nowości na e-mail
wpisz adres:


napisz do nas
Copyright © Klub Gaja
Strona Główna » Co Robimy? » Chronimy Przyrodę » Kampania "Teraz Wisła" » Wydawnictwo "Wisła Fax" » Wisła Fax - numer 34
Wydawnictwo "Wisła Fax"
aktualna pozycja:
» Wisła Fax - numer 43
» Wisła Fax - numer 42
» Wisła Fax - numer 41
» Wisła Fax - numer 40
» Wisła Fax - numer 39
» Wisła Fax - numer 38
» Wisła Fax - numer 37
» Wisła Fax - numer 36
» Wisła Fax - numer 35
Wisła Fax - numer 34
» Wisła Fax - numer 33
» Wisła Fax - numer 32
» Wisła Fax - numer 31
» Wisła Fax - numer 30
» Wisła Fax - numer 29

Wisła Fax - numer 34

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

marzec 2001 rok


BAJKA W BAJCE KLUBU GAJA


Ostatni tydzień kwietnia spędziłam wraz z moimi podopiecznymi w Bielsku- Białej w ośrodku ,,Bajka Klubu Gaja" i pobyt ten na długo zostanie w mojej pamięci. Przyjechałam z grupą 25 uczestników programu ,,Młodzież, Gmina, Środowisko", uczniami szkół średnich z Książa Wielkiego, Pasłęka, Rawy Mazowieckiej, Starachowic, Dzierzgonia, Poddębic i Janowa Lubelskiego.

 

Program ten jest prowadzony już ponad trzy lata przez Fundację Wspomagania Wsi z Warszawy. Polega on na samodzielnym przeprowadzaniu przez młodzież akcji badania poziomu zanieczyszczeń wody w wybranych wspólnie z Urzędem Gminy wsiach. Uczniowie otrzymują od fundacji aparaturę i odczynniki. Przechodzą przez szereg szkoleń, uczestniczą w obozach i warsztatach. Miejsca pobierania próbek wody do analizy ustalane są na podstawie wyników specjalnej ankiety, mającej na celu ocenę sposobu postępowania w poszczególnych gospodarstwach z odpadkami i ściekami, prawidłowe stosowanie nawozów oraz zaopatrzenie w niezbędne urządzenia służące ochronie środowiska takie jak szamba, płyty gnojowe itd. Na podstawie otrzymanych wyników badań młodzież sporządza raport a następnie prezentuje go mieszkańcom gminy i samorządowi.

Do Bajki przyjechali najbardziej ,,zasłużeni" uczestnicy programu MGŚ - młodzi eksperci od spraw ochrony środowiska w swojej gminie. Przyjechali, aby wymienić się doświadczeniami, podsumować swoje osiągnięcia i przygotować się do roli przyszłych trenerów w nowych gminach przystępujących do realizacji programu. Wyjazd do Bielska i uczestnictwo w warsztatach prowadzonych przez Klub Gaja było nagrodą za  dotychczasową ciężką pracę. 

 

,,Wojownicy z Gai" - bo tak nazywaliśmy mieszkańców Bajki już od pierwszej chwili spodobali się młodzieży. Byli bowiem trochę zagadkowi a zarazem bardzo przyjaźni. Stworzyli domową atmosferę - zawsze palił się ogień w kominku, unosił się smakowity zapach przypraw używanych w wegetariańskiej kuchni, nasze oczy cieszyły fantazyjnie pomalowane kolorowe ściany, uwagę przykuwały ciekawe zdjęcia lub obrazki, a pod nogami kręciły się dwa zakochane w sobie pieski, które zawsze można było pogłaskać i przytulić. ,,Tutaj się mięsa nie je"- powiedział pierwszego dnia Jacek Bożek. ,,Ciapka znaleźliśmy przy drodze, potrącił go samochód, leżał potem w szynach, ale żyje. Suczce rośnie guz i bardzo cierpi z tego powodu, co jakiś czas przechodzi operację, nie chcieliśmy jej uśpić". To na początek. Następnego dnia poznaliśmy historię Klubu Gaja i nikt już nie miał wątpliwości, że ,,zwierzę nie jest rzeczą", a ,,cyrk jest śmieszny nie dla zwierząt". Dużą frajdę mięliśmy lepiąc w glinie i malując własne koszulki z napisem ,,woda źródłem życia". Na warsztatach ,,Jak uratować rzekę" poznaliśmy sposób prowadzenia kampanii ,,Teraz Wisła". Nasi uczestnicy doskonale orientowali się w sprawach związanych z czystością wody. Mieli okazję porównać swoje wiadomości jak również umiejętności. Okazało się, że wiele wiedzą i maja dużą praktykę, a badaniami wody prowadzonymi we własnej wsi można się pochwalić. ,,To strasznie dobra robota, to, co robicie" - usłyszeliśmy od Jacka, Darka i Pawła. Nie tylko Klub Gaja prowadzi kampanie, my też - przecież chodzimy od domu do domu, zadajemy pytania, wyjaśniamy, namawiamy, organizujemy zebrania  gdzie tłumaczymy przyczyny powstawania zanieczyszczeń środowiska. To jest nasza kampania, tylko cicha i mrówcza. Nie przebieramy się, nie malujemy, ale wszyscy mieszkańcy o nas wiedzą. Nie wiedzieliśmy jak się robi przedstawienia, ale ,,Klub Gaja" nam pokazał. Może następnym razem i my spróbujemy. Nikt nie miał wątpliwości, że Wisłę, ostatnią naturalną rzekę Europy trzeba ratować, ale dzięki opowieściom o Wiśle bardziej  jasne stało się to, że trzeba ratować staw, rzeczkę i studnie tam gdzie mieszkamy. Na koniec naszego pobytu przeszliśmy Drogę Wojownika Gai. Największe wrażenie wywarł nocny spacer. Nie każdy wytrzymał, ale było warto. Uczyliśmy się słuchać Ziemi, czuć jej oddech i szanować ją jak matkę.

Największym moim zaskoczeniem było to, że w czasie tych zajęć uczyliśmy wiejskie dzieci słuchać przyrody. Tutaj, bowiem odkryły one, że nie trzeba nastawiać muzyki ,,na ful" i warto wyjąć z uszu słuchawki od walk-man'a. Myślałam, że młodzież żyjąca na co dzień z dala od zgiełku i hałasu miasta umie słuchać ptaków i mnie tego nauczy, tymczasem uświadomiłam sobie jak duża istnieje potrzeba, aby tego uczyć w szkołach, pokazać jak słuchać lasu, drzew i wszystkiego dookoła oraz co można usłyszeć, jeżeli przestanie się mówić, rozmawiać, wydawać z siebie dźwięki. Jak wiele spustoszenia może zrobić głośna muzyka, łomot wydostający się z każdego nastawionego głośno radia czy magnetofonu?
Wiele się w Bajce nauczyliśmy, wiele radości dało nam przebywanie z ,,Wojownikami" Klubu Gaja. Było to nasze pierwsze spotkanie i z pewnością nie ostatnie. W Bajce pojawimy się niebawem. Droga uczestników programu ,,Młodzież, Gmina, Środowisko" nie raz przetnie się z Drogą Wojowników Gai. A wtedy znowu posłuchamy lasu. Razem jak starzy przyjaciele.
 
Ewa Żuławnik, kierownik programu ,,Młodzież, Gmina, Środowisko" 


OCHRONA PRZYRODY I KRAJOBRAZU NA PRZYKŁADZIE MAŁOPOLSKIEGO PRZEŁOMU WISŁY


Małopolski Przełom Wisły to fragment Wisły Środkowej między Zawichostem, a Puławami. Nie ulega wątpliwości, że to najbardziej malowniczy odcinek rzeki.

 

Szczególnie efektowny jest stromościenny kanion między Podgórzem, a Puławami. Prawe jego zbocze, stanowiące krawędź Równiny Bełżyckiej i Wyżyny Lubelskiej, jest wyższe i osiąga wysokość względną do 90 m. Zbocze lewe, kończące Równinę Radomską jest równie strome, ale nieco niższe bo pozbawione pokrywy lessowej. Nasłonecznione, lessowe i wapienne skarpy porastają murawy i zarośla kserotermiczne. We wtopionych od wieków w tutejszy krajobraz kamieniołomach (dziś już nieczynnych) odsłaniają się unikalne profile geologiczne - zapisana w skałach historia morza kredowego. Ograniczona do kilometrowej doliny rzeka przerzuca swój nurt raz bliżej lewego, a raz prawego brzegu. Wystarczy jeden przybór wody aby wczorajszy układ wsyp, piaszczystych łach i zdradliwych przykos stał się nieaktualny. To urozmaicenie warunków siedliskowych bardzo odpowiada wielu gatunkom wodnego ptactwa. Odwiedzającym Kazimierski Park Krajobrazowy gościom wyjaśniamy często, że oglądają ostatnią wielką, dziką rzekę Europy. Nie jest to tak do końca prawda. Fachowcy mówią, że jest to rzeka dziczejąca, a nie dzika. Z kolei hydrotechnicy oburzą się na stwierdzenie, że Wisła w rejonie Kazimierza jest nieuregulowana. Przyjmijmy więc, że Wisła Środkowa nie została skanalizowana tak jak większość rzek Europy Zachodniej. Jakby nie określać jej dzisiejszego stanu najważniejsze, że pozostała piękna i pełni z powodzeniem rolę paneuropejskiego korytarza ekologicznego.

Na temat przyrodniczego znaczenia Wisły napisano już wiele prac naukowych, a powstaną pewnie następne. I bardzo dobrze, ponieważ z naszych kontaktów międzynarodowych wynika, że walory ekologiczne Wisły są bardziej doceniane na Zachodzie niż u nas. Przyzwyczajeni do rachunku ekonomicznego  Amerykanie pytali kiedyś ile kosztuje rocznie utrzymanie Wisły w takim dzikim stanie ?

Analizę fitosocjologicznych i faunistycznych walorów Wisły chciałbym zostawić fachowcom. Myślę, że zrobią to lepiej ode mnie. Ja chciałbym skoncentrować się na wyjaśnieniu fenomenu krajobrazowego z którym niewątpliwie mamy do czynienia w rejonie przełomowego odcinka Wisły Środkowej. Ten fragment doliny Wisły, zanim zainteresował przyrodników, przyciągnął uwagę artystów. To oni już w XIX wieku zostali urzeczeni wyjątkowością tutejszych plenerów. Za artystami zaczęli zjeżdżać turyści i wczasowicze. W okresie międzywojennym Kazimierz był już znanym letniskiem. Funkcjonowanie miasta było ściśle związane z Wisłą. Rzeka pełniła w tym czasie wiele funkcji: umożliwiała tanią komunikację i transport, dostarczała ryb na sprzedaż i piachu na budowy, była wreszcie ulubionym miejscem uprawiania sportu i rekreacji. Po wojnie wiele z tych funkcji stopniowo zanikało. W pewnym okresie nawet turystyka wodna znalazła się w zupełnym zaniku. Ważnymi, choć nie jedynymi, przyczynami tego regresu stały się: zanieczyszczenie rzeki i brak infrastruktury turystycznej. Obecnie, po trwającym kilka lat zachwycie hałaśliwą turystyką zagraniczną, obserwowany jest ponowny wzrost zainteresowania tradycyjną turystyką wodną. Daje ona niepowtarzalną możliwość obcowania z przyrodą i szansę na najszybszą regenerację sił psychicznych.

To nie turystyka wodna przyciąga jednak do Kazimierza i Janowca setki tysięcy turystów. Przyczyną tej nieustającej mody jest unikalny krajobraz (choć myślę, że większość turystów nie zdaje sobie z tego sprawy). Co jest więc nadzwyczajnego w panoramach widokowych rozciągających się z obu brzegów rzeki. Prawdę mówiąc dopiero niedawno znalazłem odpowiedź na to pytanie. Mamy tu do czynienia z rzadkim już nie tylko w skali kraju, ale także Europy przykładem krajobrazu kulturowego harmonijnego. Jestem przekonany, że łatwiej na naszym kontynencie o krajobrazy pierwotne, a zwłaszcza naturalne niż te, które zostały przez człowieka przekształcone ale nie zdewastowane. Patrząc ze Wzgórza Zamkowego w Janowcu, aż po widnokrąg nie dostrzeżemy żadnego obiektu antropogenicznego degradującego krajobraz. Nie widać nawet linii wysokiego napięcia. Panorama jest niezwykle urozmaicona. Nie brakuje w niej oczywiście elementów antropogenicznych. Są to jednak na ogół obiekty zabytkowe, wspaniale wkomponowane w wyjątkowo bujną roślinność lessowych wzgórz i wąwozów. Jak to się stało, że w ciągu kilku stuleci nikomu nie udało się zachwiać tej delikatnej równowagi między naturalnymi i kulturowymi elementami krajobrazu ? Trudno powiedzieć. Od pewnego czasu to efekt świadomej działalność ludzi i instytucji odpowiedzialnych za ochronę dziedzictwa historycznego i przyrodniczego. Przedtem to chyba po prostu wynik ciągu szczęśliwych zbiegów okoliczności.

Krajobrazy powinno się jednak oglądać, a nie o nich opowiadać. Dlatego nie będę dalej zachwalał tego co i tak większość z Państwa zna. Chciałbym teraz skoncentrować się na problemach i dylematach związanych z dzisiejszą i przyszłą ochroną Małopolskiego Przełomu Wisły. Cała prawobrzeżna część doliny jest otoczona różnymi formami ochrony. Są tu dwa parki krajobrazowe, obszar chronionego krajobrazu, dwa rezerwaty i wiele projektowanych form ochrony przyrody. Właściwie tym optymistycznym akcentem można by całą sprawę zamknąć. Sytuacja nie jest jednak taka prosta. Po pierwsze system ochrony lewej strony Wisły, a co za tym idzie całej doliny, jest mocno "dziurawy". Brak jest jednolitej koncepcji ochrony tego specyficznego obszaru funkcjonalnego. Po drugie (a może właśnie po pierwsze) skuteczność i sposób wykonywania ochrony wymagają ciągłego doskonalenia. Trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z obszarem, gdzie niemal wszystkie grunty stanowią własność prywatną, a wartość działek w zależności od możliwości ich zagospodarowania (konkretnie zabudowy) zmienia się niekiedy kilkudziesięciokrotnie. Żyjemy w kraju o umacniającej się gospodarce rynkowej, a o kierunkach rozwoju regionalnego decydują samorządy. Pozycja prawna zarządu parku krajobrazowego jest w tym układzie bardzo słaba. Coraz częściej restrykcyjne egzekwowanie zakazów zastępujemy żmudnymi negocjacjami, które w ostatecznym efekcie okazują się skuteczniejsze. Sami, bez wsparcia samorządów oraz miejscowych i ogólnopolskich autorytetów, niewiele zdziałamy. Jedyną szansą jest wykazanie, że dzika rzeka i unikalny krajobraz to także towar i to taki, który można sprzedawać wielokrotnie.

Nadwiślańskie gminy na ogół zdają sobie sprawę, że ich największą szansą jest turystyka. Łatwo jednak o takie teoretyczne deklaracje, trudniej o efekty praktyczne. Turystyka, która mogłaby stać się rzeczywistym kołem zamachowym gospodarki wymaga ogromnych nakładów inwestycyjnych. O inwestorów w naszym rejonie Polski trudno, a jeżeli już się pojawią to chcą mieć wszystko co najlepsze i najcenniejsze. Jak wytłumaczyć biednej gminie, dręczonej bezrobociem, że budowa zespołu hotelowo - rekreacyjnego za wiele milionów dolarów, w najbardziej eksponowanym miejscu doliny, może okazać się szczęściem na krótką metę ? To na prawdę nie jest proste. Myślę, że i tak samorządy z którymi współpracujemy  od lat wykazywały dotąd bardzo wysoki poziom świadomości ekologicznej. Świadczą o tym zatwierdzone studia uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gmin oraz opracowania międzygminne, np. "Program ochrony środowiska gmin nadwiślańskich na lata 1999 - 2010". Jak długo jednak będziemy w stanie wygrać z pokusą szybkich pieniędzy, które oferują zamożni inwestorzy ? Jeżeli nie potrafimy wskazać alternatywnych, ale rzeczywiście atrakcyjnych i realnych, możliwości rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego regionu nadwiślańskiego to wcześniej czy później ten unikat krajobrazowy zniknie. Przy pustej kasie gminy i poszerzającej się strefie biedy na wsi, trudno zachwycać się cennymi zbiorowiskami roślinnymi i niepowtarzalnymi krajobrazami.
 Ochrona walorów Małopolskiego Przełomu Wisły powinna, moim zdaniem iść w dwu kierunkach. Pierwszy to doskonalenie formalne i organizacyjne systemu obszarów chronionych. Należy dążyć do unifikacji tego systemu i objęcia nim obu stron doliny. Najlepszym rozwiązaniem byłoby utworzenie wspólnego, międzywojewódzkiego zarządu nadwiślańskich obszarów chronionych, realizującego jednolity plan ochrony i renaturalizacji. Zarząd ten powinien wykonywać zadania ochronne, wdrożeniowe, informacyjne i edukacyjne. Do wykorzystania jest baza i   dorobek Kazimierskiego Parku Krajobrazowego oraz Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym (ze znakomicie funkcjonującym Muzeum Przyrodniczym). Od dłuższego czasu czynimy starania o utworzenie w Kazimierzu Dolnym ponadregionalnego Ośrodka Edukacji Ekologicznej i Ochrony Krajobrazu. Wydaje się nam, że walory regionu w pełni uzasadniają usytuowanie takiej instytucji w Kazimierzu. Rosnąca wciąż moda na przyjazdy do tego zabytkowego miasteczka gwarantuje przy tym finansowe powodzenie całego przedsięwzięcia.

Drugi kierunek działań, mogących przyczynić się do większej skuteczności ochrony, związany jest z włączeniem w zadania ochronne samorządów. Wymaga to osiągnięcia konsensusu uwzględniającego uzasadnione potrzeby i aspiracje nadwiślańskich miejscowości. Nie będzie to oczywiście łatwe. Niezbędne mogą okazać się również pewne ustępstwa ze strony "ochroniarzy". Bez poparcia, a przynajmniej przyzwolenia samorządów, nie da się jednak w dzisiejszych realiach podejmować dużych programów ochronnych. Wszystko oczywiście zależy od pieniędzy. Gminy decydując się na ochronę części swego obszaru, a więc nieuniknione ograniczenia, muszą mieć świadomość korzyści jakie mogą z tego wyniknąć. Region nadwiślański nie był dotąd rozpieszczany przez fundusze celowe. Wiadomo, kredyty są głównie dla bogatych, a gminy leżące w obrębie MPW do nich nie należą. Również zagraniczne środki pomocowe docierają tu w niewielkim stopniu i tak naprawdę nikt nie wierzy, że to może się zmienić. Gdyby jednak udało się zwrócić uwagę kompetentnych władz i instytucji na ponadregionalne, a może nawet ponadkrajowe walory Wisły Środkowej to być może zyskają na tym również ludzie mieszkający w nadwiślańskich miejscowościach. Zdobylibyśmy w ten sposób najcenniejszych, bo miejscowych, sojuszników.

Sytuacja dojrzała chyba do podjęcia interdyscyplinarnego programu ochrony i zagospodarowania doliny Wisły Środkowej, na wzór podobnych przedsięwzięć z Europy Zachodniej (i mam nadzieję, że przy pomocy pochodzących z stamtąd środków finansowych). Byłoby w nim miejsce dla ekologów, architektów krajobrazu, historyków, specjalistów od turystyki, ale także dla hydrotechników. Niezbędna okazać się może bowiem proekologiczna modernizacja budowli regulacyjnych i przeciwpowodziowych, a także odtworzenie szczególnie cennych siedlisk. Z moich prywatnych kontaktów z hydrotechnikami wynika, że wiedzą jak to zrobić.

Zdaję sobie sprawę, że przedstawione powyżej pomysły mają dość ogólny charakter, ale jest to raczej głos w dyskusji niż konkretny program działań. W razie potrzeby możemy nasze propozycje skonkretyzować. Na obecnym etapie byłoby wskazane, gdyby udało się skoordynować inicjatywy pojawiające się w różnych ośrodkach i różnych środowiskach. Z tego co wiem w pewnym przynajmniej zakresie taką koordynująca rolę może odegrać WWF.

Przyroda i krajobraz Małopolskiego Przełomu Wisły zostaną ochronione, jeżeli uda się je przedstawić w kategoriach ekonomicznych, a nie ideologicznych. Jestem przekonany, że nadwiślańskie położenie może stać się dla wielu miejscowości atutem gospodarczym i to bez groźby degradacji walorów przyrodniczych i krajobrazowych doliny rzeki. Potrzebny jest do tego rozsądny kompromis ekologów, hydrotechników i lokalnych samorządów. Nie ulega wątpliwości, że ten kompromis bardzo pomogłyby osiągnąć zewnętrzne środki finansowe zasilające fundusz "Nowego Programu Dla Wisły Środkowej" (jestem skłonny poprzeć każdą inną nazwę).

Mgr inż. Adam Madejski
Dyrektor Zespołu Lubelskich
Parków Krajobrazowych


Zarząd Fundacji Kaskada Dolnej Wisły podał się do dymisji
Jednej tamy mało

We Włocławku odbyło się w piątek spotkanie Rady Fundatorów Fundacji Kaskady Dolnej Wisły. Zarząd Fundacji złożył sprawozdanie z działalności w minionym roku i... podał się do dymisji.
Fundacja Kaskady Dolnej Wisły zawiązała się dziewięć lat temu z inicjatywy wojewodów i przewodniczących sejmików siedmiu byłych nadwiślańskich województw, m.in. włocławskiego, toruńskiego i bydgoskiego. Postawiła sobie za cel propagowanie i promowanie działań zmierzających do budowy kolejnych, po Włocławku, stopni wodnych. Takich, zgodnie z dawnymi planami, miało być siedem. Członkami Fundacji są nie tylko wojewodowie, ale również biura projektowe, banki, osoby prywatne. Ze sprawozdania zarządu za ubiegły rok wynika, że prace koncentrowały się na przygotowaniu warunków do podjęcia decyzji o budowie II stopnia wodnego. Ten cel został osiągnięty, czego dowodem są dwie ważne decyzje: ministra ochrony środowiska, dotycząca koncepcji wzniesienia zapory w Nieszawie oraz uchwała Sejmu z grudnia ubiegłego roku. Obie mówią, że tama w okolicach Nieszawy - Ciechocinka będzie drugą i ostatnią tego typu budowlą na Wiśle.
- W tej sytuacji zarząd nie widzi możliwości dalszego działania - powiedział wczoraj "Nowościom" Zbigniew Brenda, prezes zarządu Fundacji.
Członkowie zarządu: Zbigniew Brenda, Andrzej Branicki, Wacław Zdulski i Zdzisław Meler stwierdzili, że Fundacja walcząca o kaskadyzację dolnej Wisły nie ma racji bytu. Rada Fundatorów rezygnacji nie przyjęła. Zabrakło quorum. Zarząd będzie, zatem nadal pracował w dotychczasowym składzie. Rada wydała natomiast oświadczenie, że budowa kaskady tylko w Nieszawie - Ciechocinku jest sprzeczna z interesami gospodarczymi siedmiu byłych województw położonych w dolnym biegu Wisły.
Stanisław Białowąs, Nowości, 12 Maj 2001


WIEŚCI Z WODY

 

Japoński naukowiec Masaru Emoto udowodnił, że woda może magazynować nie tylko informacje, lecz również uczucia i stany świadomości!


Całkowicie oczywisty dla medycyny energetycznej fakt, iż woda jest w stanie magazynować informacje, ortodoksyjni naukowcy określają mianem szarlatanerii. Książka The Message from the Water (Wieści z wody) Masaru Emoto rozstrzyga ten problem na korzyść medycyny energetycznej. W ciągu 12 lat pracy naukowej japońskiemu badaczowi udało się zdobyć dowody na to, że woda może magazynować nie tylko informacje, ale również uczucia i stany świadomości.
Badania Emoto miały na celu zobrazowanie pamięci wody i zmagazynowanych w niej informacji. W ciągu trzech lat japoński naukowiec wykonał dziesięć tysięcy zdjęć. Okazało się, że optymalne warunki prezentacji form krystalizowania się wody osiągnięto w temperaturze -5(C. W przypadku dobrej wody kryształ tworzy się w formie sześciokąta, podobnie jak płatki śniegu. Wokół tego sześciokąta powstają krystaliczne upiększenia. Budowa, jak również kolor kryształu i jego centrum odzwierciedlają zapisane w wodzie informacje. Emoto poddawał wodę działaniu dobrych i złych słów, takich jak np.: dobro i zło, miłość i nienawiść, anioł i diabeł, Adolf Hitler i Matka Teresa, a także działaniu dźwięków muzyki klasycznej i nowoczesnej, a następnie ją sfotografował. Rezultaty okazały się wręcz niewiarygodne.
Emoto twierdzi, że informacje są magazynowane w polu napięciowym między jądrem atomu i okrążającymi go elektronami oraz w ich połączeniach grupowych.
Woda magazynuje także nasze i uczucia, razem z nami cierpi (zostało to udowodnione dzięki badaniom w czasie takich katastrof jak trzęsienie ziemi itd.). Kiedy modlimy się lub błogosławimy krystaliczne struktury również się zmieniają, co widać pod mikroskopem i na zdjęciach.

 

Kryształy: oblicze wody
Kryształy są ciałami stałymi z atomami i molekułami uporządkowanymi zgodnie z prawami fizyki. Płatki śniegu powstają w różnych warunkach i nie ma dwóch o takim samym wyglądzie(tak jak nie ma dwóch takich samych twarzy). Wszystkie płatki śniegu mają tę samą strukturę podstawową (sześciokąt) i najróżniejsze rodzaje wody na ziemi w procesie krystalizacji zaczynają od tego właśnie wzorca. Ale, jeżeli zostanie zamrożonych nawet 100 próbek z tej samej wody, nie pojawią się dwa takie same wzory, choć we wszystkich próbkach występują porównywalne podobieństwa i tendencje w strukturze siatki kryształów. Zniekształcenia i rozpad sześciokątnych kryształów to niedobry znak. Innymi słowy, kryterium wartościowania przy oglądaniu pięknych lub zdeformowanych kryształów może stanowić nasze odczucie. Poprzez tego typu analizę traktujemy wodę i jej czystość zupełnie inaczej niż informacje pochodzące z nowoczesnych naukowych (najczęściej chemicznych) analiz.

 

Woda po trzęsieniu ziemi...
17 stycznia 1995 r. w Hanshin-Awaji w Kobe wystąpiło silne trzęsienie ziemi. Trzy dni później z wody pobranej z wodociągów w Kobe wykonane zostały zdjęcia kryształów lodu. Wyglądało na to, jakby woda przejęła strach, panikę i wielkie cierpienie, które ludzie odczuwali bezpośrednio po trzęsieniu ziemi. Kryształy były całkowicie zniekształcone. Odzwierciedlały to, co przeżyli ludzie.
Trzy miesiące później ponownie pobrano próbki z wodociągów. Stało się to w okresie, gdy do Kobe płynęła pomoc i sympatia z całego świata. Badania zdawały się wskazywać na to, że woda również wchłonęła te uczucia.

Słowa jako informacje
Kryształy zamrożonej wody wykazywały różne reakcje na muzykę - nieoczekiwanie wystąpiła duża ich różnorodność. Następnie sprawdzano reakcje wody na wypowiadane słowa. Okazało się, że istnieje duża różnica pomiędzy wykrzyczanym ze złością - Ty głupcze, a powiedzianym przyjaźnie. - Jaki z ciebie głupiec. Zdecydowano się więc przeprowadzić badania wody poddanej działaniu słowa pisanego.
Wodę rozlewano do dwóch takich samych szklanych buteleczek. Potem na jedną z nich naklejano kartkę z wydrukowanym słowem dziękuję. Na drugą butelkę naklejano słowa ty głupcze i pozostawiano butelki na jedną noc. Następnego dnia wodę zamrażano i fotografowano uformowane kryształy. Za każdym razem rezultat badania był taki sam: miedzy dwiema butelkami wykryto zauważalne różnice.
Kryształ powstały z wody opisanej hasłem Adolf Hitler wygląda podobnie, jak kryształy, które poddane zostały działaniu słów - Czynisz mnie chorym i zabiję ją.
Była również niewielka liczba zdjęć, na których woda nie uformowała kompletnych kryształów, ale wyglądało na to, że próbowała się krystalizować. Zdaje się to sugerować, że nie ma człowieka, który byłby wyłącznie zły.

 

Ruch fal
W wielu miejscach gdzie pobudowano tamy, woda doprowadzana jest do bezruchu i dlatego rozwija się w niej szczególny rodzaj alg, które powoli ją zatruwają. Zapory blokują szybki przepływ wody i utrzymują ją w nienaturalnym stanie.
Kiedy zastanawiano się nad tym, w jaki sposób można byłoby poprawić ten stan, postanowiono opisać takiej zablokowanej wodzie ruch fal. W efekcie otrzymano obraz pięknego kryształu.
Emoto jest pewien, że dzięki wykorzystaniu obszernego opisu dotyczącego ruchu fal można ulepszyć zablokowana wodę stojącą.

Za Raum & Zeit
Tłum. Janina Sodolska -Urbańska
Nieznany Świat 5/2001 9skrót redakcja Wisła Fax)


Wołanie rzeki
Mieszkam nad Jeziorem Żywieckim i choć jest tu wiele pięknych miejsc, to gdy przyjechali do mnie przyjaciele z Klubu Gaja, od razu wiedziałam, co najbardziej chciałabym im pokazać. Wzięłam ich na spacer nad rzekę. Asfaltowa droga dochodzi do samej wody. Z lewej strony rozciąga się widok na jezioro, a z prawej znajduję się mała zatoczka. Miękka ścieżka prowadzi przez szuwary i pozostałości łęgowych lasów. Wije się wśród brzozowych zagajników, przechodzi przez podmokłe jary, wiosną pełne kaczeńców. Mało tu domów, dużo zieleni i życia. Czuje się bogactwo przyrody. Najistotniejszym elementem jest rzeka, od której wzięła nazwę zatoczka. Zwą ją Moszczanką. Sama rzeka swoje źródła ma u podnóża góry Łyski. Przepływa przez Kocórowskie Lasy, potem przez Moszczanicę. Szeroką doliną rozściela się między pasmami wzgórz, by ostatecznie wpaść do Jeziora Żywieckiego. Nie jest zbyt długa ani duża, ale dla mnie jest szczególna. Niezwykle piękna, żywa i dzika. Gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy, stanęłam w zachwycie i nie mogłam nacieszyć się widokiem lśniących w słońcu meandrów i wybujałej zieloności roślin, a gdy z zarośli spojrzały na mnie lśniące oczy sarny, wiedziałam, że znalazłam miejsce niezwykłe. Dużą niespodzianką są żeremia bobrów, które osiedliły się tu po powodzi w '97 roku. Zbudowały sobie siedzibę w sercu wierzbowych zarośli przy ujściu Moszczanki do jeziora. Ich obecność bardzo mnie ucieszyła. Rzeka ta ma wyżłobione w glinie brzegi, toteż zdziwiłam się, gdy idąc pewnego razu wzdłuż jej nurtu trafiłam na skalny występ. Wprost do wody schodzi pokryty mchami i glonami wielki kamienny obelisk. Widok to niezwykły. Niezwykle bogata jest też flora tego zakątka. Typowe łęgi wierzbowo - topolowe z domieszką jesionów, klonów i trzmielin. Wiosną, rozświetlone słońcem dają możliwość rozwoju nadrzecznym roślinom. Pełno tu lapiężników, kaczeńców, zawilców, miodunek. W bajorkach rechoczą żaby, a zarośla rozbrzmiewają głosami licznego ptactwa. Zawsze urzeka mnie to miejsce o każdej porze roku inne, ale równie piękne i ciekawe. Dlatego chciałam się nim podzielić z moimi przyjaciółmi. Bardzo się im spodobało a mnie najbardziej ucieszył pomysł, żeby spróbować objąć to miejsce jakąś formą ochrony. Trzeba byłoby zrobić waloryzację przyrodniczą tego terenu. To, co piękne niestety często jest zagrożone. Nad Moszczanką odkryłam na przykład wysypisko śmieci. Przerażeniem i gniewem napawają mnie też działania miejscowej ludności, która potrafiła zniszczyć naturalne rozlewisko zsypując do niego gruz i śmieci, robiąc w ten sposób drogę. Ludzie uprawiają pola na łagodnych zboczach doliny i nie byłoby w tym nic złego; gdyby przy okazji nie wyrąbywali drzew. A tak coraz częściej spotykam pozostałości po wyrąbanych topolach, połamane wierzby, zniszczone krzewy. Boli mnie, że nie potrafią dojrzeć i uszanować piękna tego miejsca. Zastanawiam się czy ochrona prawna może coś zmienić, czy może najpierw trzeba by zmienić ludzi? Myślę jednak, że watro próbować. Nikt nigdy nie trafia gdzieś tylko przez przypadek. Ziemia sama wybiera sobie obrońców i napawa ich siłą i odwagą do działania. Warto bronić miejsc cennych i pięknych, swojej Lokalnej Ziemi. A gdzie wy wędrujecie, czy macie też takie miejsca, które chcielibyście ocalić? Rozejrzycie się, może i na Was z nadzieją spoglądają oczy leśnych braci a woda szeptem powtarza Wasze imię. Ja ją słyszę gdziekolwiek jestem i zrobię wszystko by jej pomóc.

Karina Bielawska

autor: yoyo ikonki: krysiaida @ deviantart | działa dobrze pod: ie 5.0, netscape6, opera 5 (i wyżej)