rzeki Wisły, pragnę poinformować, iż przedsięwzięcie to uważam za niecelowe. Jak Panu zapewne wiadomo (chociażby z dotychczasowej korespondencji i konsekwentnych wypowiedzi w tej sprawie Ministra Środowiska), stanowisko resortu Środowiska w sprawie zabudowy Wisły stopniami wodnymi (czyli tzw. kaskada), jest negatywne. Odrębnym zagadnieniem są, pojawiające się np. w prasie, informacje w sprawie kaskadowania Wisły. źródłem tych informacji jest Fundacja "Kaskady Dolnej Wisły" będąca, podobnie jak "Klub Gaja", organizacją pozarządową. Jako taka, ma prawo do publicznego prezentowania swoich poglądów. W tej sytuacji, nie widzę powodów do składania protestów na ręce pana Leszka Millera, Premiera Rządu, który w tej sprawie zajmuje jasne stanowisko.
Tomasz Walczykiewicz
p.o. DYREKTORA Departamentu Zasobów Wodnych
Do wiadomości: - Pan Michał Tober
Rzecznik Rządu RP - Pan Lech Węclewski Sekretariat Prezesa RM
Tama Nieszawa - śmierdząca sprawa
Czemu proponowana budowa stopnia wodnego Nieszawa dostała milion złotych? Trzeba było przecież uchwalić w sejmie poprawkę w budżecie, tak, aby przenieść je z zaplanowanych wydatków na integrację europejską, a w tym wypadku podobno najbardziej politykom zależy na wejściu do Unii Europejskiej. To rutynowe pytanie, jest pytaniem dotyczącym przyszłości najwspanialszej z polskich rzek. Królowej, jedynej, jaka nam pozostała - Wisły. Ta ostatnia duża, zbliżona do naturalnej rzeka Europy, może zostać przegrodzona kolejnym stopniem wodnym tylko dlatego, że zbyt słaby jest głos ludzi i środowisk, dla których przyszłość tej rzeki jest ważna. Dlatego właśnie obrońcy rzeki nie mogą pozyskać pieniędzy i poparcia decydentów? Przypomnijmy kilka faktów, które w tej opowieści są bardzo istotne. Tuż przed wyborami, rzutem na taśmę, zapadła uchwała Sejmu, która mówiła o potrzebie budowy stopnia Nieszawa, ale tylko jako inwestycji komercyjnej. Co to oznaczało? Wybijało z rąk ekologów i ich ekspertów argumenty ekonomiczne, które wskazywały że jest to marnotrawienie pieniędzy podatników. Podjęto stosowną uchwałę i teraz argumenty "komercyjności" przedsięwzięcia już nie są tak istotne. Liczy się uchwała. "Gazeta Pomorska" 09.03.02 "Trzy pytania do..." Ryszarda Jarzembowskiego, wicemarszałka Senatu "Państwo chce tamy" "- Senatorowie decydowali w czwartek, czy skreślić z budżetu państwa milion złotych, przyznany przez Sejm na budowę nieszawskiej zapory. Kto chciał zabrać te pieniądze? -Sytuacja wyglądała tak.... Gdy Sejm przegłosował w ustawie budżetowej poprawkę, przyznając milion na nieszawską inwestycję, ekstremalni ekolodzy zaczęli zakrojony na ogromną skalę lobbing, by skreślić ten zapis. Do Senatu i poszczególnych senatorów napływały setki ulotek, różnych szablonowo pisanych wniosków, argumentujących, że tama zniszczy środowisko, Wisłę itd. W pewnym momencie komisja ochrony środowiska dała się nabrać, ale w porę interweniowałem i ostatecznie wniosek został odrzucony. - Czy z tym milionem nie będzie tak, jak z niewykorzystanymi funduszami unijnymi? Przecież uchwała Sejmu o budowie zapory w Nieszawie zapadła w gruncie 2000 roku i do tej pory nic się w tej sprawie nie działo. - Właśnie ta uchwała spowodowała wątpliwości wielu osób. Jest w niej, bowiem mowa wyłącznie o komercyjnej inwestycji. Nie jest to prawda, ale ludzie - powołując się na uchwałę-kwestionowali decyzje o przyznaniu środków z budżetu państwa na zaporę. Ale państwo chce budowy tej tamy i dlatego właśnie przyznano na nią milion złotych z publicznych pieniędzy. - Teraz wszystko zależy od szybkich decyzji Ministerstwa Środowiska? - Nic nie zależy od ministerstwa. Ono ma po prostu wykonać decyzje parlamentu, która jest ostateczna i nieodwołalna." rozmawiał Dariusz Knapik Czasu nie minęło wiele, ale teraz już wiemy, że to "państwo chce budowy tej tamy, dlatego właśnie przyznano na nią milion złotych z publicznych pieniędzy." Czy zaczynamy coś z tego rozumieć? Niekoniecznie. No to idźmy dalej Z ekspertyzy WWF przekazanej polskiemu rządowi możemy wywnioskować, że budżet państwa zyskałby wybierając wariant naprawy tamy włocławskiej. Dodać trzeba, że budowa stopnia Nieszawa i tak nie zdejmie z państwa wydatków związanych z naprawą stopnia Włocławek. Dalej nie można zrozumieć czy to rząd chcą tej budowy czy też firmy prywatne i samorządy. " Do największych propagatorów powrotu do budowy wielu stopni na Wiśle należy Bernard Kwitkowski, były wojewoda toruński, dzisiaj dyrektor lokalnego oddziału Agencji budowy i Eksploatacji Autostrad oraz prezes zarządu fundacji "Kaskada Doliny Wisły". Jego zdaniem A-1 i nowe stopnie wodne mogłyby się doskonale uzupełniać. Mosty biegnące po koronie zapór połączone z siecią dróg, sprzyjałyby zwiększeniu natężenia ruchu na autostradzie, a to powodowałoby wzrost jej opłacalności. Dla firmy, która ma budować autostradę i później ją przez kilkadziesiąt lat eksploatować, ma to kapitalne znaczenie. -Na realizacje kaskady też nie potrzeba pieniędzy budżetowych - przekonuje Bernard Kwitkowski. -Są na świecie firmy, które chcą finansować to przedsięwzięcie w zamian za koncesje na długoterminowa eksploatacje zabudowanych hydroelektrowni..."( Krzysztof Lietz, "Nowości" 19.12.2001) To bardzo ciekawe połączenie chybionych koncepcji autostrad z niemniej "finansowochłonnymi" tamami. Te wypowiedzi i ogólne podejście do pieniędzy i ich źródeł dają wiele do myślenia, choć moim zdaniem bardziej zaciemniają niż rozjaśniają wielką wizję Kaskady Dolnej Wisły. Aby wspomóc działanie poprzedniej ekipy rządzącej, nowych zwolenników budowy i prywatne konsorcja we Włocławku zarejestrowano Stowarzyszenie na rzecz Budowy Stopnia Wodnego na Wiśle, którego to celem jest wybudowanie tamy w Nieszawie. "-My nie mamy już dylematu: budować zaporę czy nie budować - mówi Stanisław Pawlak, przewodniczący Stowarzyszenia. - Jesteśmy przekonani o celowości tej inwestycji, dlatego głównym celem naszej działalności jest właśnie doprowadzenie do wybudowania nieszawskiej zapory...("Gazeta Kujawska" 19.12.2001, "Zawracanie...Wisły") Teraz jestem coraz bardziej skołowany. Już nie wiem, kto stoi za budową, a kto jest przeciw. Rząd? Konsorcja?Ekolodzy? A może to jakiś spisek. Chyba jednak tak. Wszystkiemu winni ekolodzy. "- Jeśli nadal będziemy słuchać ekologów podpowiadających nawet rozbiórkę stopnia we Włocławku, staniemy się skansenem Europy - przekonywał wczoraj Tadeusz Wrycza, przedstawiciel tczewskiego oddziału Stowarzyszenia Dorzecza Wisły. - Czy chcemy, aby zachodni biznesmeni w drodze do Moskwy zatrzymywali się nad Wisła tylko -o to, aby oddać kilka strzałów do polskich kaczek?..."( Krzysztof Lietz, "Nowości", 19.12.2001) Ale nie tylko ekolodzy. Winny jest także minister Stanisław Żelichowski. "-Nie wiem, o co tu chodzi. Podczas mojego urzędowania były naciski, by wyeliminować z tej inwestycji polskie konsorcja i zastąpić je kapitałem zagranicznym. Nie chce mi się Wierzyc, by minister Żelichowski im uległ. A może boi się, ze tak jak ja zostanie obrzucony tortem przez jakiegoś fanatycznego ekologa?- zastanawia się Tokarczuk."(Dariusz Knapik, "Gazeta Pomorska", 27.03.2002) Nie przez przypadek zacytowani zostali zwolennicy budowy, którzy reprezentują różne opcje polityczne. Wydawać by się mogło, że powinny istnieć jakieś różnice w podejściu do rozwoju gospodarczego regionu. Właśnie. Wydawać by się mogło. Zaczynam być coraz bardziej przekonany, ze zalecenia Światowej Komisji Wielkich Tam przy Banku Światowym nie są nikomu potrzebne. Liczą się fakty dokonane. Mogła być budowa komercyjna, zanosi się na finansowanie z budżetu. Dlaczego? Gdyż są to pewne pieniądze. Wielka kasa, na wielka budowę. Tylko nigdzie nie widzę tych korzyści, albo widnieją one tylko na papierze, a papier wszystko zniesie.
Jacek Bożek
Koszt biologiczny energii wodnej
Szkic 18.05.2002
Coalition Clean Baltic CCB
Roland Jansson Landscape Ecology Group Wydział Ekologii i Nauk ŚRODOWISKOWYCH Umea University SE-901 Umea Szwecja
Budowa tam na rzekach przyniosła wiele korzyści społeczeństwom ludzkim takich jak energia elektryczna, irygacja, zaopatrzenie domów w wodę, transport i ochrona przeciwpowodziowa. Jednakże koszt jaki ponosi za to środowisko naturalne wyrażany jest w formie załamania ekosystemów i zmniejszenia bioróżnorodności. Ponieważ większość systemów rzecznych jest już dotkięta budową tam i ponieważ przywrócenie wartości zniszczonych przez tamy byłoby bardzo kosztowne i zajęłoby mnóstwo czasu, nowa eksploatacja rzek przez tamy w celu produkcj energii wodnej nie idzie w kierunku zrównoważenia.
Większość systemów rzecznych jest dotkniętych tamami
Większość dużych systemów rzecznych na świecie jest dotknięta regulacją przepływu i fragmentacją spowodowaną przez tamy. 77% przepływających wód w dużych systemach rzecznych (średnia wydajność roczna > 350 metrów sześć/sec) w Ameryce Północnej, Europie i byłym Związku Radzieckim jest umiarkowanie bądź silnie dotknięta fragmentacją lub regulacją przepływu. Istnieje 13 systemów rzecznych tych rozmiarów w zlewni Morza Bałtyckiego lecz tylko jeden z nich nie jest naruszony działalnością tam: system rzeczny Thorne-Kalix położony na granicy między północną Szwecją i Finlandią. Rzeczywiście jest to jedyny system rzecny tych wymiarów w Europie poza Rosją nie dotknięty działalnością tam. Średniej wielkości systemy rzeczne są w podobny sposób dotknięte tamami i regulacją przepływu i istnieje niewiele dużych, wolno płynących dopływów w dotkniętych sytemach rzecznych. W Szwecji, Norwegii i Finlandii 85% średniej wielkości systemów rzecznych (średnia wydajność roczna 40-350 metrów szesc/sek) jest dotkniętych przez tamy. Istnieją tylko dwa nie dotknięte dopływy o średniej wydajności rocznej> 100 metrów sześć/sek w tych krajach. Co więcej, istnieje tysiące tam w małych strumieniach o wydajności < 1 m sześć/sek. Tak więc każda nowa tama w niedotkniętych jeszcze rzekach to ryzyko zniszczenia jednej z ostatnich rzek tego typu.
Wpływ energii wodnej na bioróżnorodność
Wpływ tam i regulacji przepływu na bioróżnorodność różni się bardzo w zależności od analizowanej skali przestrzennej. W Północnej Europie energia wodna spowodowało wyginięcie stosunkowo niewielkiej ilości gatunków z całych systemów rzecznych. Jednakkże w skali zasięgu rzek ich regulacja spowodowało zmniejszenie bogactwa gatunków i zmiany w ich składzie. Strefy nadbrzeżne wzdłuż wolno płynących rzek dają schronienie jednym z najbogatszych gatunkowo typom wegetacji od umiarkowanych do arktycznych biomów. Wegetacja nadbrzeżna jest generalnie podzielona na pionowe strefy z powodu różnic w tolerancji powodziowych pomiędzy gatunkami. Typowy podział w strefie lasu arktycznego wygląda tak: od lasu nadbrzeżnego bogatego w zioła na górze, następnie strefa krzewów, graminoidów, aż po rośliny ziemno-wodne i wodne na dole. W rzekach uregulowanych na niektórych jeziorach zostały zbudowane tamy jako zbiorniki retencyjne na wodę przechowujące ją gdy poziom jest wysoki na czas gdy popyt na energię elektryczną jest duży (rys.1). Zmiany poziomu wody w zbiornikach retencyjnych są często bardzo duże. Strefy nadbrzeżne są mniej więcej jałowe ponieważ są sukcesywnie zatapiane podczas sezonu wzrostu w miarę wypełniania się zbiornika. Wegetacja ograniczona jest do wąskiej strefy wzdłuż wysokiego poziomu wody. W mniejszych rzecznych zbiornikach retencyjnych poziomy wody różnią się w zależności od popytu na wodę w elektrowni wodnej (rys 1).
Rys 1. Schematyczna ilustracja uregulowanej rzeki i dwóch głównych rodzajów regulacji przepływu z wariantem wolno płynącej rzeki (u góry) dla porównania. W wolno płynących rzekach poziom wody osiąga szczyt podczas wiosennej powodzi a następnie w większości ustępuje do następnej wiosny.Uregulowane rzeki są zdominowane przez zbiorniki retencyjne gdzie woda jest przechowywana do wykorzystania następnej jesieni i zimy, a mniejsze retencje rzeczne charakteryzują się częstymy zmianami o małym zasięgu.
Poziom wody waha się w górę i w dół co dzień i co tydzień w skali jednego metra prze cały rok. Brzegi rzeki stają się strome i wąskie, a następnie ulegają erozji. Wegetacja nadbrzeżna wzdłuż mniejszych zbiorników retencyjnych często tworzy wąski pas bezstrefowy blisko wysokiego poziomu wody, a poniżej występują nieliczne gatunki wodno-rzeczne i wodne. Bogactwo gatunków roślin nadbrzeżnych różni się w zależności od rodzaju uregulowanych warunków poziomu wody (Jansson et al. 2000a). W wolno płynących rzekach w północnej Szwecji stwierdzono występowanie około 90 gatunków naczyniowców na 200 metrowym odcinku brzegu rzeki (rys 2). Stwierdzono występowanie prawie takiej samej ilości gatunków na 200 metrowym odcinku nie retencjonowanym w dolnym biegu poniżej tam, podczas gdy ilość gatunków jest nieco niższa wzdłuż odcinków które są w większości suche lub które zredukowały wydajność. Wzdłuż mniejszych retencji rzecznych jedna czwarta gatunków zniknęła podczas gdy jedna trzecia gatunków wyginęła ze zbiorników retencyjnych w porównaniu do wolno płynących rzek (rys.2). Regulacja przepływu rzek dotyka również faunę makrobezkręgowców. Skład makrobezkręgowców żyjących na dnie rzeki zmienił się i bogactwo gatunków zmniejszyło się z powodu regulacji rzek (Henricson i Müller 1979).
Rys 3 Schemat pokazujący ilości gatunków roślin na 200 metrowy odcinek brzegu rzeki wzdłuż wolno płynących rzek i różnych rodzajów uregulowania poziomu wody.Dla każdego typu regulacji poziomu wody 50% zaobserwowanych wartości ukazujących bogactwo gatunków mieści się w kwadracie a 90% wartości w haczykach. Poziome linie biegnące poprzez kwadraty oznaczają wartości średnie. Schemat:
Ilość gatunków roślin (linia pionowa) Wolno płynące rzeki; odcinki rzeki poniżej tamy; suche odcinki; mniejsze retencje rzeczne; zbiorniki retencyjne (linia pozioma)
W najbardziej uregulowanych odcinkach (częsta krótkoterminowa regulacja, malejąca do zera wydajność) biomasa ogółem i bogactwo gatunków bezkręgowców żyjących na dnie jest znacznie zredukowana na odcinkach daleko poniżej tam. Mimo to biomasa może być podobna do wolno płynących rzek ale skład fauny się zmienił. Ogólnie rzecz biorąc bogactwo gatunków jątki pospolitej (Ephemoptera) i stoneflies* (Plecoptera) zmniejsza się podczas gdy bogactwo gatunków chruścików (Trichoptera) może być porównywalne do wolno płynących rzek, choć skład gatunków zmienił się, a mianowicie gatunki z larwami tkającymi siatkę są w niełasce a tylko kilka gatunków pozostaje w obfitości. Blackflies* (Simuliidae) typowe w ujściach jezior są generalnie nieobecne w uregulowanych częściach rzek. Skład fauny ryb zmienia się w uregulowanych rzekach jak gatunki łososia które ulegają zmniejszeniu lub wyginięciu, a gatunki ekosystemów jezior i stawów wchodzą na ich miejsce. Migracja wzdłuż rzek nie jest już możliwa z powodu tam i obszary rozmnażania łososiowatych ulegają zniszczeniu. Redukcja szybko płynących odcinków i wzrost wolno płynących, jeziorowatych zbiorników prowadzi do zastępowania łososiowatych gatunkami występującymi w jeziorach i stawach takimi jak okoń (Perca fluviatilis), ruffe* (Acerina cernua), płotka (Rutilus rutilus) i szczupak (Esox lucius) które prosperują w retencjach rzecznych. Sieja (Coregonus) spp. może występować obficie ale jej wzrost jest często osłabiony. Populacja lipienia Thymallus thymallus, a szczególnie brązowego pstrąga Salmo trutta jest zredukowana z powodu konkurencji i drapieżnictwa.
Przepływ wody tworzy mozaikę siedlisk dla organizmów w wolno płynących rzekach
W wolno płynących rzekach różne aspekty płynącej wody tworzą mozaikę środowisk, dostarczając siedlisk dla szerokiej rzeszy organizmów (rys 3A). Oczywiśce woda płynie w dół biegu wzdłuż brzegów rzeki. Płynąca woda niesie organizmy takie jak nasiona i insekty wodne z regionów położonych w górnym biegu, pozwalając im się rozprzestrzeniać i kolonizować nowe obszary. Rys. 2 Przykłady przepływu wody, materii i organizmów w wolno płynącej i uregulowanej rzece. Tamy zasadniczo zmieniają większość tych przepływów. A. Wolno płynąca rzeka
Strefy nadbrzeżne: Powodzie przynoszą środki odżywcze i nasiona, usuwają śmieci i rośliny Wkład materii organicznej do wodnych łańcuchów żywnościowych Transport organizmów, materiału organicznego i nieorganicznego Strefa nadbrzeżna działa jak filtr Przepływ wód gruntowych
B. Uregulowana rzeka
Transport organizmów, materiału organicznego i nieorganicznego zablokowany Strefy nadbrzeżne są zakłócane iulegają erozji z powodu sztucznego systemu poziomu wody Zdolności filtrowania stref nadbrzeżnych zmniejszone Przepływ wód gruntowych
Materia organiczna i osad ulegają erozji z pewnych obszarów, są transportowane i osadzane w dolnym biegu. Ryby mogą migrować w górę jak i w dół rzeki. Rzeka okresowo wylewa i wysusza brzegi, z powodu zmian w przepływie. Kiedy brzegi rzeki są zalewane otrzymują substancje odżywcze i osady przenoszone przez wodę, podnosząc produktywność wegetacji. Ziemia jest oczyszczana ze śmieci co dodatnio wpływa na rozwój roślin nadbrzeżnych. Śmieci są grupowane w kupki i sterty lub wpadają do rzeki. Nasiona noszone przez płynącą wodę osadzane są na brzegach rzeki. Mogą następnie wykiełkować i wyrosnąć. Powodzie również stanowią zakłócenie dla obszarów nadbrzeżnych powodując erozję gleby nadbrzeżnej i wyrywając rośliny lub ich części. Zapobiega to wyłączaniu mniej licznych gatunków roślin przez te dominujące i tworzy miejsca dla kolonizacji roślinnej. W wyniku tego procesu powstają bogate społeczności roślinne. Materia organiczna z obszarów nadbrzeżnych również wpada do rzeki stanowiąc ważny wkład do sieci żywności wodnej.
Tamy są barierami dla ruchów organizmów i transportu materii
W uregulowanych rzekach przepływ wody został zasadniczo zmieniony (rys. 3B). Tamy blokują transport organizmów, materii organicznej i osadów w dół rzeki. Osad akumuluje się w zbiornikach powyżej tam, a migracja ryb jest blokowana ponieważ większość tam nie posiada działających drabin dla ryb.Sztuczne wahania poziomu wody stanowią stres dla wegetacji nadbrzeżnej która w większości zostaje ograniczona do pasa wzdłuż wysokiego poziomu wody. W retencji rzecznej brzegi rzek są często zalewane i osuszane, podczas gdy brzegi wzdłuż zbiorników wodnych są następnie zalewane podczas sezonu wzrostu, opóźniając wzrost roślin. Zdolność nielicznej wegetacji nadbrzeżnej do zapobiegania wpadnięciu do rzeki nadmiernej ilości substancji odżywczych i toksyn zmniejsza się i mniej substancji organicznej ze stref nadbrzeżnych wchodzi do rzeki. W miarę jak znikają odcinki o szybkim nurcie i wodospady następuje zanik organizmów wyspecjalizowanych w tych siedliskach. Z tego powodu zmieniony model przepływu wody w uregulowanych rzekach hamuje przepływ energii, materii i gatunków. Regulacja przepływu narusza związek pomiędzy głównym kanałem rzeki a obszarem zalewowym (Ward i Stanford 1995). Obszar zalewowy nie jest już zalewany przez rzekę redukując produktywność rzek i i siedlisk obszarów zalewowych. Społeczności roślinności nadbrzeżnej i podmokłej na obszarze zalewowym są zastępowane przez roślinność lądową.Tamy blokują transport osadów powodując pogłębianie się korytarza rzeki poniżej tam. Naturalnie płynące rzeki można określić jako korytarze w krajobrazie gdyż organizmy mogą poruszać się wzdłuż nich lub w nich, przenosząc się do miejsc do których nie mogłyby dotrzeć w inny sposób. Tamy stanowią bariery dla takich ruchów. Tamy nie tylko blokują migrację ryb ale również rosiewanie roślin prze wodę. W naturalnie płynących rzekach duże ilości nasion są rozsiewane przez rzekę podczas powodzi, zaś w uregulowanych rzekach pływające nasiona mają trudności z przedostaniem się poprzez tamy. Obfitość i bogactwo gatunkowe pływającyh nasion są niższe w uregulowanych rzekach (Andersson et al. 2000). Ponadto w sąsiadujących ze sobą mniejszych zbiornikach retencyjnych oddzielonych przez tamy rozwijają się inne flory roślinności nadbrzeżnej pomimo tego że warunki środowiskowe brzegów rzek są podobne. (Jansson et al. 2000b). Głównie gatunki krótko pływających nasion są obecne w niektórych zbiornikach ale brak ich w sąsiednich. Prawdopobodnie krótko-pływające nasioan mają trudności w rozsiewaniu się poprzez tamy ponieważ albo toną albo są wymywane na brzeg. W wolno płynących rzekach nie ma takich przerw w dystrybucji roślin nadbrzeżnych wzdłuż rzek co sugeruje że rozsiewanie nie jest ograniczające.
Rys 4 Porównanie elektrowni wodnych dużej i małej skali. Obydwa typy mają podobny zestaw struktury fizycznej wywierając podobny wpływ na ekosystemy rzeczne. Główna różnica to rozmiar dotkniętych systemów rzecznych. Produkcja energii wodnej na dużą skalę (duża rzeka) Produkcja energii wodnej na małą skalę (mały strumień) Retencja z częstymi wahaniami poziomu wody Tama- suchy odcinek-tunel-rura Energia wodna na małą skalę - alternatywa nieprzyjazna dla środowiska
O małych elektrowniach wodnych często nazywanych energią wodną na małą skalę twierdzi się że mają mniej negatywny wpływ na środowisko w porównaniu do wielkich elektrowni wodnych. Wykonano niewiele szeroko zakrojonych badań biologicznych skutków produkcji energii wodnej na malą skalę ale z dostępnych dowodów wynika że szkoda spowodowana przez małe elektrownie na jednostkę wyprodukowanej energii może być nawet poważniejsza w porównaniu do dużych elektrowni. Warunki fizyczne są takie same dla małych jak i dla dużych elektrowni (rys 4). W obu przypadkach potrzebna jest tama regulująca poziom wody do wlotu elektrowni. Wahania poziomu wody w zbiorniku stworzonym dla potrzeb tamy uzależnione będą od potrzeb elektrowni, co oznacza zwykle częste zmiany poziomu wody. Poniżej tamy często znajduje się odcinek rzeki gdzie kiedyś istniał szybki nurt który wysechł lub ma aktualnie mniejszy przepływ. W dużych rzekach woda może być przenoszona kanałami lub tunelami z koryta rzeki do elektrowni i z powrotem. W małych rzekach i strumieniach woda jest często przenoszona rurami tam i z powrotem do elektrowni. W wielu przypadkach elektrownia znajduje się bezpośrednio na tamie. Przepływ wody na odcinku poniżej elektrowni jest uzeleżniony od działania elektrowni co zwykle oznacza częste i szybkie zmiany w poziomie wody. Najprawdopodobniej najlepiej udokumentowanym przykładem skutków działalności elektrowni wodnej na małą skalę na bioróżnorodność jest badanie skutków zmiany działalności małego, regulowanego strumienia Gunnilboan w centralnej Szwecji (Mőllersten 1998). W 1996 wzrosła intensywność wahań przepływu wody co sprawiło że zalewany obszar często wahał się od 7 do1,2 m. W 1996 i 1997 r brakowało 62 z 198 taksji stwierdzonych w strumieniu przed rozpoczęciem nowej działalności elektrowni i wyginęła tam lokalna populacja stacjonarnego pstrąga . Pokazuje to że skutki działalności elektrowni wodnych na małą i dużą skalę są podobne. Małe elektrownie wodne są małymi kopiami dużych elektrowni, zastosowanymi do małych rzek.
Czy energia wodna jest zrównoważonym rozwiązaniem?
Aby ocenić ekologiczną trwałość źródła energii należy rozdzielić skutki dla środowiska na 1) skutki spowodowane na etapie budowania 2) skutki spowodowane przez produkcję energii podczas cyklu życia elektrowni 3) środki konieczne do przywrócenia środowiska do oryginalnego bądź ekwiwalentnego stanu po zaprzestaniu produkcji energii. Energia wodna z konieczności zakłada że rzeka i jej otoczenie są przekształcone w znacznym stopniu w porównaniu do stanu naturalnego: jeziora są przegradzane tamami, ląd zatapiany na stałe, proste odcinki rzeki jak i odcinki szybko płynące są osuszane i budowane są kanały oraz tunele. Produkcja energii wodnej zmniejsza bioróżnorodność gatunków rzecznych ale czy ta zmiana jest stała czy przejściowa? Szkody wyrządzone ekosystemom mogą być spowodowane głównie podczas etapu budowy, zaś ekosystemy powracają po pewnym czasie do normalnego stanu. Jednakże potencjalna możliwość powrotu do normalnego stanu nadbrzeżnych społeczności roślinnych w czasie jest ograniczona. Bogactwo gatunków roślin nadbrzeżnych wzdłuż zbiornków retencyjnych wzrasta przez pierwszych 30-40 lat po wprowadzeniu regulacji ale zmniejsza się później (rys 5 Nilsson et al. 1997). Warstwa roślinności spada ze średnio 42% na brzegu do 2% bez śladu powrotu do normalnego stanu. Bogactwo gatunków wzrasta w pierwszych dekadach z powodu sukcesywnej kolonizacji nowych brzegów. Wraz z upływem czasu drobnoziarniste gleby ulegają erozji z górnej części brzegów tam gdzie mogą rosnąć rośliny i różnorodność zmniejsza się.
Rys 5 Ilość gatunków roślin na 200 metrowym odcinku brzegu rzeki wzdłuż zbiorników o różnym wieku. Szare linie wskazują średnie bogactwo gatunków na porównywalnych odcinkach w rzekach wolno płynących. Niewypełnione kropki i kreskowane linie to brzegi uformowane przez zatopienie lasów i bagien, a pełne kropki i proste linie to brzegi pozostałe a tej samej pozycji przed wprowadzeniem regulacji.
Linia pionowa: ilość gatunków roślin Linia pozioma: Wiek (w latach) Zbiornik retencyjny, poprzednio: las/bagno, brzeg rzeki
Mniejsza retencja rzeczna
Wzdłuż mniejszych retencji rzecznych bogactwo gatunków roślin nadbrzeżnych wzrasta w ciągu pierwszych 10-20 lat niezależnie od tego czy nowe brzegi powstały na obszarze zalanych lasów/bagien czy też pozostają w tej samej pozycji jak poprzednio, przed regulacją (rys 5). Bogactwo gatunków jest obliczane biorąc pod uwagę dostępny obszar co sprawia że mniejsze retencje rzeczne wydają się prawie tak bogate w gatunki jak brzegi rzek wzdłuż wolno płynących rzek.Jednak obejmują one obszary mniejsze niż przed regulacją. Warstwa rośliności i karłowatych krzewów zmniejsza się o około 50 do 30% na brzegu rzeki. Podsumowując: skutki regulacji jakie odczuwa bogactwo gatunków roślinności nadbrzeżnej to zubożenie ich w okresie około 70 lat od regulacji i prawdopodobnie skutki te są stałe. Energia wodna jest zwykle uważana za czystą ponieważ nie emituje gazów cieplarnianych lub toksyn. Jednak w przypadku gdy na stałe zalewane są duże ilości zakumulowanej materii organicznej, np błot i bagien materia organiczna zostanie wkońcu wyemitowana do atmosfery w formie metanu lub dwutlenku węgla, dwóch najważniejszych gazów cieplarnianych (St. Louis et al. 2000). Emisje te to wkład netto do atmosfery ponieważ niewiele roślin mogących zakumulować wyemitowany węgiel rośnie w zbiorniku. Problem ten staje się duży tylko w sytuacjach gdy ilość organicznej materii przegrodzonej tamą jest duża w porównaniu do produkowanej energii. Materia organiczna często zawiera małe ilości rtęci które zostaną wyemitowane jako wysoko toksyczna rtęć metylowa w miarę rozkładu materii organicznej. Rtęć jest akumulowana w łańcuch żywnościowy, a poziomy rtęci mogą być wysokie w rybach ze zbiorników utworzonych poprzez przegrodzenie tamami dużych obszarów bagien (Rosenberg et al. 1995). Aby przywrócić uregulowaną rzekę do stanu przypominającego oryginalny trzeba by usunąć tamy i przywrócić poprzedni stan koryt rzeki. Koszty związane z taką operacją są ogromne ale pomimo tego są prowadzone projekty usuwania tam uważanych za zbyt kosztowne dla środowiska w relacji do korzyści energetycznych, głównie w USA (Bednarek, 2001). Obecnie stan wiedzy o technikach przywracania rzek do stanu oryginalnego jest niewystarczający aby pozwolić na przywracanie całych rzek do oryginalnego stanu na dużą skalę. Podsumowując: produkcja energii wodnej silnie wpływa na rzekę i jej ekosystemy i ten stan rzeczy utrzyma się tak długo jak długo produkowana będzie w ten sposób energia, a przywracanie rzek do stanu oryginalnego będzie wyjątkowo kosztowne lub niemożliwe.
Cytowana literatura
Andersson, E. Nilsson, C., and Johansson, M. E., 2000 Effects of river fragmentation on plant dispersal and riparian flora. Regulated rivers; Research and Management 16, 83-89.
Łososie wróciły do Wisłoka!
...w dniu wczorajszym na wysokości przepławki na zaporze w Rzeszowie zaobserwowano kilkanaście sztuk dorodnych łososi wędrujących (jak przed 100 laty) na tarło w górę jednego z najczystszych dopływów Sanu. Wisłok - książę podkarpackich rzek znowu jest czysty!!! ("Rzeszowskie Wieści" nr 115 z 10 października 2021 r.)
Czy to fantazja czy rzeczywiście za dwadzieścia lat miejscowe dzienniki doniosą, że do Wisłoka wróciły łososie, które ostatni raz w rzece notowano za czasów naszych pradziadów. Jeśli ryby wrócą to będzie oznaczało, że Związek Komunalny "WISŁOK", dobrze wywiązał się ze swojej statutowej roli.... a zapora pod Włocławkiem stała się bardziej przyjazna naturze ryb wędrownych.
Związek Komunalny "WISŁOK" powołany został w roku 1994 roku z inicjatywy miasta Rzeszowa w celu ochrony środowiska zlewni rzeki Wisłok. Aktualnie Związek tworzy 25 gmin Podkarpacia: Rzeszów, Białobrzegi, Błażowa, Boguchwała, Chmielnik Rzeszowski, Czarna, Czudec, Dynów, Frysztak, Głogów Młp., Hyżne, Iwierzyce, Krasne, Lubenia, Łańcut Gmina, Markowa, Niebylec, Rakszawa, Sokołów Młp., Strzyżów, Świlcza, Trzebownisko, Tyczyn, Wiśniowa, Żołynia (terytorium 2179 km2, 447 000 mieszkańców). Głównym powodem zawiązania Związku było to, że 160-tysieczny Rzeszów codziennie "pije wodę" z powierzchniowego ujęcia na Wisłoku - a woda w rzece nie jest krynicą, wprost przeciwnie - w upalny dzień rzeka cuchnie jak kloaka! Piękna i dzika niegdyś rzeka jest od dziesięcioleci darmowym ściekiem dla zbyt wielu domostw, przyjmuje ogromne ilości fekali i setki ton śmieci nawykowo wyrzucanych do małych wiejskich strumieni stanowiących jej dopływ. Takiego stanu rzeczy nie mogą zmienić pojedyncze gminne oczyszczalnie ścieków. Potrzebny jest system i zamiana świadomości wszystkich mieszkańców dorzecza. Z tego powodu dwa najpoważniejsze programy Związku ("Rozwój funkcji metropolitarnych Aglomeracji Rzeszowskiej poprzez uporządkowanie gospodarki ściekowej"- projekt do Funduszu PHARE 2000 i "Kompleksowa poprawa jakości wody pitnej dla aglomeracji rzeszowskiej" (realizacja w latach 2002 - 2006 r.) - projektu do Funduszu ISPA 2001) związane są z systemem ochrony zlewni rzeki.
By zmienić ekologiczną świadomość mieszkańców, nowy Zarząd Związku w 1999 roku przyjął do realizacji opracowany program edukacji ekologicznej "WISŁOK 2000". Program uzyskał wsparcie finansowe Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i GW oraz WFOŚiGW w Rzeszowie. Pomoc okazały m.in. ambasady USA, Kanady, brytyjski fundusz Know-How, lokalne i regionalne władze i instytucje. Na czteroletni program składa się min. cykl warsztatów szkoleniowych dla lokalnych liderów ekologii (wójtów i burmistrzów, nauczycieli, instruktorów harcerskich, księży i katechetów, pracowników samorządowych - Gminnych Koordynatorów Edukacji Ekologicznej), konkursy ekologiczne (Wiecznie Zielone Drzewo - pasjonujący konkurs dla szkół opisany na stronie www. wislok.pl), program "Wypraw w poszukiwaniu Ekolandii" gdzie na 7 specjalnie opracowanych trasach przeszkoleni ekolodzy-przewodnicy uczą ekologii w grach, zabawach i ćwiczeniach. Do czerwca 2002 roku odbyło się ponad 250 wypraw z udziałem 9000 dzieci i 500 nauczycieli, a każda wyprawa obejrzała modelowe gniazdo recyklingowe i oczyszczalnie ścieków, "zwiedziła" dzikie wysypisko i nielegalny ściek oraz odnalazła mityczną Ekolandię na terenie jednego z podkarpackich rezerwatów przyrody. W program "WISŁOK 2000" wpisane zostały coroczne obchody Dnia Ziemi w formie ekologicznego plenerowego happeningu, Akcje Sprzątania Świata oraz Kongresy Liderów Ekologii podsumowujące każdego 6 grudnia mijający ekologiczny rok. Program nie mógłby być skutecznie realizowany bez sojuszników i przyjaciół Związku. Na zimowym szkoleniu liderów ekologii w Żywcu (w lutym br.) gościliśmy ekologów z Klubu Gaja. Prezes Klubu Jacek Bożek z pasją dzielił się swoimi doświadczeniami związanymi z ochroną polskich rzek. Mamy nadzieje że program będzie kontynuowany i do Wisłoka wrócą łososie, a młodzi ekolodzy z Podkarpacia nie będą wygrywać związkowego konkursu na ekologiczne h'AIKU pesymistycznym tekstem:
Wisłok jest taki, ze ryby, ptaki i raki płyną do Itaki
Mirosław Ruszała Pełnomocnik Zarządu ds. edukacji ekologicznej
Związek Komunalny "WISŁOK" 35-234 Rzeszów, ul. Siemieńskiego 18a Tel/fax: (0-17) 8611770 e-mail: zkwislok@intertele.pl http://www.wislok.pl/
Woda i czas - płyną
Z Bernardem Kwiatkowskim, prezesem Fundacji "Kaskada Dolnej Wisły", rozmawia Krzysztof Lietz
- Ekolodzy skupieni w Światowym Funduszu na Rzecz Przyrody (WWF) są przeciwni budowie jednej zapory w okolicy Nieszawy - Ciechocinka, która miałaby zapobiec groźbie ewentualnej katastrofy stopnia we Włocławku, a Pan wciąż swoje, że należy postawić całą kaskadę, składającą się jeszcze z siedmiu tam: w Wyszogrodzie, Płocku, Ciechocinku, Solcu Kujawskim, Chełmnie, Kwidzynie i Tczewie. - Bo energia wodna to jedno z nielicznych polskich bogactw, które możemy z korzyścią zagospodarować. Unia Europejska. dla której przecież dążymy, zaleciła krajom kandydackim szybkie wybudowanie sieci autostrad i zwiększenie produkcji energii odnawialnej. Do 2007 roku mamy jej zużywać 12 procent. Dzisiaj wytwarzamy jej zaledwie 2.4 procenta. Czy ma dojść do tego, że w przyszłości będziemy zamykać swoje elektrownie węglowe i kupować energię odnawia1rią u są- siadów? Tacy jesteśmy bogaci? - Ekolodzy uważają jednak, że nie potrzeba budować nowego stopnia podpierającego Włocławek, a rozebrać tę tamę będzie po kłopocie, a na dodatek znacznie taniej... - ... i dobrowolnie zrezygnujemy też ze 160 MW czystej energii z hydroelektrowni we Włocławku i z mostu. który biegnie po koronie stopnia. Czym ekolodzy chcą zastąpić tę stratę energii? Może rozpaleniem większego kotła w elektrowni węglowej? Mostów na Wiśle też mamy za mało. - Eksperci polskiego odłamu WWF dowodzą, te nie stać nas na budowę stopnia w Nieszawie-Ciechocinku, bo kosztować to może budżet około 400 mln zł. Nie ma więc sensu mówić o budowle całej kaskady. - Nieprawda. Wyłożone na stopień wodny i hydroelektrownię we Włocławku pieniądze zwróciły się po siedmiu latach. Teraz woda tam sobie płynie i przy niewielkich nakładach na obsługę turbiny mamy czysty zysk. Gdyby współpracowało ze sobą osiem hydroelektrowni. byłby to złoty interes. Ktoś jednak te inwestycje musiałby sfinansować? Nie myśli Pan chyba, że budżet da się w to wciągnąć. -Nikt od niego tego nie wymaga. Obiekty te wybuduje prywatny kapitał. Są już zainteresowani udziałem w realizacji programu kaskady. Mogę wymienić np. konsorcja z Austrii, Włoch, a nawet Wielkiej Brytanii. Jeśli ktoś nie wierzy, spróbujemy ogłosić na to przetarg. -Kapitał zagraniczny nie pobuduje nam przecież elektrowni produkujących energię odnawialną z czystej sympatii? - Dlatego mówię o systemie koncesyjnym. To jedyny sposób. aby cokolwiek powstało za prywatne pieniądze. Wybudowany obiekt użytkowałby przez jakiś czas. np. 15-25 lat. jego inwestor. Po upływie terminu umowy koncesyjnej przejmowałby go skarb państwa. - Jak Pan chce przekonać ekologów, że kaskada dolnej Wisły ma sens? - Najpierw trzeba przekonać najwyższe władze. że jej budowa leży w gospodarczym interesie Polski. To jest moim zdaniem bezsprzeczne. Zespół hydroelektrowni to około 1500 MW tak pożądanej. czystej ekologicznie energii. Przecież ten sposób jej wytwarzania jest już opanowany do perfekcji. Jeszcze przez długi czas nie zastąpią go żadne wiatraki. energia słoneczna czy biogazy. Proszę zauważyć. że ekolodzy protestujący przeciwko nowym stopniom wodnym nie proponują nic w zamian. nie licząc oczywiście rozebrania zapory we Włocławku. Budowa kaskady ożywi gospodarczo nasz region. Według wstępnych szacunków. przy budowie każdego stopnia zatrudnienie bezpośrednio i pośrednio znalazłoby tysiąc osób. - Konia z rzędem, jeśli to przekona przeciwników kaskady... - Nie ukrywam. że prowadzimy w tej sprawie intensywny lobbing. Powstanie kaskady chcielibyśmy skojarzyć z budową autostrady A-l z Gdańska do Torunia I dalej na południe. Uważam bowiem. że obie te inwestycje wzajemnie się uzupełniają. Kaskada da siedem nowych mostów. które włączone do krajowej sieci dróg wzmogą ruch na autostradzie. Proszę bowiem pamiętać, że właśnie dość kiepskie rokowania co do jego nasilenia, a co za tym idzie zbyt małe dochody z opłat za przejazd, są jednym z powodów braku porozumienia w sprawie rozpoczęcia budowy odcinka A-l z Gdańska do Torunia. - Pan uważa, że ma rację, ale to za mało. - Dlatego napisaliśmy informację o tym przedsięwzięciu do Prezydenta RP, który odpowiedział nam, że jest nim zainteresowany. Podobnie jest z wojewodami kujawsko-pomorskim i pomorskim. Jestem też przekonany. że największych zwolenników znajdziemy w gminach bezpośrednio zainteresowanych tymi inwestycjami. Tam najlepiej wiedzą. co to jest marazm gospodarczy, i że trzeba go jak najszybciej przezwyciężyć. "Nowości" 1 luty 2002 rok
We are one - all for earth, earth for all
Pod takim właśnie hasłem odbywały się w Bajce Klubu Gaja kolejne, interesujące warsztaty edukacyjne Spotkanie, mówiąc najkrócej, miało na celu zbliżenie młodzieży z krajów Europy Wschodniej i Zachodniej. Tematami było rolnictwo, gospodarka wodna i aktywność obywatelska. Wzięło w nim udział prawie 30 osób z Holandii, Wielkiej Brytanii, Szwecji, Rumunii i Polski. Przez tydzień w ośrodku Bajka odbywały sie nasze warsztaty, wizyta w gospodarstwie ekologicznym w Jeleśni, wycieczka do źródeł Wisły i jako ukoronowanie spotkania happening w Bielsku-Białej w sobotę 11 maja. Jak narodził się pomysł takiego spotkania? Muszę przyznać, że bardzo zainspirowała mnie współpraca Klubu Gaja z Anglikami w ramach kampanii Our belief. Po naszej wizycie w Wielkiej Brytanii w sierpniu 2000 postanowiłam coś podobnego zorganizować. Pomogła mi w tym organizacja eyfa z Amsterdamu, która zresztą w Klubie Gaja odbyła swoje Spotkanie Zimowe w lutym 2001. Po długich perturbacjach i oczekiwaniu na decyzję Komisji Europejskiej która miała nasz projekt sponsorować wreszcie dowiedzieliśmy się że projekt został zatwierdzony. Radość - tak - ale i ogrom pracy do wykonania. W międzyczasie niektórzy uczestnicy i organizacje wykruszyli się, trzeba było znaleźć nowych. Wszystko to koordynowałam z Amsterdamu z biura eyfy. W końcu przyjechali! 30 bardzo różnych osób. Niektórzy z nich już znali Klub Gaja - szczególnie ludzie z Enviroyouth z Yorkshire w Wielkiej Brytanii którzy uczestniczyłi w kampanii Our belief. Lecz wielu uczestników było po raz pierwszy w Polsce. Wszystkim bardzo podobała się wizyta w gospodarstwach ekologicznych w Jeleśni. Z zapałem zbieraliśmy kamienie z pola gospodarza oczyszczając je w ten sposób pod siew i przyczyniając się do utwardzenia polnej drogi, na którą kamienie zostały na koniec wysypane. Po ciężkiej pracy wspaniały posiłek przygotowany przez pania Helenę Duszę cieszył się ogromnym wzięciem. Ale to nie był koniec atrakcji, gdyż mogliśmy sobie sami zmielić mąkę na podpłomyki na starych góralskich żarnach tradycyjnym sposobem! Asystowała nam w tym telewizja, dziennikarze i lokalne władze. Kilka osób udzieliło krótkich wywiadów dla radia i prasy. Widać było że media były zainteresowane tym wydarzeniem - nie tak często bowiem do Jeleśni przyjeżdża tak duża grupy młodzieży z całej Europy zbierać kamienie z pola i mielić mąkę na żarnach. Podczas wizyty w gospodarstwie dowiedzieliśmy się o zmianach prawnych, które zagrażają bytności małych gospodarstw w Polsce. Temat ten został potem wykorzystany jako przekaz naszego happeningu, który odbył się kilka dni później w Bielsku-Białej. Chcieliśmy w nim zamanifestować naszą solidarność z drobnymi gospodarstwami, które często produkują żywność ekologiczną w przeciwieństwie do wielkich, zmechanizowanych ferm tak powszechnych w Zachodniej Europie. Widzimy w tym szansę dla Polski w przyszłej zjednoczonej Europie, jako kraju którego rolnictwo wciąż jest ekologiczne do czego z kolei w wielu krajach Europy Zachodniej się aktualnie powraca. Oprócz wizyty w gospodarstwie odbywały się różne warsztaty, przygotowywane przez poszczególne grupy i organizacje. Ich tematyka dotyczyła na przykład kampanii Teraz Wisła Klubu Gaja, produkcji żywności (Philippa Gallop z Wielkiej Brytanii), aktywności społecznej (Tudora Balinisteanu z Rumunii) czy też projektu ośrodka/gospodarstwa w Bristol w Wielkiej Brytanii (Ell Southern). Ich ciekawym uzupełnieniem była wycieczka do źródeł Wisły w góry Beskidy gdzie uczestnicy mogli zobaczyć na własne oczy początek rzeki o której tyle się nasłuchali podczas warsztatów i mogli nacieszyć się jej smakiem i czystością . Niezwykłe to przeżycie, skoro wiemy w jakim stanie są wody Wisły w jej dolnych odcinkach.
Pogoda dopisywała nam niespodziewanie. Cały czas świeciło piękne słońce. Było to ważne bo wiele zajęć odbywało się na powietrzu. Tak jak happening, do którego próby obywały się co wieczór mimo zmęczenia uczestników. Nie było łatwe zebranie wszystkich i zmobilizowanie grupy do dodatkowego wysiłku po całym dniu wypełnionym zajęciami. Mimo to udało się wszystko nadspodziewanie. W sobote 11 maja rano przeszliśmy ulicami Bielska-Białej przy dźwiękach dzikiej muzyki granej na nieprawdopodobnych instrumentach: polewaczce do kwiatów, różnego rodzaju tamburynach, bębnach, trąbkach...Prowadziło nas drzewo wykonane z gałezi i papieru z Jenny Cowell w środku..Mieliśmy na sobie kostiumy i maski własnoręcznie wykonane. Podczas happeningu Jacek Bożek i Philippa mówili o tym żeby ratować małe gospodarstwa rolne w Polsce. Rozdawaliśmy potem publiczności jabłka z lokalnego gospodarstwa aby przekonać ich do kupowania lokalnych produktów. Kulminacją happeningu był ogromny okrąg utworzony przez nas i publiczność na centralnym placu Bielska-Białej. W różnych językach wykrzykiwaliśmy hasło "ziemia dla wszystkich, wszyscy dla ziemi". Wieczorem tego samego dnia odbyło się wspaniałe ognisko z góralską muzyką, które bardzo się przyczyniło do integracji grupy. Śpiewy i dzikie tańce trwały przez pół nocy.
Oto krótka relacja jednej z uczestniczek, Nory Uitterlinden z Holandii:
"Ludzie biorący udział w tym projekcie byli bardzo różni, lecz wszyscy wydawali się podzielać aktywną postawę wobec ochrony środowiska. Ta wspólna cecha oznaczała że mogło być nam lepiej ze sobą pomimo różnic kulturowych niż z ludźmi w naszych własnych krajach którzy mniej dbają o środowisko.Było to zaskakujące odkrycie.(...) Demonstracja pod koniec tygodnia przerosła moje oczekiwania. Uczestnictwo w niej dawało dobre odczucie I myślę że wszyscy ci którzy brali w tym udział mieli podobne odczucia. Satysfakcjonujące było również to, że pokazywaliśmy ludziom na ulicy co myślimy o ochronie środowiska. Uważam że pokazaliś,y im to w miły sposób rozdając jabłka i karteczki z przykładami co mogą sami zrobić dla ochrony środowiska."
Podsumowując, jeszcze raz dziękuję bardzo wszystkim uczestnikom, eyfie, Klubowi Gaja i wszystkim osobom które nam w jakiś sposób pomagały za to że przyczynili się do realizacji tego przedsięwzięcia. Bez Was byłoby to niemożliwe!
Agnieszka Przygodzka
WEZWANIE Z DOLINY NARMADA
Na świecie 30 - 60 milionów ludzi zostało w ciągu ostatnich lat dotkniętych skutkami budowy wielkich tam. Około 2 mln. ludzi jest przesiedlanych co roku z powodu budowy tam. Od 1997 roku 14 marca organizowany jest Międzynarodowy Dzień Akcji Przeciwko Tamom. W Indiach od wielu lat trwają protesty ludności zagrożonej budową tam w Dolinie Narmada. Wysiedleńcy okupują miejsca budowy nawet za cenę życia. Rządowy Projekt Zagospodarowania Doliny Rzeki N armada obejmuje budowę 30 wielkich tam, 135 średnich i 3000 małych. Prace nad projektem ciągną się już kilkadziesiąt lat bez widocznych efektów. Budowa większości tam nie została jeszcze nawet rozpoczęta. Oparta na rzece kultura Doliny Narmada została bezpowrotnie zniszczona. Trwa degradacja środowiska naturalnego i niszczenie regionalnych tradycji kulturowych.
Przeciwko tym działaniom protestuje już nie tylko sama ludność Doliny Narmada, ale także wiele organizacji ekologicznych na świecie, m.in. International River Network. W dniu 6 października 2000 roku Klub Gaja zorganizował przed Ambasadą Indii w Warszawie akcję solidarnościową z protestującymi przeciwko budowie tam w Dolinie Narmada.
|
|
|
|