nowości na e-mail
wpisz adres:


napisz do nas
Copyright © Klub Gaja
Strona Główna » Co Robimy? » Ratujemy Zwierzęta » Przeciwko transportowi żywych koni
Ratujemy Zwierzęta
aktualna pozycja:
» Zwierzę Nie Jest Rzeczą
» Zbieraj makulaturę - ratuj konie
Przeciwko transportowi żywych koni
» Cyrk bez dzikich zwierząt
» Jeszcze żywy KARP
» Kampania "Kurka wolna!"
» Czy wiesz co jesz?
» Corrida - Bycza zabawa
» Ochrona płazów
» Wiwisekcja
» Wegetarianizm
» Inne działania na rzecz zwierząt
» Jak możesz nam pomóc?
Przeciwko transportowi żywych koni
poddziały:
» "Widziałem, jak konie płaczą" - fragment książki

Przeciwko transportowi żywych koni

W Polsce przeznacza się na ubój 66 tys. koni rocznie. Na rzeź trafiają młode konie hodowane na mięso lub wykorzystane w ciężkich pracach (polowych, leśnych) oraz wykluczone ze sportu. Także te zaniedbane i schorowane. Prośby, kierowane do Klubu Gaja, o ratunek dla koni to kilkadziesiąt takich spraw w roku. Koszt wykupu jednego konia to ok. 4 tys. zł. Klub Gaja wykupuje zwierzęta przeznaczone na rzeź, chore lub te, których właściciele nie mogą dłużej utrzymywać. Znajdujemy dla nich nowe domy, wspieramy ich utrzymanie i leczenie, terapię chorych koni, leki i opiekę weterynaryjną, monitorujemy stan adoptowanych zwierząt.  Konie trafiają m.in. do organizacji, które prowadzą hipoterapię chorych, do małych gospodarstw lub do agroturystyki.

 

Dzięki Waszej pomocy Klub Gaja uratował już 50 koni!

 

Od stycznia 1999  Klub Gaja prowadzi akcję związaną z transportem zwierząt, głównie koni. Chcemy obronić wiele tysięcy zwierząt przed  cierpieniem związanym z  ich przewozami. O okrucieństwie tego procederu niech świadczą  fragmenty raportu NIK z maja 1998 roku:
" (...)95% transportów przekracza normy załadunkowe. 40% firm nie zapewniło zwierzętom warunków transportu nie grożącego urazami i okaleczeniami. Dziurawe podłogi, metalowe krawędzie, przeciekające dachy. Z niektórych pojazdów zwierzęta mogły nawet wypaść podczas podróży". Każdego dnia zwierzęta na naszych targowiskach i drogach są bite ostrymi przedmiotami, mają fatalne warunki sanitarne, łamią sobie nogi, kaleczą skórę."
Wielu ludzi sądzi, ze dopiero kilkunastoletnie konie po latach pracy oddaje się na rzeź i wysyła do włoskich i francuskich "smakoszy". Nic bardziej mylnego! W Polsce hoduje się konie od razu z przeznaczeniem na rzeź. Największe zyski czerpie się właśnie ze sprzedaży młodych koni. W prasie przytaczane były przypadki transportu na rzeź matki i źrebaka niemalże w tym samym transporcie. Każdego dnia zwierzęta na naszych targowiskach i podczas transportów trwających nawet 50 godzin bite są ostrymi przedmiotami, łamią sobie nogi, kaleczą skórę. W mediach wielokrotnie przytaczane były zdjęcia z tych transportów. Choć sytuacja się poprawia, to nadal wiele zwierząt cierpi i pada podczas podróży. Jesteśmy przekonani, iż z powodu tradycyjnego szacunku dla tych zwierząt długodystansowy transport tych zwierząt na rzeź powinien być zakazany.
 
Sukcesy, rezultaty
- w ciągu prowadzenia kampanii transport żywych koni znacznie się zmniejszył.
- poprawiły się warunki transportu koni i zmniejszyła się ilość padłych zwierząt, co potwierdzają raporty granicznych weterynarzy.
- zebraliśmy i złożyli do sejmu ponad 500 tysięcy podpisów za wprowadzeniem zakazu.
- od początku kampanii udało się nam uratować 50 koni.
- osiągnięty został cel informacyjny. Przed kampanią ludzie praktycznie nie wiedzieli o eksporcie żywych koni, teraz wie dużo osób. Ukazało się ponad 300 informacji w mediach. Według badań opublikowanych w "Gazecie Wyborczej" 73% Polaków jest za wprowadzeniem zakazu eksportu żywych koni na rzeź, a według Eurobarometru ( badania przeprowadzone przez Komisję Europejską w 2005 roku) 44% badanych Polaków wymienia konia jako gatunek który powinien być chroniony priorytetowo.
 
Dziękujemy za dotychczasowe wsparcie naszych działań!

Zbieraj makulaturę, ratuj konie
Idea akcji „Zbieraj makulaturę, ratuj konie” łączy w sobie dwa wcześniej realizowane przez Klub Gaja programy. Łączy kampanię „Zwierzę nie jest rzeczą”, w ramach której m.in. zajmujemy się problemem transportu koni na rzeź oraz program „Święto Drzewa” poświęcony ochronie i sadzeniu drzew.

 

Jak się w włączyć do akcji?

Bardzo prosto! Szkoły zbierają makulaturę i puszki, sprzedają te surowce, a pieniądze przesyłają na nasze konto (koniecznie z zaznaczeniem, że pochodzą z akcji „Zbieraj makulaturę ratuj konie”). W szkołach zbiórce mogą towarzyszyć stoliki informacyjne, wystawy, festyny. Klub Gaja przeznacza te pieniądze na akcję ratowania koni. Każda szkoła pod koniec roku otrzyma plakat ze zdjęciem uratowanych koni. Na uratowane przez nas zwierzęta czekają już stowarzyszenia i fundacje zajmujące się hipoterapią, pomocą niepełnosprawnym czy prowadzące schroniska dla koni. Organizacje te zapewnią im dobre warunki i dożywotnią opiekę.

 

Czytaj wiecej.

 

 


Jak nam możesz pomóc?

 
Poniżej przedstawiamy propozycje, które każdy z was może wykorzystać:
  • Zostań menadżerem Klubu Gaja. Zorganizuj w swoim mieście (np.:w szkole lub w Domu Kultury) naszą wystawę, prelekcję, warsztat. Zainteresuj naszymi kampaniami i programami Twoich znajomych, zaprzyjaźnione firmy, szkoły itd. Możesz wybierać w prezentowanych przez nas propozycjach, dostosowując je do swoich programów i profilów szkolnych.  
  • Korzystając z naszych materiałów, przygotuj gazetkę ścienną w szkole lub w Domu Kultury na temat działań Klubu Gaja. Możesz przygotować audycję w szkolnym radiowęźle lub lokalnym radio.
  • Zorganizuj w swoim mieście "stolik informacyjny", przy którym zainteresowane osoby będą mogły otrzymać materiały Klubu Gaja. Takie punkty mogą znajdować się np.: w restauracjach wegetariańskich, bibliotekach, klubach czy podczas dużych imprez. Pamiętaj by wcześniej zapytać o zgodę właściciela lub organizatora.
  • Korzystając z naszych materiałów zorganizuj w swojej szkole, zbiórkę pieniędzy, makulatury, puszek w ramach akcji "Zbieraj makulaturę, ratuj konie", z której pieniądze przeznaczone będą na wykupienie przez Klub Gaja koni z transportu na rzeź.
  • Wspomóż finansowo nasze kampanie, pekaż dotację, to dzieki Twoim wpłatom jesteśmy niezależni i możemy interweniować w obronie zwierząt:
  • przekaż 1% podatku dla Klubu Gaja – KRS 0000120069 – pobierz program PIT do rozliczenia za 2011r.
  • przekaż darowiznę na konto Klubu Gaja: 90 2030 0045 1110 0000 0067 3120
  • zleć stałe polecenie przelewu ( wystarczy nawet 20 zł miesięcznie)
  • przekaż darowiznę na stronie Siepomaga


AKTUALNOŚCI

Do Drumli dołączył Atlantyk

Klub Gaja ponownie wspomógł hipoterapię dzieci z Zespołu Szkół Specjalnych nr 4 w Sosnowcu. Ofiarowana kilka tygodni temu, klacz Drumla już pomaga w terapii uczniów, teraz dołączył do niej Atlantyk – 49. koń wykupiony przez Klub Gaja. To jednocześnie pierwszy dobroczynny efekt nowej akcji – „Zbieraj kartridże, ratuj konie”.

 

Drugim źródłem sfinansowania Atlantyka były wpływy z 1 % podatku dla Klubu Gaja. Stowarzyszenie wykupuje zwierzęta przeznaczone na rzeź, chore lub te, których właściciele nie mogą dłużej utrzymywać. Tak było w przypadku 15-letniego Atlantyka. Dzięki Klubowi Gaja koń może nadal, tak jak do tej pory, pracować w hipoterapii. Teraz będzie służył uczniom Zespołu Szkół Specjalnych nr 4 w Sosnowcu dbającego o wszechstronny rozwój podopiecznych. Drumla i Atlantyk są ogromną motywacją dla dzieci, które często unikają przebywania na otwartej przestrzeni i kontaktu z takim otoczeniem. Od chwili, kiedy w przyszkolnej stajni pojawili się czworonożni lokatorzy, uczniów  nie trzeba zachęcać do udziału w zajęciach na świeżym powietrzu.


Zbieraj kartridże, ratuj konie

Atlantyk jest pierwszym koniem częściowo wykupionym dzięki nowej akcji „Zbieraj kartridże, ratuj konie” prowadzonej przez Klub Gaja i firmę Green Project. Udział w programie zadeklarowało 210 placówek edukacyjnych w całej Polsce, a 39 z nich już przekazało pierwszą partię kartridży do firmy Green Project. Liderem jest Zespół Szkół nr 1 w Jaworznie (woj. śląskie), który zebrał blisko 650 kartridży. Po sprawdzeniu przez specjalistów 235 przeznaczono do recyclingu, pozostałe zostaną zutylizowane tylko w sposób bezpieczny dla środowiska. 

 

Dwie inne placówki przodujące w zbiórce to Gimnazjum im. Obrońców Ziemi Radzanowskiej w Rogolinie (woj. mazowieckie) i Przedszkole im. Świętego Mikołaja w Węglińcu (woj. dolnośląskie).
(Wykaz szkół: http://www.greenproject.org.pl/download/RANKING.pdf )

 

We wszystkich miejscach dzieci najczęściej przynoszą kartridże z domu lub biur, w których pracują rodzice. Przedszkole w Węglińcu porozumiało się z urzędem gminy, który przekazuje przedszkolakom kartridże z całego terenu. Uczniowie z Rogolina samodzielnie wykonali pudełka do zbiórki, które wystawiono w sklepach, urzędach, aptekach… Zespół Szkół nr 1 w Jaworznie m.in. własnoręczny plakat uczniów, zachęcający do oddawania kartridży na rzecz ratowania koni, zamieścił w jednym z chętnie odwiedzanych miejskich parków.  Przedszkole w Kurozwękach (woj. świętokrzyskie) w ramach zbiórki będzie odbierać kartridże od kurozwęckiego Zespołu Pałacowego. To pierwszy oficjalny partner, który zgodził się na współpracę z przedszkolakami. Placówka planuje jednak, że będzie ich więcej.


Ratuj konie, pomagaj ludziom

W Polsce przeznacza się na ubój 66 tys. koni rocznie. Na rzeź trafiają młode konie hodowane na mięso lub wykorzystane w ciężkich pracach (polowych, leśnych) oraz wykluczone ze sportu. Także te zaniedbane i schorowane. Prośby, kierowane do Klubu Gaja, o ratunek dla koni to kilkadziesiąt takich spraw w roku. Koszt wykupu jednego konia to ok. 4 tys. zł. Klub Gaja wykupuje zwierzęta przeznaczone na rzeź, chore lub te, których właściciele nie mogą dłużej utrzymywać. Znajdujemy dla nich nowe domy, wspieramy ich utrzymanie i leczenie, terapię chorych koni, leki i opiekę weterynaryjną, monitorujemy stan adoptowanych zwierząt.  Konie trafiają m.in. do organizacji, które prowadzą hipoterapię chorych, do małych gospodarstw lub do agroturystyki.

 

Zespół Szkół Specjalnych nr 4 w Sosnowcu to pierwszy przypadek w historii Klubu Gaja gdy uratowane konie niemal w tym samym czasie trafiają do tego samego miejsca.  Drumla zaaklimatyzowała się natychmiast i już podczas uroczystości jej przyjęcia wielokrotnie dawała dowód (radosnym rżeniem), że akceptuje nową rolę i miejsce. Jest koniem półszlachetnym, po rodzicach rasy małopolskiej i śląskiej. Ma za sobą kilkanaście lat ciężkiej pracy w gospodarstwie.  Atlantyk, który do niej dołączył, równie szybko pokazał, że nowe miejsce i towarzyszka odpowiadają mu. Po wyjściu na wybieg obok stajni natychmiast zaczął się tarzać, a to dobry znak.


Jeden cel, kilka sposobów

Klub Gaja może ratować konie tylko dzięki hojności ofiarodawców poprzez:
 

• przekazanie 1% podatku dla Klubu Gaja – KRS 0000120069 – pobierz program PIT do rozliczenia za 2011r.
darowizny na konto: 90 2030 0045 1110 0000 0067 3120
• stałe polecenie przelewu ( wystarczy nawet 20 zł miesięcznie)
• pieniądze uzyskane ze sprzedaży makulatury

• pieniądze uzyskane ze zbiórki kartridży
• darowizny na stronie Siepomaga



Zobacz zdjęcia Drumli i Atlantyka


Parami chodzi też szczęście

Zespół Szkół Specjalnych nr 4 w Sosnowcu otrzymuje od Klubu Gaja drugiego konia do hipoterapii. Atlantyk zostanie przekazany szkole 3 kwietnia. Uroczystość będzie okazją do obejrzenia treningu Drumli. To pierwszy koń ofiarowany szkole przez Klub Gaja. Na grzbietach obu koni dzieci będą rozwijać swoje możliwość i przezwyciężać trudności.

 

Jazda konna poprawia koordynację psychomotoryczną, normalizują napięcie mięśniowe i rozwija poczucie równowagi u osób z zaburzeniami lub uszkodzeniami centralnego układu nerwowego. Zespół Szkół Specjalnych nr 4 w Sosnowcu zajmuje się dziećmi niepełnosprawnymi i współpracuje z Zakładem Karnym w Wojkowicach. Skazani są m.in. asystentami osób niepełnosprawnych, zajmą się także utrzymaniem porządku w stajni Drumli i Atlantyka, pomocą przy hipoterapii. 3 kwietnia o godz. 9.00 w wojkowickim Zakładzie Karnym z osadzonymi spotka się Jacek Bożek, prezes Klubu Gaja.

 

Klub Gaja jest wiodącą organizacją społeczną, zajmującą się ochroną środowiska i prawami zwierząt. Prośby, kierowane do Klubu Gaja, o ratunek dla koni to kilkadziesiąt takich spraw w roku. Koszt wykupu jednego konia to ok. 4 tys. zł. Klub Gaja wykupuje zwierzęta przeznaczone na rzeź, chore lub takie, których właściciele nie mogą się już nimi zajmować. Znajdujemy dla nich nowe domy, wspieramy ich utrzymanie i leczenie, terapię chorych koni, leki i opiekę weterynaryjną, monitorujemy stan wszystkich adoptowanych zwierząt.  Konie trafiają m.in. do organizacji, które dzięki nim, prowadzą hipoterapię chorych. Zwierzęta pracują też w małych gospodarstwach lub w agroturystyce.

 

W Polsce przeznacza się na ubój 66 tys. koni rocznie. Na rzeź trafiają młode konie hodowane na mięso lub wykorzystane w ciężkich pracach (polowych, leśnych) oraz wykluczone ze sportu. Także te zaniedbane i schorowane. Klub Gaja wykupuje dzięki pieniądzom z darowizn, z 1% podatku (KRS 0000120069) i akcji „Zbieraj makulaturę, ratuj konie”.

 

Atlantyk został wykupiony z 1% podatku oraz nowej akcji „Zbieraj kartridże, ratuj konie” prowadzonej przez Klub Gaja i firmę Green Project.
Placówki edukacyjne w województwie śląskim, które przyłączyły się do tej akcji to m.in.: Zespół Szkół nr 1 w Jaworznie, Zespół Szkół Specjalnych im. Matki Teresy z Kalkuty w Żorach, Dwujęzyczna Szkoła Podstawowa w Bielsku-Białej,  Przedszkole nr 2 z Rybnika. W całej Polsce jest już prawie 200 szkół, które zadeklarowały pomoc Klubowi Gaja i udział w zbiórce dla firmy Green Projekt ( http://www.greenproject.org.pl/download/RANKING.pdf ).

 

Klub Gaja może ratować konie tylko dzięki hojności ofiarodawców poprzez:

 

• przekazanie 1% podatku dla Klubu Gaja – KRS 0000120069 – pobierz program PIT do rozliczenia za 2011r.
darowizny na konto: 90 2030 0045 1110 0000 0067 3120
• stałe polecenie przelewu ( wystarczy nawet 20 zł miesięcznie)
• pieniądze uzyskane ze sprzedaży makulatury

• pieniądze uzyskane ze zbiórki kartridży
• darowizny na stronie Siepomaga

 


Błysk Klubu Gaja

Jest mały, ale bardzo silny, będzie służył dzieciom. Błysk – 48 koń wykupiony przez Klub Gaja - z Małopolski trafił na Śląsk. Przekazy z 1 % podatku dla Klubu Gaja oraz zbiórka makulatury ocaliły mu życie.

 

Gdy okazało się, że właściciele Błyska mają problemy finansowe i nie są w stanie go utrzymać, koń znalazł się w opałach. Klub Gaja kupił wierzchowca. Niespełna
2-letniego gniadego ogierka (rasa mały koń) zaadoptowała instruktorka jazdy konnej. W przyszłości będą na nim jeździć dzieci. Dla najmłodszych kontakt z koniem to bardzo ważne doświadczenie. Odpowiednio prowadzone zajęcia uczą, że zwierzęta mają swoje prawa, które trzeba respektować, one natomiast potrafią odwdzięczyć się przyjaźnią i wytrwałą pracą z jeźdźcem.

Błysk został kupiony dzięki wpłatom z 1 % podatku i zbiórce makulatury, przeprowadzonej wspólnie z Hipermarketem Auchan w Bielsku-Białej i spółką Eko-Wtór Jakubiec z Bystrej. Klienci i handlowcy centrum zebrali ponad 4, 5 tony makulatury.

 

Klub Gaja jest jedną z wiodących organizacji społecznych w Polsce, zajmującą się ochroną środowiska i prawami zwierząt, a prośby o ratunek dla koni to kilkadziesiąt sygnałów w ciągu każdego roku. Klub Gaja wykupuje zwierzęta, znajduje dla nich nowe miejsca, wspiera ich utrzymanie i leczenie, terapię, opłaca leki i opiekę weterynaryjną oraz monitoruje sytuację wszystkich zwierząt oddanych do adopcji. Są zadbane i potrzebne. Trafiają m. in. do fundacji i stowarzyszeń, które dzięki nim mogą prowadzić hipoterapię chorych dzieci i dorosłych. Zwierzęta pracują także w niewielkich gospodarstwach lub w agroturystyce, jako wierzchowce do lekkich jazd rekreacyjnych.  Koszt zakupu jednego konia to ok. 4 tysięcy zł!

 

Klub Gaja może ratować konie tylko dzięki hojności ofiarodawców, poprzez:

 

• przekazanie 1% podatku dla Klubu Gaja – KRS 0000120069 – pobierz program PIT do rozliczenia za 2011r.
darowizny na konto: 90 2030 0045 1110 0000 0067 3120
• stałe polecenie przelewu ( wystarczy nawet 20 zł miesięcznie)
• pieniądze uzyskane ze sprzedaży makulatury

• pieniądze uzyskane ze zbiórki kartridży
• darowizny na stronie Siepomaga

 

Akcja „Zbieraj makulaturę, ratuj konie” jest częścią Programu Święto Drzewa, który został dofinansowany przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.

 

Zobacz zdjęcia Błyska


TAAAKI koń! Czyli Drumla Klubu Gaja

Konie, przeznaczone na rzeź, mogą być bardzo potrzebne ludziom. Drumla - klacz wykupiona przez Klub Gaja – stała się jedynym w swoim rodzaju towarzyszem rozwoju dla uczniów Zespołu Szkół Specjalnych nr 4 w Sosnowcu.  Nie tylko tego konia Klub Gaja uratował przed rzeźnią. Jest ich już 47. Są zadbane i potrzebne, a ich nowi opiekunowie przekonani, że warto było przygarnąć taaakiego konia!

 

Teraz wśród wielu już przekonanych, jest też Zespół Szkół Specjalnych w Sosnowcu. O wierzchowcu do hipoterapii marzono tu od dawna. Marzenie spełnił Klub Gaja, który jest jedną z najstarszych polskich organizacji społecznych, zajmujących się ochroną środowiska naturalnego i prawami zwierząt. 


Nie muszą ginąć

Przyjęcie konia do nowej stajni (również ufundowanej dla szkoły) poprzedziło wyprowadzenie klaczki ze specjalnej przyczepy. W tym momencie wszystkie okna szkoły zapełniły twarze wyczekujących dzieci. To także one przygotowały happening na uroczystość przyjęcia konia, a nastoletni Kamil Dulewicz wręczył prezesowi Klubu Gaja, Jackowi Bożkowi, własnoręcznie wykonaną ceramiczną statuetkę konia.
 
Konie, przeznaczone na rzeź, mogą być bardzo potrzebne ludziom. Nie muszą ginąć. Warto zobaczyć ich prawdziwą naturę i korzyści, jakie przynosi. Spróbujmy odłożyć na bok pewne przyzwyczajenia dotyczące wartości zwierząt. Jak pokazuje przykład szkoły w Sosnowcu, taki sposób spojrzenia na świat może być bardzo twórczy – mówi Jacek Bożek, prezes Klubu Gaja.

 

9 ton w trzy dni

Koszt zakupu jednego konia to ok. 4 tysięcy zł. Klub Gaja wykupuje zwierzęta, znajduje dla nich nowe miejsca, wspiera ich utrzymanie i leczenie, terapię, opłaca leki i opiekę weterynaryjną oraz monitoruje sytuację wszystkich zwierząt oddanych do adopcji. Konie Klubu Gaja trafiają m. in. do fundacji i stowarzyszeń, które dzięki nim, prowadzą hipoterapię chorych dzieci i dorosłych. Zwierzęta pracują także w niewielkich gospodarstwach lub w agroturystyce. 

 

Drumla została wykupiona dzięki wpłatom z 1 procenta podatku i zbiórce makulatury w Centrum Handlowo-Rozrywkowym Gemini Park w Bielsku-Białej. Dla Klubu Gaja klienci centrum w trzy dni uzbierali ponad 9 ton makulatury! Surowiec odebrała spółka Eko-Wtór Jakubiec z Bystrej.


Czarny koń Teleexpresu

Zachowanie klaczy podczas uroczystości w Sosnowcu potwierdziło sens akcji. Mimo zgiełku, koń ani razu nie przestraszył się i nie zdenerwował. Wszyscy uczniowie mogli go głaskać i częstować smakołykami. Przekazanie konia spotkało się z ogromnym zainteresowaniem mediów ogólnopolskich, regionalnych i lokalnych. Drumla okazała się wdzięcznym obiektem dla kamer i chętnie pozowała do ujęć. Relację video można zobaczyć m.in. w Teleexpressie na: http://tvp.info/teleexpress/wideo/28022012-1700/6470097. Autorzy materiału okrzyknęli Drumlę prawdziwym „czarnym koniem”.

 

Drumla jest koniem półszlachetnym, po rodzicach rasy małopolskiej i śląskiej. Ma za sobą kilkanaście lat ciężkiej pracy w gospodarstwie. Nie straciła jednak sympatii dla ludzi i nadal chętnie słucha poleceń.

Zespół Szkół Specjalnych nr 4 w Sosnowcu zajmuje się dziećmi niepełnosprawnymi. Dla nich kontakt z koniem i jazda konna są bezcenne. Poprawiają koordynację psychomotoryczną, normalizują napięcie mięśniowe i rozwijają poczucie równowagi. Ale to nie koniec współpracy z Klubem Gaja, który zaofiarował się, że ufunduje szkole drugiego konia – towarzysza dla Drumli. Dlatego…


…pomóż ratować taaakie konie!

Klub Gaja może ratować konie tylko dzięki hojności ofiarodawców, poprzez:

• przekazanie 1% podatku dla Klubu Gaja – KRS 0000120069 – pobierz program PIT do rozliczenia za 2011r.
darowizny na konto: 90 2030 0045 1110 0000 0067 3120
• stałe polecenie przelewu ( wystarczy nawet 20 zł miesięcznie)
• pieniądze uzyskane ze sprzedaży makulatury

• pieniądze uzyskane ze zbiórki kartridży
• darowizny na stronie Siepomaga

 

Akcja „Zbieraj makulaturę, ratuj konie” jest częścią Programu Święto Drzewa, który został dofinansowany przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.

 

Zobacz zdjęcia

 

Zobacz filmik na TV Kanał 99



Wsparcie dla Pegaza i White Lady

Rocznie w Polsce przeznacza się na ubój 66 tysięcy koni. Większość z nich, sprzedawanych za granicę, czeka długi transport przypłacony ranami i stresem. Na rzeź trafiają młode konie hodowane na mięso, a także te po ciężkich pracach polowych, leśnych, sporcie wyczynowym i schorowane. Klub Gaja ratuje i pomaga koniom od prawie 12 lat. W tym czasie udało się ocalić 48 koni. Są zadbane i potrzebne.

 

Od piątku 27 stycznia na stronie Siepomaga: http://www.siepomaga.pl/f/klubgaja/c/432 ruszyła zbiórka na dwa uratowane przez Klub Gaja konie – Pegaza i White Lady.

 

Pierwszy z nich Pegaz, został wykupiony z rzeźni jeszcze jako źrebak w 2000 roku. Na początku ze strachu gryzł i kopał wszystkich. Potrzebowaliśmy naprawdę dużo czasu, aby się z nim zaprzyjaźnić. Dziś to kary wałach, pełen dumy i wdzięku. Ma charakterystyczną białą łatkę pomiędzy oczami oraz białe skarpetki na tylnych nogach. Największym zaufaniem darzy swoją opiekunkę Jagodę - wolontariuszkę Klubu Gaja.

Od niedawna Pegaz ma nową towarzyszkę życia - piękną White Lady. Biała, duża i spokojna klacz mieszkała w Żywcu. W wyniku kontuzji nogi i choroby kopyt nie nadawała się już do jazdy.
Podczas spotkania na pastwisku White Lady zakochała się z wzajemnością w Pegazie. Dlatego właściciele postanowili podarować jej spokojne życie u boku Pegaza. White Lady jest pod opieką Kingi - wolontariuszki Klubu Gaja.

 

Pegaz i White Lady czekają na Twoje wsparcie http://www.siepomaga.pl/f/klubgaja/c/432

 

Zobacz zdjęcia Pegaza i White Lady



Klub Gaja wykupił 46 konia

Następny koń wykupiony przez Klub Gaja, którego w ten sposób ocaliliśmy przed niepotrzebną śmiercią w rzeźni, jest niespełna rocznym ogierem. Właściciel nazwał go Lukas, ale my dla podkreślenia, że warto spojrzeć na niego jak na piękne zwierzę nazwaliśmy go zgodnie z jego rzadkim umaszczeniem – Kropkiem.

 

Koń został wykupiony dzięki wpłatom podatników „1% dla Klubu Gaja”.

 

W Polsce na ubój rocznie hoduje się 66 tys. koni, głównie na eksport. Do polskich rzeźni idą konie po trudnych pracach polowych, leśnych i sporcie wyczynowym oraz takie, które od urodzenia są przeznaczone na mięso. Na ubój trafiają też zwierzęta zaniedbane i schorowane.

 

Kropek przyszedł na świat w gospodarstwie, które zajmuje się hodowlą koni na ubój. W takiej sytuacji nowo urodzone klacze pozostawiane są przy życiu, by wydawać na świat następne konie natomiast źrebaki wystawiane są na sprzedaż na pobliskim targu zwierząt na ubój. Dzięki pracy Klubu Gaja Kropek został uratowany i przyjęty do adopcji. Będzie pracował w gospodarstwie agroturystycznym. Będzie zadbanym i potrzebnym koniem.

 

Klub Gaja ocalił już 46 koni skazanych na rzeź. Prośby o ratunek dla takich zwierząt to kilkadziesiąt interwencji rocznie przyjmowanych stale przez stowarzyszenie. Klub Gaja wykupuje zwierzęta, znajduje dla nich dobre domy, wspiera ich utrzymanie i leczenie, terapię chorych koni, leki i opiekę weterynaryjną oraz monitoruje sytuację wszystkich zwierząt oddanych do adopcji.  Konie Klubu Gaja trafiają do fundacji i stowarzyszeń, które dzięki nim mogą prowadzić hipoterapię chorych dzieci i dorosłych, albo pracują w gospodarstwach w pracach polowych lub w agroturystyce jako wierzchowce do jazd rekreacyjnych.

 

Koszt wykupu jednego konia to ok. 3 tys. zł. Ty też możesz pomóc!
 
Klub Gaja może ratować konie tylko dzięki hojności ofiarodawców poprzez:
• darowizny na konto: 90 2030 0045 1110 0000 0067 3120
• stałe comiesięczne polecenie przelewu (20, 30 zł lub więcej) www.klubgaja.pl/_pliki/obciazenierachunku.pdf
• pieniądze uzyskane ze sprzedaży makulatury -  www.klubgaja.pl/zbieraj_makulature/
• darowizny na stronie Siepomaga - http://www.siepomaga.pl/f/klubgaja/c/432
• przekazanie 1% podatku dla Klubu Gaja – KRS 0000120069 – pobierz program PIT do rozliczenia za 2011r. - http://download.tmxp.pl/opp/0000120069/pit2011.exe

 

Zobacz zdjęcia Kropka


Transport żywych zwierząt musi się zmienić

Ponad milion głosów zebrano pod europejską petycją w sprawie maksymalnego czasu  transportu zwierząt przeznaczonych do uboju. Obecnie czas transportu może wynosić nawet kilka dni. Inicjatorzy akcji - Intergrupa Parlamentarna na Rzecz Ochrony Zwierząt w Parlamencie Europejskim pragnie by było to maksymalnie osiem godzin. W Polsce inicjatywę wspiera Klub Gaja. Udało się zebrać ponad 4 tys. podpisów.

 

Zbiórka podpisów (na pisemnych deklaracjach) wśród obywateli zakończyła się 5 stycznia. Wśród euro parlamentarzystów trwa do 15 marca. Do tej pory swój  podpis  złożyło 119 posłów, jednak zamierzeniem inicjatorów jest tutaj liczba 378. Tylko wówczas petycja stanie się oficjalnym dokumentem, który będzie brany pod uwagę. Biorąc to pod uwagę, Klub Gaja apeluje do zwolenników takich rozwiązań o zapytanie polskich europarlamentarzystów czy złożyli już swój podpis pod petycją, a jeśli nie to dlaczego?

 

Długi transport powoduje u zwierząt dotkliwy niepokój, cierpienie, a nawet śmierć. Firmy zajmujące się transportem zwierząt nie przestrzegają wielu zasad bezpieczeństwa. Zwierzęta przewożone są w stłoczeniu, to ogranicza im dostęp do świeżego powietrza, wody, pokarmu i znacznie ogranicza minimalny komfort jaki powinny mieć zapewniony. Również kierowcy nie zawsze stosują wymaganą w takiej sytuacji technikę jazdy. Upadki zwierząt nie należą do rzadkości. Te z kolei powodują zranienia, panikę wśród pozostałych zwierząt, a nawet przypadki śmierci. Polska wciąż jest dużym eksporterem żywych koni. Ich transport do zachodniej Europy trwa od 70 do 90 godzin.

 

Zgodnie z Traktatem Lizbońskim liczba miliona podpisów pod inicjatywą uchwałodawczą zobowiązuje Komisję Europejską do rozważenia proponowanej zmiany w prawie. Klub Gaja dziękuje wszystkim, którzy zechcieli za jego pośrednictwem w ten sposób oddali swój głos na rzecz praw zwierząt.


STOP dla długodystansowych transportów zwierząt
Co roku milion zwierząt transportowanych jest w niedopuszczalnych warunkach po europejskich drogach. Największym problemem pozostaje czas transportu. Obecne prawo UE pozwala na transportowanie zwierząt przez kilka dni. To musi się zmienić. Żywe zwierzęta jadące na rzeź nie powinny być transportowane dłużej niż 8 godzin.
 
Klub Gaja włącza się w ogólnoeuropejską kampanię na rzecz poprawy dobrostanu zwierząt podczas transportu. Na tegorocznym Przystanku Woodstock zebraliśmy 2506 podpisów pod petycją popierająca maksymalnie 8 - godzinny czas transportu zwierząt w krajach członkowskich Unii Europejskiej. Do tej pory zebrano już blisko 400 tysięcy podpisów w całej Unii Europejskiej, w tym w Polsce około 36,5 tysiąca podpisów. Dzieki Waszej pomocy zebraliśmy także 15 260 puszek, co dało w sumie 305,20 zł. Pieniądze te zostaną przeznaczone na wykup kolejnego konia przeznaczonego na rzeź, o czym poinformujemy na naszej stronie. Wszystkim gorąco dziękujemy za wsparcie naszych działań!
 
Zobacz zdjęcia z Przystanku Woodstock >>>
 



Prymulka na wiosnę!

Już wkrótce na wiosennych rabatkach zakwitną prymulki, a my mamy Prymulkę z czterema kopytkami. Dzięki pieniądzom z kampanii „1 % dla Klubu Gaja” stowarzyszenie wykupiło 44 konia.

Ta dwuletnia klacz małopolska jest jak prawdziwa wiosenna niespodzianka: jest jeszcze młodziutka i do końca nie wiadomo jak będzie wyglądać gdy dorośnie. Na razie jest gniada, ale pod spodem widać białe włoski. To ciekawostka: siwe konie rodzą się inne maści, lecz na powiekach i wokół oczu mają pojedyncze białe włosy. Zupełnie siwe stają się dopiero po, mniej więcej, 10 latach.

 

Prymulka była także niespodzianką, niestety przykrą, dla pani Agnieszki, która interweniowała w jej sprawie w Klubie Gaja. Znalazła konia w ciemnej oborze, przypiętego do łańcucha i osowiałego. Od jego właściciela dowiedziała się, że klaczka zostanie sprzedana do rzeźni. Dzięki Klubowi Gaja tak się jednak nie stało i teraz koń ma nową stajnię w gospodarstwie rolnym we wsi Gałwuny koło Kętrzyna ( woj. warmińsko-mazurskie). Będzie miała towarzystwo innych koni. Jest spokojna i ufna. Jeśli wszystko się dobrze ułoży, będzie mogła służyć do jazdy rekreacyjnej

 

To 44 koń uratowany przez Klub Gaja.

 

To dzięki Tobie Klub Gaja pomógł Prymulce i Agnieszce, która się nią zainteresowała.
Przekaż 1% na działania Klubu Gaja. Przyrodę i zwierzęta chronimy właśnie dla Ciebie


Rymarz zwany Kasztanem

Czterolatek kasztanowej maści z piękną biała grzywą nie miał szczęścia, dopóki nie trafił na panią Ewę sympatyczkę Klubu Gaja. Najpierw Rymarz pracował ciężko w lesie przy wyrębie i zwożeniu drewna, gdzie stracił prawe oko. Potem trafił do organizatora kuligów. A w miejscowości, w której przyszło mu żyć,  zwyczaj jest prosty – konie z kuligów trafiają do drwali, a te od drwali na kuligi, a na koniec śmierć w rzeźni.

 

Pani Ewa przejęła się losem pięknego młodego konia. Podczas kuligu, w którym uczestniczyła, usłyszała, że Rymarz po zimie trafi do rzeźni, bo nic już z niego nie będzie. Ewa postanowiła ratować zwierzę za wszelką cenę. Nie tylko przekonała nas by kupić konia, ale także znalazła dla niego nowy  dom. Odtąd Kasztanem będzie opiekował się  mieszkaniec Węgierskiej Górki (w Beskidzie Żywieckim), który jest pasjonatem koni i rajdów terenowych. Przez Węgierską Górkę przechodzi najdłuższy w Polsce konny szlak turystyczny - z Brennej do Wołosatego w Bieszczadach
Rymarz zwany Kasztanem jest 43 koniem wykupionym i uratowany przez Klub Gaja.
 
To dzięki Tobie Klub Gaja pomógł Rymarzowi i ludziom, którzy przejęli się jego losem.
Przekaż 1% na działania Klubu Gaja. Przyrodę i zwierzęta chronimy właśnie dla Ciebie

 


W 2010 ROKU URATOWALIŚMY 5 KONI, KTÓRE ZNALAZŁY OPIEKĘ I NOWY DOM

Buba

Myszorka

Tara

Magma i Norman

Wsparliśmy także leczenie i utrzymanie 4 koni

- Abakusa i 3 klaczy z Kłodawy


Tara

Tę gniadą 7-letnią klacz pokochały dwie nastolatki przyjaciółki. Należała do ojca jednej z dziewcząt, ale tata postanowił wyjechać za granicę, a konia sprzedać na rzeź. Dziewczyny chciały za wszelką cenę uratować Tarę przed śmiercią. Jedna z nich – Ania – napisała do Klubu Gaja.

Postanowiliśmy wykupić tego konia, tym bardziej, że jego nowym domem będzie właśnie gospodarstwo rodziców Ani (w Duchowie w woj. dolnośląskim), która napisała do nas list. To dobre miejsce, bo dziadek, do którego należało to gospodarstwo też miał konia. Jest więc stajnia i pastwisko. Ale to nie wszystko: Ania wie, że od wielu lat Klub Gaja prowadzi program „Zbieraj makulaturę, ratuj konie” i obiecała, że zaangażuje do niego także swoją szkołę. Placówki edukacyjne, ale także coraz częściej biznes, zbierają makulaturę, a pieniądze z jej sprzedaży przekazują na adopcję koni prowadzoną przez Klub Gaja. Ani szkoła dołączy do kilkuset, które już podjęły się tego zadania.

 


Buba

Buba ma dopiero rok życia za sobą, a już, można powiedzieć, wymsknęła się spod rzeźnickiego noża. Jej właściciel chciał pozbyć się konia, którego utrzymywał, ale z dala od własnego domu. Nad Bubą ulitował się człowiek, do którego niejeden koń już trafił.


Wiesław Czul i jego żona Magdalena mają nadzwyczajne moce przyciągania trudnych końskich przypadków, uzdrawiania ich życia, i opiekowania się nimi aż po kres ich dni. To tu trafił Kubula, spracowany koń, który całe życie woził drzewo z lasu. Tu dotarła klacz Kasia, która swoje długie życie spędziła w samotności, ubóstwie i brudzie, a na widok Kuby zakochała się w nim do szaleństwa i oba konie odtąd zawsze musiały być razem. Tylko tu udało się obłaskawić krnąbrną Premierę, która w końcu odnalazła tutaj swój dom adopcyjny i spokój, mimo że w tylu już była. Kara Buba miała tu dobra opiekę, a bezpłatnie otrzymała miłość. Gdy właściciel Buby oznajmił, że koń pójdzie na rzeź Państwo Czulowie postanowili ją adoptować.

 

To 41 koń na liście tych wykupionych i uratowanych przez Klub Gaja.
 
To dzięki Tobie Klub Gaja pomógł Bubie i jej nowym właścicielom.
Przekaż 1% na działania Klubu Gaja. Przyrodę i zwierzęta chronimy właśnie dla Ciebie

 


Czterdzieści ocalonych

Norman, Magma i Myszorka to kolejne konie wykupione przez Klub Gaja dzięki programowi Zbieraj makulaturę, ratuj konie oraz pieniądzom przekazanym stowarzyszeniu jako 1 %  podatku na rzecz Organizacji Pożytku Publicznego. Liczba koni wykupionych i uratowanych przez Klub Gaja w ciągu 10 lat doszła do 40. Ten ostatni to ofiara tegorocznych powodzi. Pierwszy z uratowanych rumaków – Pegaz mieszka w stajni w Wilkowicach gdzie znajduje się siedziba Klubu Gaja.

 

10- letnia kobyłka Myszorka tak jak jej gospodarz, ciężko przeżyła powódź. Woda, która zniszczyła gospodarstwo właściciela konia i sytuacja w jakiej się przez to znalazł spowodowała, że zdecydował się sprzedać ją do rzeźni. Z takim losem zwierzęcia nie mogła pogodzić się sąsiadka gospodarza, która zawiadomiła o sprawie Klub Gaja. Szczęśliwym trafem w tym samym czasie do stowarzyszenia zwrócił się rolnik z woj. lubelskiego poszukujący konia do swojego małego gospodarstwa. Jego koń padł, a na nowego brakowało pieniędzy. Adopcja Myszorki okazała się idealnym rozwiązaniem tym bardziej, że z pracy na gospodarstwie, nowy opiekun klaczy utrzymuje siebie i całą rodzinę. Myszorka będzie służyć do prostych prac polowych. Będzie też ciągła bryczkę. Jej nowy gospodarz nie krył wzruszenia gdy niezwykła historia konia dobiegła szczęśliwie końca wyciągając i jego z tarapatów. Był przekonany, że na nowego konia nie będzie go stać już nigdy...

 

Dwa inne konie – Magma i Norman - wychowane w tej samej stajni, bardzo do siebie przywiązane zamiast do rzeźni, zakupione przez Klub Gaja, trafiły do stajni Stary Adamów czyli ośrodka Łódzkiego Stowarzyszenia Hipoterapeutycznego. Trzyletnia gniada Magma doznała urazu szyi i nie mogła już służyć do intensywnej jazdy sportowo- rekreacyjnej. Gniady wałach Norman, z powodu drobnych wad także nie może być brany do intensyw¬nych jazdy. Na nowym miejscu konie zostaną przygotowane do pracy z niepełnosprawnymi. Posłużą także wolontariuszom, którzy pracują w tym ośrodku. W Starym Adamowie jest już jeden koń Klubu Gaja –  Gaja. W systematycznych zajęciach hipoterapii bierze tu udział ok.300 osób, m.in. z domów pomocy społecznej z Łodzi i woj. łódzkiego, szkół specjalnych i integracyjnych, domów dziecka, stowarzyszeń i fundacji zajmujących się osobami z różnymi schorzeniami i problemami, o różnej sprawności psychoruchowej i w różnym wieku – od 11 miesiąca życia do późnej starości.
 
Klub Gaja zaczął wykupywać konie 10 lat temu wcześniej angażując się w akcje społeczne ukazujące tragiczną sytuację tych zwierząt masowo wywożonych z Polski i sprzedawanych w rzeźniach Europy zachodniej.

 

Szanowni Państwo, Wolontariusze i Przyjaciele

Gorąco dziękujemy za przekazanie 1% swojego podatku na działalność Klubu Gaja. Dzięki tym pieniądzom wspólnie z Państwem odmieniamy los nie tylko Normana i Myszorki , ale także tych, którzy chcą przezwyciężyć swoją chorobę, swój smutek lub swój niedostatek. Tak naprawdę, tylko koń i człowiek, albo unoszący się na jego ciepłym i miękkim grzbiecie, albo wspólnie z nim podejmujący wysiłek przy wspólnej pracy, wiedzą ile mogą dać sobie nawzajem. My wiemy ile Państwo daliście nam. Zaufanie. A to bardzo dużo.

 

Jesteśmy ogromnie wdzięczni wszystkim osobom angażu¬jącym się w zbiórkę makulatury i akcji towarzyszących, które pozwoliły na wykupienie Magmy. W ten sposób wspólnie z Klubem Gaja wypełniacie Państwo jego misję: edukujecie, chronicie i pomagacie. Dziękujemy!

 

Jacek Bożek prezes Klubu Gaja i zespół

 

Na zdjęciach: Magma z Normanem oraz Myszorka

 

Akcja "Zbieraj makulaturę, ratuj konie" organizowana jest w ramach Programu edukacji ekologicznej Święto Drzewa, dofinansowanego przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.


Dziękujemy za pomoc! 

W lutym 2010 informowaliśmy Państwa o trudnej sytuacji trzech klaczy z Kłodawy, które wraz z samorządem Kłodawy udało się nam odebrać właścicielowi.

 

Chcielibyśmy w tym miejscu serdecznie podziękować wszystkim osobom, które dotychczas wsparły nasze działania na rzecz ratowania tych koni. Dzięki Państwa pomocy uzbieraliśmy 2179 złotych, które zostały przeznaczone na pokrycie kosztów utrzymania klaczy.

 

Informujemy  jednocześnie, że w liście z początku marca 2010 burmistrz Kłodawy pan Józef Chudy poinformował Klub Gaja, że Sąd Rejonowy w Kole wydał wyrok orzekający o przepadku tych zwierząt. Gmina Kłodawa wystąpi teraz do Prokuratury Rejonowej w Kole o przesłania wyroku sądu i podejmie dalsze czynności związane z losem koni.

 

 


Porzucony Abacus czeka na pomoc

Dwuletni, piękny małopolski ogierek został porzucony przez właścicielkę w Szpitalu dla Koni w Gliwicach! W kwietniu 2010 młoda kobieta przywiozła do Szpitala w Gliwicach pięknego gniadosza o imieniu Abakus. Ogierek ten miał flegmone lewej kończyny miednicznej. Koń został jej podarowany przez stadninę koni Udórz w zamian za leczenie, do którego się zobowiązała. Po krótkim, aczkolwiek udanym leczeniu Abakus mógł wrócić do domu. Jednak wtedy właścicielka przestała odbierać telefony, nie przyjeżdżała do konia, po prostu zapadła się pod ziemię! Koszty, które nie były w tamtej chwili duże, urosły do dnia dzisiejszego do kwoty 3900 zł!! Wolontariusze Fundacji Dar Serca odwiedzając w Szpitalu dla Koni małego Herkulesa usłyszeli historię Abakusa i postanowili pomóc. Klub Gaja postanowił także pomóc i przeznaczył 500 zł na pokrycie kosztów leczenia Abacusa.

 

Wszystkim osobom, które też chciałyby pomóc w spłacie leczenia Abakusa podajemy nr konta Fundacji "Dar Serca", która obecnie opiekuje się koniem. Rachunek : CITIBANK nr. 78 1030 0019 0109 8530 0011 7544, dopisek "Abacus". Ponadto fundacja pilnie poszukuje dla Abacusa nowego, bardzo odpowiedzilnenego domu. Wiecej informacji na stronie Fundacji "Dar Serca" www.pomoczwierzakom.pl

 

Dziękujemy za pomoc!


Trzy klacze z Kłodawy

Wielka szkoda, że nie możemy tego tekstu zatytułować: Trzy gracje z Kłodawy... Niestety nie możemy, bo konie, które wraz z samorządem Kłodawy udało się nam uratować i odebrać   właścicielowi,  są w bardzo złym stanie, a szczególnie ich kopyta. Poważne zaniedbania , opisane w decyzji burmistrza Kłodawy jako „rażące niechlujstwo”  doprowadziły do tego, że kopyta klaczek są zdeformowane i wymagają długotrwałego leczenia.

 

Jedna z klaczy – kasztanka jest w wieku 5,6 lat, druga – kara ma 10 lat, a najstarsza – siwa jest 12-latką. Konie były przetrzymywane  w okropnych warunkach. Brakowało im świeżej ściółki, zapasu paszy na zimę, a jeden z nich trzymany był cały rok na zewnątrz. Samorząd Kłodawy zwrócił się z prośbą do Klubu Gaja o zajęcie się adopcją zwierząt i tak też się stało. Klaczki trafiły do Mrągowa pod opiekę pani Mirosławy Puzia, właścicielki stadniny koni w Żabieńcu.  

 


Konie uratowane w roku 2009

Premiera

Bangkok

Emir

Elstar Frycek Koniński

Jagoda

Kasia

 

Emir – 4-letni wałach nazwany przez nas Krzywoustym ze względu na wadę zgryzu. To z tego powodu nikt inny nie chciał go kupić i został przeznaczony na rzeź. Uratowany przez Klub Gaja znalazł nową stajnię u Wiesława Czula. Jeździ w zaprzęgu w Górnośląskim Parku Etnograficznym w Chorzowie.

Bangkok – 6-letni drobny wałach, uwielbia jabłka i marchewki. Ma dobry rodowód – znanych rodziców z profesjonalnej hodowli. Mimo tylu zalet nie mógł pozostać w miejscu, w którym się wychował, ponieważ tam potrzebne są tylko zdrowe konie, a Bangkokowi życie pokrzyżował wypadek. Przestał widzieć na jedno oko, stał się nerwowy i niepewny. Koń trafił do Patrycji Konopki z Kęt.

Elstar Frycek Koniński – długie imię, ale i historia konia nietypowa. Był ulubieńcem swojej właścicielki, ale czas i choroby nie pozwoliły na to, aby koń w dalszym ciągu aktywnie uczestniczył w życiu sportowym jakie prowadził do tej pory. Kilkuletnie poszukiwania miejsca gdzie Elstar mógłby spędzić godnie emeryturę zakończyły się wielkim sukcesem. Koniem zaopiekowały się samorządy: Konina i powiatu konińskiego.

Premiera – 6-letnia klaczka została wykupiona od rolnika z województwa śląskiego. Swój nowy dom znalazła w gospodarstwie rolnym Żabieniec. Tu trwa leczenie jej chorych na ochwat kopyt.

Kasia – 10-letnia klacz niemal całe życia spędziła zamknięta w stajni. Przygarnął ją Wiesław Czul z Chorzowa, który miał już u siebie uratowanych przez Klub Gaja – Emira i Kubę. Kuba spodobał się Kasi szczególnie. Oba konie zakochały się w sobie od przysłowiowego pierwszego wejrzenia i nie mogą już bez siebie żyć. Taka historia wśród uratowanych przez Klub Gaja koni jeszcze się nam nie zdarzyła.

Jagoda – 3-letnia gniada klacz została wykupiona wraz ze źrebakiem, który był jeszcze w brzuchu swojej mamy. Właściciel chciał ją sprzedać na rzeź, ponieważ u klaczy zdiagnozowano ciężką chorobę. Po wykupieniu została przewieziona do szpitala dla koni na Służewcu. Niestety lekarzom nie udało się ich uratować.

Sugar - roczny kasztanowaty ogierek od urodzenia hodowany był na rzeź. Dzięki zaangażowaniu kilku osób udało się go nam wykupić i znaleźć dla niego bezpieczny dom w gospodarstwie rolnym pana Krzysztofa Cydejko w Łomazach w województwie lubelskim. Będzie tu wykorzystywany w pracach polowych i do rekreacji.


NIE dla transportu zwierząt

Film zrealizowany przez Agnieszkę Gogolewską z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Raciborzu. Dziękujemy za udostepnienie filmu Klubowi Gaja.

 

 


Dobrostan zwierząt podczas transportu

Nowe regulacje prawne w UE. Zmiany w dobrym kierunku

5 stycznia 2007 roku unijny komisarz ds. zdrowia Markos Kyprianou powiedział: „Wprowadzamy te ważne dla dobrostanu zwierząt zmiany prawa, aby zminimalizować stres i cierpienie jakiego doświadczają zwierzęta podczas transportu „

Bardzo to dobra wiadomość dla wielu ludzi i organizacji walczących o poprawę losu zwierząt. Klub Gaja od lat zajmuje się problemem transportu żywych zwierząt na rzeź, w szczególności koni. Działając wspólnie z organizacjami europejskimi w ramach Eurogroup for Animals z Brukseli, przez lata staraliśmy się prowadzić działania informacyjne i kampanijne, które mają doprowadzić do minimalizacji cierpienia zwierząt podczas transportów. Od dawna mówimy, iż najlepszym rozwiązaniem byłoby zrezygnowanie w przyszłości z transportów żywych zwierząt. Dlatego też nowe regulacje – wprowadzenie nowych licencji od stycznia 2008, doposażenie samochodów transportowych, czy szkolenia kierowców i personelu, uważamy za bardzo dobry krok w kierunku bardziej humanitarnego traktowania zwierząt.
„Cieszę się, iż dobro zwierząt zaczyna mieć tak ważne miejsce w prawodawstwie europejskim. Widzę, że nasze wieloletnie wysiłki nie poszły na marne”  - mówi Jacek Bożek, prezes Klubu Gaja.

 

Podsumowanie głównych przepisów które weszły w życie:

- Nie można przewozić samic będących w okresie przekraczającym 90% przewidywanego okresu ciąży i samic, które urodziły w poprzednim tygodniu.
- Nie można transportować na odległości powyżej 100km: świń poniżej 3 tyg. życia, jagniąt poniżej 1tyg. życia, i jałówek poniżej 10 dnia życia.
- Dojne krowy, owce i kozy, którym nie towarzyszy potomstwo, muszą być dojone min. co 12 godzin.
- Środki transportu muszą być skonstruowane tak, aby zwierzęta nie raniły się podczas transportu i nie cierpiały ze względu złej budowy pojazdu, ( odpowiednio skonstruowane ściany, antypoślizgowe podłogi itd), muszą być zaopatrzone w poidła i odpowiedni zapas wody, karmę (przechowywaną w odpowiedni sposób),   właściwą wentylację, drenaż i oświetlenie. ( str. 23 ust., rozdz. IV ).
 - Kontenery do przewozu muszą być w widoczny i jasny sposób oznakowane oraz odpowiednio zabezpieczone.
 - Pojazdy muszą spełniać odpowiednie warunki zoohigieniczne (Art. 34)
 - Wprowadzono system nawigacji pojazdów ( starsze środki transportu muszą zostać wyposażone w środki nawigacji satelitarnej do roku 2009r.)
 - Odpowiedzialni za transport są też kierowcy i wyszkoleni opiekunowie. W przypadku długotrwałych transportów opiekunowie musza prowadzić dziennik podróży.
 - Bardziej zaostrzono dokumenty ( zezwolenia, licencje dla kierowców i opiekunów), wprowadzono także szkolenia.
 - Świnie do 10 kg, jagnięta do 20 kg, jałówki do 6 mies. życia i źrebięta do 4 mies. życia powinny mieć zapewnioną ściółkę.
 - Podczas załadunku i rozładunku trwającego ponad 4 godz. zwierzętom trzeba zapewnić pojenie i karmienie.
 - Nachylenie ramp służących do przeładunku zwierząt powinno mieć nachylenie określone dla danego gatunku ( str. 22 ust., rozdz.III, 1.4a )
 - Jeśli zwierzęta muszą być wiązane, liny i uprzęże powinny być odpowiednio mocne i długie, by zapewniały możliwość jedzenia, picia położenia się.
 - Transport w pojedynczych boksach musi zapewnić zwierzęciu odpowiednią przestrzeń. Min. wielkość przedziału wynosi 75 cm więcej niż wys. kłębu najwyższego zwierzęcia.
 - Karmienie min. co 24 godz., pojenie przynajmniej co 12 godz.
 - Max. czas podróży zwierząt koleją wynosi 8 godz.
 - Nieodsadzonym zwierzętom po 8 godz. należy zapewnić min.1 godz. odpoczynku. Po tym okresie można je transportować kolejne 9 godz.
 - Świnie i zwierz. domowe nieparzystokopytne mogą być transportowane max. przez 24 godz. z dostępem do wody i karmy.
 - W przypadku podróży morskiej zwierzętom należy zapewniać 12 godz. odpoczynek
 - Tab.1 str.24 ust. – min. zapas wody i karmy na statkach lub kontenerach
 - Długotrwałe przewozy są dozwolone: nieparzystokopytne powyżej 4 mies., jałówki powyżej 14 dni, świnie powyżej 10 kg.
 - Nieujeżdżone konie nie mogą być transportowane na długie odległości.
 - Określona została właściwa wielkość powierzchni rozdz. VII- tab. Od
   str. 27 do str. 31 ustawy.

Pełna wersja Dyrektywy dostępna w j. polskim

Więcej informacji na ten temat: http://ec.europa.eu/food/animal/welfare/index_en.htm


Bangkok uratowany!

Wielkie wyrazy uznania i wdzięczności dla wszystkich, którym udało się wspomóc akcję Klubu Gaja na rzecz Bangkoka. Ten koń miał wiele szczęścia w nieszczęściu, które go spotkało.

 

Pewnego dnia ów piękny, zdrowy, młody koń po niegroźnym wypadku przestał widzieć na jedno oko i, rzec można, z dnia na dzień stracił na wartości, w miejscu, w którym dotychczas był utrzymywany. Bangkok miał trafić na rzeź. Ale o ogiera zaczęła walczyć młoda dziewczyna, Ania Romaniuk, która kiedyś była z koniem mocno związana i mogła na nim trenować. Apel Klubu Gaja o pieniądze na wykup konia spotkał się z ogromną życzliwością. Dziękujemy !!! Bangkok jest już wykupiony i jeszcze w tym tygodniu trafi do nowego domu. Szczególnie gorąco dziękujemy Pani Kindze Łozińskiej-Czaji, która pomogła Bangkokowi bardzo pokaźną sumą. Kiedy koń wróci do formy, być może znów będzie mógł służyć pod siodłem. Cieszyć swoją obecnością innych ludzi, a szczególnie dzieci.

 


Bangkok na nas czeka

Gniady 6-latek wciąż liczy na naszą pomoc. Jego przyszłość jeszcze się nie rozstrzygnęła, ale ciągle ma szansę na adopcję i nowy, dobry dom.

 

Bangkok, bo tak nazywa się koń, którego ratujemy, może mieć przed sobą jeszcze długie życie, choć tam gdzie obecnie się znajduje już nie. Nie widzi na jedno oko, przez to stał się płochliwy i nerwowy, i nie może służyć w tym miejscu, w którym robił to jeszcze do niedawna, i to z powodzeniem, ponieważ ma bardzo miękki i wygodny chód. To  ładny, pełnokrwisty ogier, z profesjonalnej hodowli, któremu przydarzył wypadek.

 

Zbieramy pieniądze żeby go wykupić, inaczej koń trafi na rzeź. Mamy już około 600 zł. Dziękujemy!

 

Wpłaty na konto Klubu Gaja muszą mieć dopisek – Koń Bangkok.

Konto: Klub Gaja BGŻ SA Bielsko-Biała 90 2030 0045 1110 0000 0067 3120


Ratujemy płochliwego przystojniaka

 

Jest drobny, ciemnobrązowy, ma dopiero sześć lat i bardzo dobrze się odżywia. Jego ulubione przysmaki to nie cukier lecz jabłka i marchewki. Ma dobry rodowód – znanych rodziców z profesjonalnej hodowli. Gniady Bangkok potrzebuje jednak pomocy. Nie widzi na jedno oko i nie może pozostać dłużej w tym miejscu, w którym jest, ponieważ tu potrzebne są tylko zdrowe konie. Dlatego nasz apel kierujemy szczególnie do tych, którzy nie są zmuszeni by kierować się tylko ekonomią, ale także sercem... Jeśli uda się zebrać pieniądze i wykupić konia, uratujemy go przed prawdopodobną sprzedażą na rzeź. Wpłaty na konto Klubu Gaja muszą mieć dopisek – Koń Bangkok.

 

 

Dotychczas koń był dobrze utrzymywany, jak przystało na pełnokrwistego ogiera. Życie pokrzyżował mu wypadek, który sprawił, że przestał widzieć na prawe oko. Ufny i chętny do współpracy (ma bardzo wygodny chód) stał się nerwowy i niepewny. Przede wszystkim potrzebuje cierpliwości. Najlepszym rozwiązaniem byłby inny dom i pastwisko gdzie mógłby na nowo oswoić się z innymi zwierzętami i odgłosami natury. Miłość i towarzystwo pomogą mu wrócić do poprzedniej równowagi psychicznej.

Odwdzięczy się na pewno – najpiękniej jak każda istota, która czuje się bezpieczna i kochana.

 

 

 

 

Wpłaty na konto
Konto: Klub Gaja BGŻ SA Bielsko-Biała 90 2030 0045 1110 0000 0067 3120


DOPISEK – Koń Bangkok.


Jagody już nie ma

 Przykro o tym pisać tym bardziej, że bardzo wiele osób zainteresowała historia Jagody – źrebnej klaczki wykupionej ostatnio przez Klub Gaja. Mimo najlepszej opieki weterynaryjnej w Szpitalu dla koni Służewiec, stan Jagody nagle się pogorszył, nie wytrzymała choroby i odeszła.

 

Był to pierwszy wypadek w ciągu 10 lat ratowania koni przeznaczonych na rzeź, że  przyszło nam wykupić  klacz wraz z jej nienarodzonym potomstwem.  Poprzedni właściciel chciał się jej pozbyć  jeszcze przed rozwiązaniem, by uniknąć kosztów związanych z leczeniem konia. Klub Gaja dziękuje wszystkim osobom, które w tym pomogły.  Gniada Jagoda pod koniec życia zaznała od ludzi  takiej opieki i troski na jaką zasługiwała.


Gniada Jagoda też jest matką

Od 10 lat zajmujemy się wykupywaniem koni przeznaczonych na rzeź, ale taka historia przytrafiła się nam po raz pierwszy. Tym razem ratujemy klacz i jej źrebaka, który... jest jeszcze w brzuchu swojej mamy.

 

O złej sytuacji 3- letniej gniadej klaczki Jagody zaalarmował nas lekarz weterynarii, Jarosław Syrek. Poprzedni właściciel chciał ją sprzedać na rzeź jeszcze przed rozwiązaniem, by uniknąć kosztów związanych z leczeniem. U klaczy zdiagnozowano tzw. zołzy - zakaźną i zaraźliwą chorobę koni, powodującą zapalenie dróg oddechowych i ropienie żuchwowych węzłów chłonnych. Ze względu na bardzo duże problemy z oddychaniem, które groziły nawet uduszeniem, potrzebne było natychmiastowe specjalistyczne leczenie. 

 

Podjęliśmy szybką decyzję o transporcie Jagody do Warszawy, do szpitala dla koni na Służewcu. Tam klacz pozostanie pod fachową opieką  dr. Jana Samsela. Na pewno pozostanie tu do czasu wyźrebienia. Potem będziemy szukać dla niej i źrebaka  domu adopcyjnego.  Jeśli wszystko dobrze się ułoży będzie to 34 i 35 koń uratowany przez Klub Gaja. Na razie życzymy wszystkie najlepszego!


Tylko 1 %, a jest jak w bajce 
Dwójka z uratowanych przez Klub Gaja koni zaskoczyła wszystkich  – Kuba i Kasia zakochały się w sobie.  Kuba to 22-letni koń, który ciężko pracował w lesie i na gospodarstwie. 10-letnia Kasia niemal całe życie spędziła zamknięta w stajni. Jest 33 koniem uratowanym przez Klub Gaja w ciągu blisko 10 lat.

 

Zdziczała, nieufna w stosunku do ludzi i zwierząt Kasia, po raz pierwszy zobaczyła Kubę na wybiegu u nowych opiekunów, którzy tak jak nim, postanowili zaopiekować się również  klaczką.  Wiesław Czul  i jego żona Barbara opowiadają, że konie momentalnie podeszły do siebie, zaczęły się obwąchiwać, czule skubać i … tak już zostało. Cały czas chcą być razem, kiedy je rozdzielam rżą za sobą. - opowiada Wiesław, który zajmuje się już trzema końmi wykupionymi  przez Klub Gaja. Z miłości Kaśki do Kuby i Kuby do Kaśki musiał pozamieniać miejsca w stajni. Teraz konie stoją obok siebie. A klacz, jak kopciuszek z bajki, wypiękniała!

 

Kaśka, uratowana z pieniędzy przekazywanych Klubowi Gaja jako organizacji pożytku publicznego, w ciągu miesiąca pobytu w nowych warunkach stała się też bardziej ufna. Podchodzi do ludzi, je chleb z ręki i pozwala się głaskać. Jest spokojnym i wrażliwym koniem. Są rzeczy, które przynoszą jej radość – tarzanie się, którego do tej pory nigdy nie mogła robić i rzeczy, które sprawiają kłopot. Całe dotychczasowe życie spędziła na krótkiej uwięzi, która pozwalał jej na tylko jeden sposób położenia się stąd też tylko w jeden sposób potrafiła wstawać. W nowym boksie, niczym nie ograniczona, początkowo nie potrafiła się podnieść, siedziała na zadzie kręcąc się w kółko. Teraz jest już dobrze.

 

Wszystkich którzy chcieliby odwiedzić Kasię i Kubę, a także odbyć  przejażdżkę bryczką prowadzoną przez parę koni - Krzywoustego i Medaliona, zapraszamy do parku w Chorzowie. Można przynieść ze sobą końskie smakołyki - marchewkę i jabłka.  Kontakt : Wiesław Czul, tel. 889347043

 


 1% odmienił jej los

Pieniądze przekazywane na statutową działalność Klubu Gaja ratują życie zwierząt.
1 % odmienił los Kasi – klaczy, która niemal 10 lat życia spędziła zamknięta w stajni. Zabiedzona, brudna i wystraszona jest nieufna w stosunku nie tylko do człowieka, ale nawet do innych zwierząt, do innych koni.

 

Wykupioną przez Klub Gaja klacz przygarnął pan Wiesław Czul z Chorzowa, opiekun Emira, konia uratowanego przez Klub Gaja w lutym.
Kasia musi się oswoić, poczuć, że świat jest inny niż ten, który przez 10 lat obserwowała w stajni, przywiązana do krótkiego sznurka. Zostanie oddana do adopcji dopiero wówczas kiedy będzie to możliwe. 
 
1 % z podatku naprawdę działa! Na stronie Klubu Gaja proponujemy bezpłatny program do rozliczania PIT i piękne kartki dla Państwa przyjaciół i znajomych, którzy nie wierzą, że 1% odmienia los.

 

 


Poznajcie Krzywoustego i wartość konia 

To zaproszenie szczególnie kierujemy do miłośników koni, a zwłaszcza tych, którzy pomagają Klubowi Gaja w zbieraniu pieniędzy na ratowanie tych pięknych i tak ważnych dla Polaków zwierząt.

 

Górnośląski Park Etnograficzny w Chorzowie otworzył w niedzielę (29.03 o godz. 11.00) wystawę zatytułowaną Koń jaki jest, każdy widzi? Jednocześnie to właśnie po chorzowskim parku jeździ bryczka, którą ciągnie wykupiony niedawno przez Klub Gaja kary wałach Emir, nazwany Krzywoustym, ze względu na wadę zgryzu. Właśnie z tego powodu koń miał trafić do rzeźni. Znalazł jednak dom, opiekę, nowego właściciela i zajęcie...a w niedzielę w chorzowskim parku Krzywousty wystąpił w pokazie orki konnej.

 

Wystawa pokazuje, że praca z koniem we współczesnej Polsce to szansa rozwoju dla małych i średnich gospodarstw. Poszerza możliwości zachowania bioróżnorodności i produkcji zdrowej żywności - tak poszukiwanej dziś przez świadomych konsumentów. W pierwszej części wystawy przedstawiono historię dzikich przodków konia i jego udomowienie oraz rosnące znaczenia konia roboczego w życiu tradycyjnej społeczności wiejskiej i w dziedzinie postępu technicznego.  Kuratorka ekspozycji, mgr Ewa Zacharyasz wyjaśnia:  Koń służył człowiekowi swoją siłą i umiejętnościami w pracach polowych, transporcie, w czasie uroczystości związanych z dorocznymi świętami rodzinnymi i dorocznymi. Dobrze traktowany, był zawsze silnym, mądrym i pięknym zwierzęciem, przyjaznym człowiekowi i środowisku, w którym żył. 

 

W drugiej części prezentowane są zdjęcia ukazujące wszechstronne wykorzystanie konia  we współczesnym rolnictwie na świecie.  Nowe technologie i niezmienne zalety koni sprzyjają renesansowi koni roboczych - wykorzystywanych obecnie do pracy w rolnictwie, gospodarce leśnej, ogrodnictwie, uprawie winorośli, komunalnych pracach pielęgnacyjnych i transportowych, turystyce i hipoterapii.

 

Wystawa Koń jaki jest, każdy widzi? czynna będzie od 29 marca do 10 maja oraz od 5 lipca do 15 sierpnia w Spichlerzu z Wojkowic w Górnośląskim Parku Etnograficznym w Chorzowie.

Do chorzowskiego parku zapraszamy także wycieczki szkolne, które chciałyby odwiedzić  Krzywoustego i przejechać  się prowadzoną przez niego bryczką. Kontakt : Wiesław Czul, tel. 889347043

 

Zapraszamy !

 


Klacz Premiera i Twój 1%

W lutym informowaliśmy o wykupie czteroletniego wałacha Emira, w marcu udało się uratować klacz. Ma sześć lat i nazywa się … Premiera.

 

Wykupiliśmy ją od rolnika z województwa śląskiego, który chciał przeznaczyć konia na rzeź ze względu na zapalenie kopyt, tzw. ochwat.  Dzięki zaangażowaniu i pomocy kilku osób udało nam się znaleźć dla niej opiekę w schronisku  Fundacji Spokojna Przystań w Kietlinie w woj.dolnośląskim.  Wkrótce koniem zajmie się weterynarz dokładnie ustalając jego leczenie. Potrzebujemy też dobrego kowala, który będzie korygował kopyta - to bardzo ważne przy tej chorobie. Leczenie będzie prawodopodobnie długotrwałe, ale mamy nadzieję że klacz wróci do zdrowia. Wtedy poszukamy dla Premiery domu adopcyjnego.

 

To już 32 koń uratowany w wyniku działań, które rozpoczęliśmy 2000 roku. W ubiegłym roku uratowaliśmy pięć koni. Pierwszy wykupiony w 2009 r. -   kary wałach Emir, nazwany przez nas Krzywoustym, będzie jeździł w zaprzęgu w Górnośląskim Parku Etnograficznym w Chorzowie. Już pod koniec marca weźmie udział w pokazach orki, które przygotowano w chorzowskim parku w ramach wystawy Koń jaki jest,  każdy widzi. Wystawa rozpoczyna się 29 marca!


Twój 1% podatku pomoże ratować zwierzęta!

 

Pobierz bezpłatny program do obliczania PIT
http://www.format.wroc.pl/opp08/stowarzyszenie_ekologiczno_kulturalne_klub_gaja/instaluj_pity2008.exe

 

Pomóż nam w kampanii 1% - ściągnij kartkę i prześlij znajomym
/pomoc/


Emir nazwany Krzywoustym

To wspaniała wiadomość na początek roku – udało się uratować kolejnego konia. Czteroletni kary wałach nosi imię Emir.

 

Nazwaliśmy go jednak Krzywousty  ze względu na wadę zgryzu. To z tego powodu nikt inny nie chciał go kupić więc został przeznaczony  na rzeź. Ale Krzywousty ma szczęście, którym podzielił się z nim pan Wiesław Czul z Chorzowa. Kary wałach wraz z siwym Medalionem będzie jeździł w zaprzęgu w Górnośląskim Parku Etnograficznym w Chorzowie. Tu Wiesław Czul obwozi bryczką odwiedzających skansen, a w zimie organizuje kuligi dla szkół.

 

To kolejny, już 31 dobry wynik naszej wspólnej pracy na rzecz ratowania koni, w którą angażują się placówki edukacyjne, a coraz częściej firmy biznesowe w całej Polsce.  Zapoczątkował go w 2000 roku wykupiony koń Pegaz. W ubiegłym roku dzięki wsparciu wielu ludzi i instytucji udało się uratować pięć koni.

 

W marcu  Krzywousty będzie miał swój specjalny występ. Weźmie udział w pokazach orki, które przygotowano w skansenie w ramach wystawy Koń jaki jest , każdy widzi. Wystawa potrwa od 29 marca do 15 maja.

 


Kacper

Końcem roku 2008 pomogliśmy Kacperkowi- synowi uratowanej przez Klub Gaja kilka lat temu klaczy Kaśki. Niestety dziś Kaśki już nie ma. Pozostał po niej 2 - letni Kacperek, któremu z powodu zadzierzgniecia rzepki groził zanik mięśni. Dofinansowaliśmy operację jego nogi. Mamy nadzieję, że szybko powróci do zdrowia i w dalszym ciągu będzie mógł pracowa w Gospodarstwie Agroterapeutycznym chrześcijańskiej Grupy Wsparcia Misja wśród chorych i uzależnionych.

 


Samson i Hart mają nowy dom

W ostatnim czasie Klub Gaja pomógł kolejnym dwóm koniom.

 

Samson - roczny, zimnokrwisty ogierek, hodowany był na rzeź. We wrześniu  tego roku został wykupiony przez nasze stowarzyszenie i przekazany do adopcji. Dziś ma bezpieczny dom i dożywotnią opiekę w gospodarstwie ekologicznym pana Tomasza Żeleźnika w Serocku w woj. lubelskim.

 

Drugi koń to Hart - 8 letni wałach, który jeżdził sportowo . Niestety po zerwaniu więzadła nie nadaje się już do wyczynowej jazdy. W październiku 2008 znależliśmy mu nowy  dom u pani Agnieszki Biernackiej w Czarkowie w woj. śląskim. Ma tu do dyspozycji przestronną stajnię i wielkie pastwisko. Gdy nabierze sił będzie wykorzystywany do lekkiej jazdy rekreacyjnej.

 

Wszystkim, którzy wspierają naszą akcję na rzecz ratowania koni, serdecznie dziekujemy!

 

Samson

Hart


Dalszy ciąg historii Czarnego...

O Czarnym pisaliśmy w styczniu tego roku, kiedy ratowaliśmy go przed rzeźnią. Teraz dopisujemy dalszy ciąg jego historii. Bardzo się cieszymy, że Tornado, zwany przez wszystkich Czarnym, robi tak duże postępy i dobrze rokuje na konia terapeutę. Darowaliśmy mu drugie życie. W przyszłości on pomoże innym potrzebującym.

 

Wtam serdecznie!

Chciałam dopisać ciąg dalszy historii Czarnego, która wciąż wzbogaca się o nowe wątki. Czarny został pomyślnie wykastrowany, i bardzo szybko po zabiegu doszedł do siebie. Dzięki owemu zabiegowi może już spokojnie przebywać cały dzień na łące wraz z pozostałymi końmi. Aktualnie Czarny znajduje się fazie zajeżdżania,specjalnie na jego potrzeby został skonstruowany ring na terenie stajni, który zdecydowanie ułatwia pracę. Obecnie przyjął siodło, jeźdźca jeszcze na razie nie. Jednakże mamy czas, dlatego działamy przy pomocy małych kroków. Jest to koń o zróżnicowanym charakterze, bardzo spokojny w obsłudze, bardzo ostrożny w kwestii ograniczania jego wolności. Szybko się uczy i jest czujnym odbiorcą rzeczywistości.Uuwielbia wędrować pośród jabłonek, przedzierając się przez chaszcze i wysokie trawy, tam ma swój azyl.Wielu ludzi jak dotychczas poznało historię Czarnego, wiele życzliwych osób pomaga sprawić by miał on jak najlepsze warunki.Teraz można już pozwolić sobie aby z nadzieją spojrzeć w przyszłość, wyczytać ją z jego czarnych, łagodnych oczu. Wierzę, że kiedyś Czarny będzie wspaniałym koniem do hipoterapii, że swoją mocą obdarzy niejedną istote potrzebującą wspracia i pomocy. Jak zawsze... krok za krokiem i jeszcze krok..
pozdrawiam serdecznie.
Karolina Porczyńska.


Wizyta na targu końskim

W dniu 12.08.2008 przedstawiciele Klubu Gaja odwiedzili targ koński w Żorach w woj, śląskim. Z dużym zadowoleniem możemy poinformować wszystkich miłośników koni, że jest to bardzo dobrze prowadzone targowisko, gdzie dba się o dobrostan zwierząt. Konie sprzedawane w Żorach służą przeważnie pod siodło i do prac leśnych. Dużą grupę kupujących stanowią Czesi, co związane jest z bliskością granicy polsko-czeskiej.

 


Sopran uratowany!

W dniu 16 maja 2008 uratowaliśmy kolejnego konia. Sopran to młody, roczny źrebak, który był hodowany na rzeź. Udało nam się go wykupić i znaleźć mu bezpieczny dom u Państwa Teresy i Mariana Albińskich, którzy prowadzą gospodarstwo ekologiczne we wsi Janowica w woj. lubelskim. Koń będzie miał tu dużo przestrzeni i zielonej, soczystej trawy oraz towarzystwo kóz i kur zielononóżek, które hodują nowi opiekunowie Soprana. Dziękujemy wszystkim, którzy pomogli nam w uratowaniu Soprana oraz wszystkim, którzy wspomagają naszą akcję "Zbieraj makulaturę, ratuj konie".

 

 

 

 

 

 

 

 


Tornado jest już bezpieczny...

30 stycznia 2008 uratowaliśmy kolejnego konia. Tornado, zwany przez wszystkich Czarnym, to dwu i pół  letni, przepiękny, kary ogierek z biała gwiazdką na czole. Właściciel chciał go wysłać na rzeź, jednak dzieki pomocy i zaangażowaniu kilku osób udało się nam go uratować.  Szczególne podziekowania składamy Karolinie Porczyńskiej, hipoterapeutce i obecnej opiekunce konia, która z niezwykłym uporem walczyła o Czarnego. Dziś koń jest już bezpieczny. Ma piękną stajnię i fachową opiekę. Po zaadoptowaniu się do nowego miejsca będzie przygotowywany do pracy w hipoterapii z osobami niepełnosprawnymi. 

 


Historia Czarnego i przewidywany ciąg dalszy:

Czarny- koń, który nawet nie miał oficjalnego imienia, za to na pewno miał niesamowicie dużo szczęścia. Miał szczęście, bo jest młody, bo jeszcze nikt nie zdążył zrobić mu krzywdy, bo nie poznał, czym jest cierpienie, bo wszystko było by dobrze gdyby nie przyszłość, jaka została dla niego zaplanowana. Czarny jednak już nigdy się o niej nie dowie- na szczęście. W odpowiednim czasie ktoś zainterweniował, umieścił ogłoszenie, że szuka dla niego domu, a może nowego życia. Udało się.
Czarny ma obecnie około 2,5 roku, jest silny i zachwyca swym wdziękiem i urodą. A co najważniejsze jest ufny i łagodny.
Czeka nas dużo pracy i długa wspólna droga. Obydwoje chcemy być potrzebni, dlatego ja zajmuję się hipoterapią a Czarny zostanie przygotowany do pracy z osobami niepełnosprawnymi. Zaczniemy od tego, że osoby niepełnosprawne (młodzież chorująca psychicznie ze Stowarzyszenia POMOST) będą sprawować opiekę nad Czarnym, a jednocześnie zostaną włączeni w przygotowanie Czarnego do pracy- znając wszelkie walory kontaktu z koniem, będziemy wdrażać plan terapeutycznej pracy z koniem od podstaw. Jednocześnie dzieci znajdujące się pod opieką Fundacji „Dom w Łodzi” (dom dziecka dla dzieci przewlekle chorych) będą stopniowo wprowadzane w zasady opieki nad koniem. Dzieci z Fundacji będą uczestniczyć w zajęciach z hipoterapii, które początkowo będą się odbywać na mojej klaczy Zetce, ale jednocześnie będą angażowani w granicach swoich możliwości w przygotowanie Czarnego do wspólnej pracy, po to by za jakiś czas Czarny także mógł zostać włączony do zajęć.
To dopiero początek naszej historii, i mamy nadzieję, że z czasem uda nam się dopisywać jej dalsze rozdziały i poszerzać o nowe wątki.

Karolina Porczyńska


Akuino i Fabio uratowani!

W listopadzie 2007 Klub Gaja uratował kolejne dwa konie. Akuino - 2,5 letni ogierka z niedźwiedzią łapą, który nie widzi na lewe oko, pomimo tego zapowiada się na wspaniałego konia sportowego   i Fabio - 15 letniego wysłużonego wałacha, który karierę sportową ma już za sobą. Dziś znalazły nowy dom i dożywotnia opiekę. Mamy nadzieję, że jeszcze długo posłużą swoim nowym opiekunom.  


 

 

Fabio                                Akuino


Miriam i Heca - uratowane z makulatury!

16 października 2007 uratowaliśmy kolejnego konia - klaczkę kucyka szetlandzkiego o imieniu Heca, a także jej nierozłączną towarzyszkę -klaczkę osiołka nubijskiego Miriam. Oba zwierzaki są ze sobą bardzo zżyte, prawdopodobnie kiedyś razem pracowały w cyrku. Dziś znalazły bezpieczny dom w gospodarstwie państwa Anny i Marka Cieślików w Dębowcu w woj. warmińsko-mazurskim. Nowi opiekunowie zwierzaków to wyjątkowi ludzie. Zawsze marzyli o domu na wsi, pełnym dzieci i zwierząt. I tak kilka lat temu kupili gospodarstwo rolne na pięknej warmińskiej wsi, gdzie utworzyli rodzinę zastępczą. Dziś oprócz czwórki własnych dzieci, opiekują się jeszcze piątką dzieciaków, które trafiły do nich z pobliskich domów dziecka.

Miriam i Heca od pierwszej chwili zyskały sympatię całej rodziny, a zwłaszcza najmłodszych dzieci. W gospodarstwie czekała już na nie wygodna stajnia i zielone pastwiska. Zwierzaki są bardzo spokojne i przyjacielsko nastawione do ludzi. Państwo Cieślikowie już planują zaprosić do nich w odwiedziny dzieci z najbliższej okolicy, zwłaszcza z Domu Dziecka w Braniewie, prowadzonego przez siostry Katarzynki, z którym stale współpracują, a także wychowanków Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Braniewie oraz uczniów SP i Gimnazjum w Lelkowie.

Wszystkim szkołom, a także instytucjom i osobom prywatnym biorącym udział w akcji "Zbieraj makulaturę - ratuj konie", z której dochód został przeznaczony na wykup Miriam i Hecy, bardzo gorąco dziękujemy. Jesteście wielcy!!!  

 

osiołek Miriam

rodzinka państwa Cieślików

kucyk Heca

Miriam i Heca przy wodopoju


Uratowaliśmy kolejnego konia!

W dniu 16 sierpnia 2007 uratowaliśmy kolejnego konia. Staruszek Kubiak przez wiele lat pracował na roli i w lesie. Dziś znalazł spokojny dom i dożywotnią opiekę w gospodarstwie rolnym pana Charatańskiego w Dąbrowie Górniczej.

 

 

 

 

 

 



Sianokosy w Klubie Gaja

W dniu 23 lipca 2007 odbyło się pospolite ruszenie klubowiczów, którzy stanęli do zbiórki siana dla naszych koni. W szczególności licznie odpowiedziały na wezwanie kobiety, które stawiły się w Wilkowicach z grabiami i widłami, nie opuszczając frontu walki aż do ostatniego źdźbła trawy.

 

 

 

 

 

 

 


Odwiedzamy nasze konie...

Wakacje sprzyjają podróżom, pojechaliśmy więc odwiedzić niektóre z naszych koni, które znalazły bezpieczny dom w różnych ośrodkach hipoterapii, fundacjach i stowarzyszeniach w całej Polsce. Szukamy też nowych miejsc dla kolejnych koni, które zamierzamy wykupić.

 

16 lipca 2007 odwiedzamy Gaję, Dipola i Karmelka. Stajnia Stary Adamów – malowniczo położony ośrodek hipoterapii Łódzkiego Stowarzyszenia Hipoterapeutycznego, prowadzony przez panią Julitę Piotrowską. Pracują tutaj dwa z naszych koni: 6 letnia klacz Gaja i 6 letni gniady wałach Dipol. Szczególnie Gaja doskonale sprawdza się jako terapeuta, jest bardzo spokojna i cierpliwa dla swoich pacjentów W ośrodku w systematycznych zajęciach hipoterapii bierze udział 300 osób, m.in. z Domów Pomocy Społecznej z Łodzi i woj. łódzkiego, szkół specjalnych i integracyjnych, Domów Dziecka , stowarzyszeń i fundacji zajmujących się osobami z różnymi schorzeniami i problemami ( choroby psychiczne, depresje, stwardnienie rozsiane, porażenie mózgowe, wylewy, urazy itp.), o różnej sprawności psychoruchowej i w różnym wieku, od 11 miesięcy do późnej starości. Zajęcia hipoterapii prowadzone są tu kompleksowo, w połączeniu z innymi metodami terapeutycznymi, takimi jak rehabilitacja, rekreacja, sport, turystyka, edukacja i integracja.

 

W Leszczynach dużych koło Pabianic odwiedzamy Gospodarstwo Agroterapeutyczne Fundacji „Elim” Chrześcijańskiej Grupy Wsparcia Misja wśród chorych i uzależnionych prowadzonej przez Ryszarda Zimonia. Blisko rok temu trafił tu Karmelek, który jeszcze nie tak dawno w ogóle nie widział zielonej trawki i błękitnego nieba. Przez 2 lata swojego życia cały czas trzymany był w zamknięciu. Dziś na nowo uczy się życia i powoli nabiera ufności do ludzi. Wkrótce dołączy do innych zwierząt, świni, kozy, krów, gęsi i koni, którzy w ośrodku pełnia rolę terapeutów dla bezdomnych, alkoholików i dzieci z rodzin patologicznych. Fundacja prowadzi też działalność edukacyjną w szkołach, popularyzując naszą akcję „Zbieraj makulaturę – ratuj konie”. Bardzo spodobały nam się prace uczniów z Zespołu Szkół Katolickich przy parafii św. Urszuli Ledóchowskiej w Sieradzu, gdzie odbył się konkurs plastyczny, w którym dzieci rysowały portrety koni. Zobaczyliśmy między innymi portret konia na spacerze, konia w górach i konia w zadumie.

 

Czekała nas tu też nie lada niespodzianka. Pierwszy raz mogliśmy zobaczyć Kacperka, ślicznego źrebaka, syna naszej Siwej Kaśki, która niestety nie tak dawno, po ciężkiej chorobie, odeszła od nas. Kaśka była wspaniałym terapeutą i wielkim przyjacielem dzieci. Na zielone pastwiska odszedł także Kary, wysłużony 30 letni wałach, który pod koniec swojego życia znalazł tu schronienie. Będzie nam ich brakowało.

Wkrótce opowiemy o kolejnych naszych koniach. 

Jola Migdał

 

Jacek Bożek i Julita Piotrowska

z Dipolem

Gaja z trenerami i pacjentami podczas hipoterapii

Karmelek ze swoim opiekunem

"Koń na wolności" autorstwa

Marcina Sobczyka   

Kacperek - syn Kaśki 

ze swoim kolegą ze stajni


O lepszą podróż....

Gaja to według mitologii greckiej - Matka-Ziemia. Wyłoniła się z Chaosu, uosobienie płodności i macierzyństwa.

Nie ma dnia, by e-mailowa skrzynka Stowarzyszenia Ekologiczno-Kulturalnego "Klub Gaja" świeciła pustką. Nadawcy biją na alarm: ktoś zanieczyszcza rzekę, ktoś inny wycina drzewa, ktoś wyrzucił do lasu jarzeniówki, eternit, jeszcze ktoś bestialsko potraktował zwierzęta. Każdego dnia przez pocztę przewija się przynajmniej kilka e-maili z prośbami o ratunek dla koni skazanych na rzeź. Autorzy listów, ludzie na ogół bardzo młodzi, wskazują adresy, opisują historie swoich ulubionych wierzchowców, które z racji wieku przestały być komukolwiek potrzebne. Dopominają się również o zupełnie sobie obce, zimnokrwiste olbrzymy, które osiągnęły wagę śmierci, a o których losie dowiedzieli się czasem nawet tylko przez przypadek. (...)
Nadawcy zamieszczają często lakoniczne informacje, kim są, czym się zajmują, a nierzadko infantylnym tekstem zapewniają o bezgranicznej miłości do „wszystkich konisiów na całym świecie”.
-Treść większości listów chwyta za serce, dowodzi, że choć nie tak szybko jak byśmy chcieli, ale jednak zmienia się mentalność; z drugiej strony, mamy pełną świadomość, że słowa kreślone  pod wpływem chwili, emocji, wzruszenia, jakże często prowadzą do nikąd - komentuje Jacek Bożek, prezes Stowarzyszenia. - Reagujemy oczywiście na każdy sygnał, ale sami nie wybawimy np. wszystkich koni, zważywszy, że kosztuje kilka tysięcy złotych. Doradzamy więc, jak zbierać pieniądze, jak włączyć się w nasze akcje, jak zrobić przynajmniej krok, by ocalić kolejne zwierzę śmiercią.
Kierowana do autorów odpowiedź nie zawsze spotyka się ze zrozumieniem, wymusza bowiem zaangażowanie, uczynienie czegoś więcej niż tylko stwierdzenia faktu, że gdzieś dzieje się źle, że jakiś koń potrzebuje pomocy. Korespondencja więc urywa się, nadawcy do sprawy nie wracają.
Tym razem też nic nie wskazywało, że będzie inaczej. List, jak list, niczym wyróżniał. Kilkunastoletnia Joasia Żabicka z Warszawy błagała o ratowanie tuczowego dwulatka. Konia wypatrzyła w wielkiej wiosce nad Narwią, gdzie jej rodzice mają działkę. Kiedy dowiedziała się, jaki los mu pisany, zaalarmowała „Gaję”. Dostała, nazwijmy to, standardową odpowiedź. Kilka dni później napisała znowu, zaoferowała swoje drobne oszczędności, zobowiązała się namówić tatę, by dorzucił parę groszy.
- Byliśmy zaskoczeni dojrzałością, z jaką Joasia zaczęła organizować pomoc, z jakim przekonaniem, że nie tylko powinna, ale musi tego konia ratować- wspomina prezes. - Dzięki niej maszyna ruszyła. Przedsięwzięcie, bo tak to trzeba nazwać, nabrało realnych kształtów. Ojciec Joasi zadeklarował pomoc, dziewczynka zorganizowała zbiórkę pieniędzy, urządziła w szkole aukcję, my także że¬braliśmy, gdzie tylko się dało.
I tak Karmel został ocalony! Pomyśleć tylko, że przez dwa lata był trzymany w boksie. Pierwszy raz wyszedł na dwór dopiero w dniu, kiedy Joasia z tatą i Jackiem Bożkiem przyjechali zabrać go do nowej stajni. Na dzień dobry zapozował do fotografii - zdjęcie zdobi najnowszy plakat Stowarzyszenia.
Konik miewa się znakomicie, trafił do Chrześcijańskiej Grupy Wsparcia, prowadzącej w Leszczynach Dużych ośrodek dla bezdomnych i byłych alkoholików. Pić, co prawda nie pił, ale domu szukał. Dołączył do Siwej Kaśki i Cekina - pary, która jeszcze do niedawna ciągnęła bryczki z nowożeńcami. Kiedy jednak sił zabrakło, właściciel podpisał na nie wyrok. Dziś wraz z Karmelem, oraz świniami, owcami, kozą i gęsią pełnią role terapeutów.
Taka jest filozofia Stowarzyszenia, by ratowane zwierzęta służyły ludziom, pomagały wracać do zdrowia, do psychicznej i fizycznej sprawności, do normalnego życia. Stąd założenie, by wykupywane konie przekazywać ośrodkom hipoterapii, dla uzależnionych, do fundacji, stowarzyszeń, a nie lokować w schroniskach, które pękają w szwach. "Gaja" nie prowadzi zresztą tego typu placówki.
- Musielibyśmy diametralnie zmienić profil, zrezygnować ze wszystkiego, co robimy, zajmować się wyłącznie zwierzętami - wyjaśnia Bożek. - Instytucji społecznych, które działają wyłącznie na rzecz psów, kotów, koni ... nie brakuje. Tymczasem misją "Klubu Gaja", najstarszej pozarządowej organizacji w Polsce zajmującej się ochroną środowiska i prawami zwierząt, jest dbanie o Ziemię, jako planetę, zachowywanie różnorodności biologicznej dla obecnych oraz przyszłych pokoleń. Słowem, ratujemy przyrodę, chronimy zwierzęta, inspirujemy. Urządzamy happeningi, widowiska, prowadzimy działania parateatralne ...
Zaczęli od uratowania dwóch topól w centrum Bielska Białej w 1989 r., jeszcze za komuny, "pilnowani" przez bezpiekę. Dziś mają na koncie dziesiątki ekologicznych sukcesów. To także dzięki nim polski rząd wycofał się z planów budowy Kaskady Dolnej Wisły, ocalona została Dolina Ostrego - niezwykły łęg jesionowy i olszyny górskiej, a Wojewódzki Konserwator Przyrody w Poznaniu objął ochroną kilkadziesiąt dębów. .. Nie sposób wymienić wszystkich dokonań.
"Gaja" prowadzi całą gamę akcji edukacyjnych, m. in.:
• "Zaadoptuj rzekę" - program, w którym dzieci, młodzież i wychowawcy zdobywają wiedzę na temat lokalnych akwenów, sprzątają je, dokumentują florę i faunę. Prawie 200 rzek ma już swoich opiekunów!
• "Jeszcze żywy karp" - protest przeciw niehumanitarnym warunkom świątecznej sprzedaży ryb. Stało się już tradycją, że członkowie Klubu każdego roku, z okazji Bożego Narodzenia, kupione karpie ponownie wpuszczają do wody.
• "Święto drzewa" - akcja sadzenia drzew i uczenia najmłodszych, jak dbać o florę, jak ją chronić, jak oszczędzać, np. zbierając makulaturę. Im więcej surowca, tym mniej ściętych sosen, świerków, buków ... Im więcej surowca, większa też może być liczba ... uratowanych koni. To kolejny pomysł Stowarzyszenia
• "Zbieraj makulaturę, ratuj konie". Szkoły, instytucje przekazują na konto "Klubu Gaja" pieniądze ze sprzedaży surowców wtórnych.
- To ogromne logistyczne przedsięwzięcie. Ileż trzeba zebrać ton papierzysk, by można je zamienić na konia, skoro za kilogram makulatury płacą w punktach skupu zaledwie 30 groszy - dodaje prezes.
Niewiele, ale ziarnko do ziarnka ...
Do tej pory uratowano dwadzieścia koni. Jeden, ten pierwszy mieszka w Wilkowicach, gdzie znajduje się siedziba Stowarzyszenia. Nazywa się Pegaz, ma dziesięć lat i...
- ... jak uderzył kopytem o ziemię to wytrysnęło źródło, z którego czerpiemy venę. To na jego cześć wystawialiśmy w wielu zakątkach kraju spektakl "O Pegazie, który był aniołem", rzecz o przyjaźni człowieka ze zwierzęciem.
- My też musieliśmy się z nim zaprzyjaźniać. Wykupiony z rzeźni, gryzł i kopał ze strachu. Dziś tuli się, jak do swoich. Wie, że nic mu nie grozi, choć zapewne wyczuwa nosem kursujące tak blisko nas transporty do Włoch, słyszy rżenie przerażonych współbraci ...
To przypadek, że siedziba Stowarzyszenia zlokalizowana jest akurat przy takim szlaku. - Tak wyszło - mówią członkowie Klubu, ale zaraz dodają: - to dobrze, bo więcej możemy zobaczyć.
Kilka miesięcy temu, w Tychach natknęli się na litewską ciężarówkę wiozącą zwierzęta do granicy. Przez ażurowe burty dostrzegli dwa leżące konie i to w takiej pozycji, iż w każdej chwili mogły być skopane przez stojących obok sąsiadów. Powiadomili policję, ta zatrzymała samochód na rogatkach miasta. W ułamku sekundy zrobiło się niebiesko-czarno od mundurów. Przyjechała drogówka, antyterroryści i kryminalni. Podenerwowani Litwini próbowali podnieść konie krzykiem, biciem, szturchaniem jakimś szpikulcem. Wreszcie zwierzęta stanęły na własnych nogach. Wezwany przez "Gaję" weterynarz stwierdził, na szczęście, zadowalający stan zdrowia.
Tym razem wszystko było więc w porządku, jeśli w ogóle w porządku jest wożenie na śmierć. Nagle, zupełnie niespodziewanie, prezes Bożek ... zaczął przemawiać.
- Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale zrobiłem policjantom wykład w duchu naszej słynnej akcji "Zwierzę nie jest rzeczą". Gadałem bite 20 minut o transportach, warunkach, jakim powinny odpowiadać. Mówiłem, mówiłem, mówiłem, oni słuchali, słuchali, słuchali.
- A kiedy skończyłem, podszedł do mnie jeden z policyjnych dowódców i rzekł: - Dziękuję, to była cenna lekcja. My nie mamy pojęcia, jakie są potrzeby tych zwierząt. Nie wiemy, bo niby skąd, czy jak leżą to dobrze, czy źle, nie zdajemy sobie sprawy, jakie czyha na nie niebezpieczeństwo, nie jesteśmy przecież z nimi na co dzień.
- Te słowa były dla nas istotną podpowiedzią. Zaczęliśmy rozsyłać do policji, straży pożarnej, miejskiej, lekarzy weterynarii instrukcje, na co, poza stanem technicznym pojazdów, kontrolujący muszą zwracać uwagę.
- Dochodzą głosy, że zwracają. Czy mamy satysfakcję? Pozorną. Kiedyś liczyliśmy, że transporty w ogóle uda się zlikwidować, dziś wiemy, że to nierealne. Pozostaje walczyć przynajmniej o lepszą ... podróż do śmierci.
Piotr Dzięciołowski

Koń Polski 3/2007



Białka uratowana!

Miło nam poinformować, że 25 stycznia 2007 roku uratowaliśmy kolejnego konia z transportu na rzeź. To już 21 nasz podopieczny. Białka - piękna, młoda klaczka, znalazła bezpieczny dom w gospodarstwie agroturystycznym państwa Maciejewskich we wsi Skurpie koło Działdowa. Wszystkim, którzy wspierają naszą akcję na rzecz ratowania koni, bardzo gorąco dziękujemy!

 

 

 

 


Uratowaliśmy już 20 koni!

Gracja jest 20 koniem uratowanym przez Klub Gaja z transportu śmierci. W ciagu swojego czteroletniego życia nie wychodziła na slońce, większość życia spędziła w stajni, gdzie była hodowana na rzeź. Znaleźliśmy dla niej nowy dom w ośrodku rehabilitacyjnym Towarzystwa Przyjaciół Niepełnosprawnych w Łodzi. Będzie pracowała tu jako terapeuta osób cierpiących na schizofrenię. W szczególności dziękujemy pani Aldonie Jawłowskiej i Joannie Tokarskiej-Bakir, które dopomogły wykupić Grację.

 

 

 

 

 

 

 

 



Uratowaliśmy kolejnego konia!

Karmelek - dwuletni źrebak, to 19 koń którego uratowaliśmy przed rzezią. Wkrótce trafi do Chrześcijańskiej Grupy Wsparcia Misja wśród chorych i uzależnionych w Pabianicach, gdzie znajdzie bezpieczny dom. Bardzo gorąco dziękujemy Joannie Żabickiej i jej tacie, którzy bardzo zaangażowali się w organizowanie pomocy dla Karmelka. To dzieki ludziom takim jak Wy możemy skutecznie ratować zwierzęta. Dziekujemy!

Na zdjęciu: Joanna z Karmelkiem

 

 

 

 


Dentysta z wizytą u Pegaza

Z powodu krzywego zgryzu Pegaza, mniej więcej co pół roku musi odwiedzać go dentysta. Gdy koń ma prawidłowy zgryz, piłuje sobie zęby samoczynnie przy żuciu pokarmu. U Pegaza jest to niemożliwe, tak więc dentysta ( weterynarz) piłuje mu zęby, a w niektórych nawet usuwa.

 


Finka uratowana!

11 letnia klacz z piekną białą grzywą, o imieniu Finka, która jeszcze niedawno miała iść na rzeź jest kolejnym koniem uratowanym przez Klub Gaja z transportów śmierci. Znalazła nowy dom w ośrodku rehabilitacyjnym Stowarzyszenia Rodziców Dzieci Sprawnych Inaczej w Koronowie, które niedawno straciło konia Gaja (czytaj poniżej - historia Gai z Koronowa).

Finka bedzie tu miała bardzo dobrą opiekę oraz przyjażń dzieciaków, którym będzie służyła w hipoterapii.

 

 

 

 

 


Historia Gai z Koronowa

Stowarzyszenie Rodziców Dzieci Sprawnych Inaczej w Koronowie za zgodą Klubu Gaja zakupiło w dniu 4.05.2003r. klacz maści karej o wzroście około 150cm, która miała służyć dzieciom niepełnosprawnym do hipoterapii. Koń ten trzymany był w fatalnych warunkach i był w bardzo złym stanie fizycznym. ,
Od pierwszych dni, kiedy koń ten był u nas, rozpoczęliśmy walkę z wszelkimi problemami jego zdrowia tzn. odrobaczenie zewnętrzne i wewnętrzne oraz próby przywrócenia jej przewodu pokarmowego do normalnego funkcjonowania.
W dniu 3.06.2003r.została oficjalnie spisana umowa użyczenia tegoż konia przez Klub Gaja na rzecz Stowarzyszenia Rodziców Dzieci Sprawnych Inaczej w Koronowie. Już w momencie przekazania, a właściwie jeszcze wcześniej, nasze dzieci niepełnosprawne zdecydowały, że koń ten nazywał się będzie"GAJA"
Od początku pobytu Gai u nas były problemy z jej trawieniem, jednakże pomimo tego od razu ruszyła do pracy. Dowodem mogą być zdjęcia z oficjalnego przekazania, gdzie z anielską cierpliwością i spokojem znosiła wszystko, co się wokół niej działo.
Na początku pobytu Gai u nas mieliśmy częste wizyty lekarza weterynarii, wynikające z jej słabego stanu zdrowia. Jednakże z czasem dzięki opiece i właściwemu żywieniu i traktowaniu nie było żadnych problemów z jej zdrowiem. Po długim czasie nieobecności lekarza weterynarii, gdy zobaczył Gaję, to najpierw stwierdził, że zmieniliśmy konia, ale gdy się przyjrzał dokładniej, to stwierdził, cytuję: dokonaliście cudu, po prostu wyglądała jak młody koń.
Po wstępnych problemach jakie mieliśmy z Gają, gdy doszła do zdrowia, była naprawdę wspaniałym koniem "profesorem". Nauczyła nas nie tylko nosić dzieci na swoim grzbiecie ale nauczyła innego konia chodzić w zaprzęgu, była wspaniałym przyjacielem naszych dzieci, pełnym miłości i oddania. Dzięki niej organizowaliśmy przejażdżki bryczką, a także kuligi. W okresie od jesieni 2003r.do ok. 15. 12.2005r.nie było z nią żadnych problemów.
Jednakże od 15. 12.2005r,zaczęła tracić apetyt, a co za tym idzie chudnąć. Na początku stycznia 2006r. sytuacja zaczęła się robić bardzo trudna, byliśmy w stałym kontakcie z lekarzem weterynarii, który ją leczył i doradzał jak ją karmić. Pomimo wszelkich starań i podsuwania jej różnych smakołyków, stan jej zdrowia się ciągle pogarszał. W związku z tym, w dniu 7.01.2006 poprosiliśmy lekarza weterynarii o wizytę. Po pobraniu krwi do analizy i leczeniu antybiotykami, niestety nie było poprawy. Następnie jeszcze kilkakrotne wizyty i próby leczenia nie przynosiły efektu. W dniu 6.02.2006r. przy kolejnej wizycie, lekarz po badaniu i wywiadzie podjął decyzję o eutanazji. Dodać należy, że w czasie choroby Gaja nie miała większych dolegliwości bólowych, dlatego też staraliśmy się za wszelką cenę ją uratować. Jednakże w ostatnich trzech dniach widać było wyraźnie, że jej dolegliwości i bolesność znacznie się zwiększyła, dlatego też z wielkimi oporami przystaliśmy na decyzję lekarza. Na potwierdzenie faktu właściwej opieki przesyłamy kserokopie faktur wystawionych przez lekarza weterynarii, dowód odbioru oraz kilka zdjęć z czasów świetności Gai.
W naszym przekonaniu jak też i lekarza, uważamy że zrobiliśmy wszystko aby utrzymać ją przy życiu ale jednak...
Raz jeszcze chcemy podziękować, że dzięki Waszej pomocy koń ten miał 3-lata normalnego życia a nasze dzieci wspaniałego przyjaciela i pomoc w rehabilitacji.

Z poważaniem
Marian Sudoł, Prezes Stowarzyszenia Dzieci Sprawnych Inaczej
Koronowo, 8.02.2006


O ratowaniu koni w TVP 1

W dniu 31 stycznia (wtorek) o godzinie 6.40 w programie „Kawa czy herbata?” na antenie TVP 1 wystąpi Jacek Bożek, prezes Klubu Gaja. Opowie o akcji „Zbieraj makulaturę ratuj konie”. Zapraszamy do oglądania.


Uratowaliśmy Kubę!

Kuba ma 29 lat i jest kolejnym uratowanym przez Klub Gaja koniem. Przez wiele lat pracował w lesie i na roli, służąc panu Krzysztofowi i jego rodzinie z Łękawicy w województwie małopolskim. Właściciele nie mieli już możliwości finansowych, aby dłużej utrzymywać Kubę. Dnia 29 stycznia 2006 roku przewieźliśmy Kubę do Fundacji Krasków w województwie dolnośląskim. Odtąd tam będzie miał swoje nowe miejsce, dożyje starości i będzie przyjacielem dzieci z przedszkola prowadzonego przez tę fundację. Wszystkim, którzy udzielili pomocy w ratowaniu Kuby, Klub Gaja serdecznie dziękuje.

 

 

 


Uratowaliśmy kolejnego konia!

Tym razem chciałbym opisać całą historię Karego i jak trafił do Klubu Gaja, gdyż jest to jedno z tych wydarzeń, które pozwalają wierzyć mi w świat i pracę, którą wykonuję.
Pewnego dnia zatelefonowała do mnie Pani Bożena Kunkel – Brzozowska, która w sposób niezwykle uczuciowy zwróciła się do nas o pomoc dla swojego konia, który jest już bardzo stary i nie może dłużej pracować. Pani Bożena nie potrafiła się jednak pogodzić z wysyłaniem Karego na rzeź, nawet tracąc pieniędze, które mogła za niego otrzymać. Nie zastanawiając się długo znaleźliśmy miejsce dla staruszka. Kiedy odwiedziłem gospodarstwo Pani Bożeny, rozmowa z nią sprawiła iż znowu poczułem radość i moc mojej pracy.
Kary znalazł nowe miejsce 15 września 2005 roku w Fundacji "Elim" Chrześcijańskiej Grupy Wsparcia w Leszczynach Dużych pod Pabianicami. Jego właścicielka jest szczęśliwa a ja dziękuję córce Pani Bożeny, która znalazła nas w Internecie. Niech żyje www. i Kary. Sieć tym razem została zarzuconga w dobrej sprawie. Wszystkim biorącym udział w akcji „staruszek Kary” gorąco dziękuję.
Jacek Bożek
Prezes Klubu Gaja


Niektóre z uratowanych przez Klub Gaja koni

 

Pegaz

-pierwszy z wykupionych koni, którym opiekuje się Klub Gaja

Kuba II

- znalazł swój dom w Fundacji Forum Kraskow

 Giko

- koń trafił do gospodarstwa agroturystycznego

we wsi Skurpie.

Finka

koniem zaopiekowało się

Stowarzyszenie Rodziców Dzieci Sprawnych Inaczej w Koronowie

Kary

- koń trafił do gospodarstwa

Chrześcijańskiej Grupy Wsparcia

z Leszczyn Dużych pod Pabianicami. 

Siwa Kaśka

- koń trafił do gospodarstwa

Chrześcijańskiej Grupy Wsparcia

z Leszczyn Dużych pod Pabianicami.

Dipol

- to 12 wykupiony przez nas koń.

Znalazł on schronienie w Łódzkim Stowarzyszeniu

 Hipoterapii.

Jantar i Kuba

Kuba

 

Gaja II

pomaga w pracach

Łódzkiego Stowarzyszenia Hipoterapeutycznego.

Ognik

- już jest bezpieczny ...

w schronisku dla koni "Tara"

pod Wrocławiem.

 

 To uratowane konie, których nie ma już z nami

Gaja

Koniem opiekowało się Stowarzyszenie

Rodziców Dzieci Sprawnych Inaczej

w Koronowie

Cekin 

Koniem opiekowała się 

Chrześcijańska Grupa Wsparcia

z Leszczyn Dużych pod Pabianicami.

Minnie

 August Mocny


Klacz Minnie i jej syn Giko

Dwa kolejne konie uratowane z transportów śmierci: 6-letnia klacz Minnie i jej syn - 15-miesięczny ogierek o imieniu Giko. 29 listopada 2005 roku konie trafiły do gospodarstwa agroturystycznego państwa Urszuli i Józefa Maciejewskich we wsi Skurpie w województwie warmińsko-mazurskim.
 
 
 
 

Konie wykupione

W dniu 9 sierpnia 2005 roku Klub Gaja wykupił kolejne dwa konie przeznaczone na rzeź. Przepiękną dziewięcioletnią Siwą Kaśkę i dwunastoletniego Cekina. Konie trafiły do gospodarstwa w Fundacji "Elim" Chrześcijańskiej Grupy Wsparcia w Leszczynach Dużych pod Pabianicami. Jest to miejsce, w którym stworzono wspólnotę, pomagającą bezdomnym oraz byłym alkoholikom. Konie będą tam obsługiwały bryczkę, którą będą wożone dzieci odwiedzające ośrodek. Grupa opiekuje się już "zwierzętami Dalajlamy" wykupionymi wcześniej przez Klub Gaja i organizację Studenci dla Wolnego Tybetu. Pieniądze na wykup koni pochodziły z akcji „Zbieraj makulaturę, ratuj konie” oraz z wpłat 1% podatku dla Klubu Gaja - organizacji pożytku publicznego. Wszystkim szkołom, które wzięły udział  w akcji „Zbieraj makulaturę, ratuj konie” oraz darczyńcom Klub Gaja serdecznie dziękuje.

 

 

 

 

 


Uratowane konie w Gdyni

Na początku czerwca poproszono nas o interwencję w sprawie koni, będących w posiadaniu Miasta Gdyni. Oto krótka historia uratowania 7 koni. Cała sprawa została także opisana przez "Fakty i mity" nr 27, 8-14.07.2005 rok.

***

Bielsko-Biała, 29.06.2005 r.

Pan Wojciech Szczurek
Prezydent Miasta Gdyni
Urząd Miasta Gdyni
Al. Marszałka Piłsudskiego 52/54
81-382 Gdynia

Szanowny Panie Prezydencie,

W ostatnim czasie otrzymaliśmy informację od mieszkańców Gdańska o tym, że założona przez Zarząd Miasta Gdyni  fundacja w miejscowości Kolibki, prowadząca działalność hipoterapii, zamierza przeznaczyć na rzeź swoje stare, wysłużone konie, oraz że nie chce ich przekazać osobom, które wyraziły chęć przyjęcia tych  koni na dożywocie. W związku z powyższym  zwracamy się z prośbą o poinformowanie naszego stowarzyszenia czy opisana sytuacja jest prawdziwa.
Klub Gaja jest organizacją pożytku publicznego, której jednym z celów statutowych jest działalność w zakresie ochrony i przestrzegania praw zwierząt. Od kilku lat prowadzimy działania przeciwko transportowi żywych koni na rzeź. Do tej pory wykupiliśmy 12 koni z transportów śmierci. Wszystkie znalazły swój dom w schroniskach dla koni bądź też w innych stowarzyszeniach i fundacjach. Jeżeli bylibyście Państwo zainteresowani, to możemy zaoferować współpracę w tym zakresie. Będzie to z korzyścią dla zwierząt oraz może w tej sprawie polepszyć wizerunek miasta. 

Z poważaniem

Jacek Bożek
Prezes Klubu Gaja

 

***

Gdynia 30 czerwca 2005 r. 

Pan
Jacek Bożek
Prezes Klubu GAJA
BIELSKO-BIAŁA

Szanowny Panie Prezesie!
W imieniu pana Prezydenta Wojciecha Szczurka i całego gdyńskiego samorządu odpowiadam na pański list w sprawie losu koni na Kolibkach. List ten jest najwyraźniej skutkiem piramidalnej plotki, w której - na szczęście nie ma krztyny prawdy. Po kolei.
Kolibki, to nie miejscowość, ale gdyński kompleks parkowo pałacowy ze starąa stajnia - należący niegdyś do królewskiej rodziny Sobieskich, a obecnie do Miasta Gdyni.
W stajni stoją konie, wykorzystywane do róznych, szlachetnych celów: do hipoterapi przez Fundacje Rodzina Nadziei, do jazdy wierzchem przez dzieci i dorosłych, pasjonujacych sie hippika, wreszcie przez Straż Miejską Oddział  Konny - do celów paradnych.
Bytowi  tych koni NIKT i NIC nie zagraża!. Są kochane, pielęgnowane, ubezpieczone, zajmują się nimi fachowcy i miłosnicy. Stare, wysłużone konie przejdą na emeryture, przekazane osobom, które podejmą się opieki nad nimi. A kontrole nad przekazaniem i dalszą opieką będzie miało Miasto. Pragnę Pana zapewnić, że władze Gdyni są miłosnikami zwierząt. Nie tylko dlatego, że prezydent miasta z dumą nosi nazwisko Szczurek, a dyrektor Urzędu Miasta - to Jerzy Zając. Gdynia inicjuje rozmaite ciekawe i pionierskie przedsięwziecia na rzecz zwierząt, czy są to wolno bytujące dziki, czy podwórkowe koty, czy ptaki. Zastanawiamy sie tez nad prawnymi sposobami zakazu występu zwierząt w cyrkach, które przybywaja do Gdyni. I czynimy to wszystko z głębokiego przekonania o słuszności , a nie dla budowania korzystnego wizerunku...
Mam więc nadzieję, że uspokoiłam Pana. A przy okazji serdecznie zapraszam do naszego pięknego i przyjaznego ludziom i zwierzakom miasta!
Joanna Grajter
rzecznik prasowy Urzędu Miasta Gdyni
(szczęśliwa posiadaczka cudownej psiny ze schroniska)  


Konie wracają do łask

5 maja 2005 roku w Gazecie Wyborczej został opublikowany artykuł Krystyny Naszkowskiej  "Konie wracają do łask". Warto przeczytać.
Oto nasz komentarz:
A może warto by  było dodać w tym artykule iż większość koni z polski poszła na rzeź, gdyż rolnicy zwietrzyli w tym interes. Tego jakoś pani redaktor nie zauważyła choć liczby mówią same za siebie. „Miłośnicy koni” - nasi rodzimi rolnicy daliby pod topór wszystko, bo z czegoś trzeba żyć, ale tłumaczenia iż będą mogli na tych koniach zarobić w bardziej etyczny sposób nie trafiały do nich w ogóle. Na rzeź i już.
Jacek Bożek, prezes Klubu Gaja

 


Lubartów. Blisko trzydzieści koni stoi na mrozie przez całą dobę
Miłosierdzie gminy
Tabun koni biega po przedmieściu Lubartowa. Doprowadziły do wypadku drogowego, przyszły nawet na mecz piłkarski. Burmistrz, policja, powiatowy lekarz weterynarii znają problem, ale twierdzą, że są bezsilni.
Zwierzęta mają spętane przednie nogi krótkim sznurem. Kuśtykają po całej okolicy ul. Nadrzecznej w Lubartowie. Właściciel trzyma je na terenie nie ogrodzonego gospodarstwa. – Czasem przychodzą nawet na mecz piłki nożnej, na stadion pobliskiego „Lewartu” – mówi Artur Marczuk, oficer prasowy policji w Lubartowie.
Latem, konie wyjadają pobliskie zasiewy. W okolicy ogołociły wszystkie mniejsze drzewa i krzaki. – Nawet z głodu oskubały wiśnię – mówi Józef Zembrowki, pracownik pobliskiej oczyszczalni ścieków. – Strach jechać Nadrzeczną, bo nie wiadomo kiedy jakiś koń wybiegnie na ulicę. Był już wypadek, że kobieta wjechała samochodem do rowu, bo zwierzę wyskoczyło jej przed maskę. O koniach, wałęsających się po Lubartowie w poszukiwaniu pożywienia, dobrze wiedzą władze miasta. Po kolejnych skargach mieszkańców policja skierowała już 16 wniosków do sądu grodzkiego, o ukaranie właściciela koni. Za zniszczone zasiewy, za zostawianie zwierząt bez opieki.

Prokuratura prowadzi swoje dochodzenie, badając czy właściciel nie znęca się nad zwierzętami. Burmistrz zorganizował nawet spotkanie w tej sprawie z przedstawicielami wszystkich możliwych instytucji. Ale nikt nie potrafi rozwiązać problemu i właściciel koni jest bezkarny.
– Nie ma sposobu – twierdzi Jerzy Zwoliński, burmistrz Lubartowa. – Gospodarz obejścia, Waldemar B. jest ubezwłasnowolniony. A właścicielką koni jest jego małoletnia córka.

Opiekunowie zwierząt byli w domu, ale nie chcieli z nami rozmawiać. Ich sąsiedzi twierdzą, że konie są hodowane jako mięso na sprzedaż, żyjąc w koszmarnych warunkach od kilku lat. Chodzą po okolicy. Czasem padną ze zmęczenia na ziemię pokrytą udeptanym śniegiem i z trudem próbują się podnieść. Dokąd będą skazane na taką mękę?

– Wszystko zależy od burmistrza – mówi Krzysztof Kirylak, naczelnik Wydziału Prewencji lubartowskiej policji. Musi wydać decyzję o odebraniu tych zwierząt właścicielom.
– W ustawie o ochronie zwierząt jest zapis, który zezwala burmistrzowi na odebranie koni i przekazanie ich uprawnionej instytucji, albo prywatnej osobie. Musi ona na to wyrazić zgodę – dodaje Andrzej Wronowski, komendant straży miejskiej.
– Ale kto przyjmie trzydzieści sztuk koni pod swój dach – rozkłada ręce burmistrz Zwoliński.
– Trudno to rozwiązać – komentuje Konrad Saweczko, powiatowy lekarz weterynarii. – Zwierzęta nie mają zagwarantowanego stałego, bezpiecznego miejsca. Ale z ich właścicielami trudno się porozumieć. Nawet kontrola lekarzy weterynarii przebiegała w asyście policji.
Sprawę doskonale zna Halina Kowalska-Pyłka z Lubelskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt. – Wiem w jakich warunkach są hodowane te konie. Trzymanie ich na mrozie to ewidentne znęcanie –uważa. – Powinno się je natychmiast odebrać właścicielom. Losem zwierząt zainteresowaliśmy stowarzyszenie Klub Gaja, które zajmuje się ratowaniem koni w podobnych sytuacjach. Obiecało interwencję w tej sprawie. – Pomożemy bez wątpienia – zapowiada Jacek Bożek, szef stowarzyszenia.
Aleksandra Typiak; Dziennik Wschodni, 10 luty 2005 rok.
 

Lubartów
Los koni w rękach miasta

Wczoraj napisaliśmy o kilkudziesięciu koniach, które stoją całą dobę na mrozie. Chodzi o gospodarstwo w Lubartowie, którego właściciel nie opiekuje się zwierzętami, a władze i służby weterynaryjne nic nie robią w tej sprawie.
Odezwali się do redakcji obrońcy praw zwierząt. Między innymi z Lubelskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt, którego przedstawiciele przyszli do nas z gotową listą stadnin chętnych do przygarnięcia koni, które błąkają się w okolicy ul. Nadrzecznej w Lubartowie.

Ewa Ptasińska z Lubelskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt: – Dobrze by było, gdyby właściciele zdawali sobie sprawę z tego, że te konie w każdej chwili można im odebrać. Może wtedy by o nie zadbaliby.
Jacek Bożek ze stowarzyszenia Klub Gaja: – Może wystarczy tylko nakazać właścicielom stworzyć godne warunki zwierzętom, a nie od razu je odbierać.
Konrad Saweczko powiatowy lekarz weterynarii: – Decyzja w sprawie losu koni wymaga dużej mądrości. To w końcu jedyne źródło utrzymania ich właścicieli. Można nakazać im wybudowanie ogrodzenia. 

Jedno jest pewne, władze gminy muszą w końcu podjąć jakąś decyzję, a nie czekać aż sprawa przycichnie i konie będą żyły jak dotąd.
Aleksandra Typiak; Dziennik Wschodni, piątek 11 lutego 2005

 

Foto: Dorota Awiorko; Dziennik Wschodni.


 

Dipol uratowany!!! To już 12-ty koń. 

Dipol to imię 12-ego wykupionego przez nas w grudniu 2004 roku konia. Znalazł on schronienie  w Łódzkim Stowarzyszeniu Hipoterapii. Stowarzyszenie to od wielu lat zajmuję się pomocą osobą niepełnosprawnym.
Przekazanie go do Łodzi stanowi element kampanii "Zbieraj makulaturę ratuj konie".
Dipol jest drugim wykupionym przez nas koniem, który znajduje się w tym miejscu. Pierwszy Gaja służy już chorym dzieciom.

 


W sprawie koni w Żywcu

W związku z informacją o likwidacji Zespołu Zamkowo- Parkowego w Żywcu z dniem 31 grudnia 2004 oraz związaną z tym konieczność zapewnienia koniom przebywającym w tamtejszej stajni odpowiedniego miejsca i opieki,  zwróciliśmy się z prośbą o pisemne informowanie naszego stowarzyszenia o podjętych przez Burmistrza Żywca działaniach w tej sprawie i dalszym losie tych koni, gdyż Klub Gaja jest organizacją pożytku publicznego, której jednym z celów statutowych jest działalność w zakresie ochrony i przestrzegania praw zwierząt. Oto list jaki w odpowiedzi otrzymał Jacek Bożek Prezes Klubu Gaja:

W odpowiedzi na Pana pismo z dnia 20.12.2004 pragnę zapewnić, że w związku z likwidacją Zespołu Zamkowo-Parkowego w Żywcu koniom należącym do tej instytucji zostaną zapewnione odpowiednie warunki przebywania i opieki.

Z poważaniem
Mgr inż. Antoni Szlagor Burmistrz Miasta Żywiec


Konie znalazły dom

Zwierzęta trafiły do Pewli Małej

Zatrudniłem konie z parku w Urzędzie Miejskim - powiedział pół żartem, pół serio na ostatniej sesji Rady Miejskiej burmistrz Żywca Antoni Szlagor. Chodzi o to, że konie ze zlikwidowanego Zespołu Zamkowo-Parkowego od 1 stycznia przeszły na własność miasta. Dwanaście koni zostanie przeniesionych ze stajni zamkowej do prywatnej stadniny w Pewli Małej. Tam będą miały zapewnioną fachową opiekę. Jeżeli któryś z nich będzie potrzebny do przewożenia ładunków na terenie parku, zostanie ściągnięty. W Pewli będzie można też korzystać z hipoterapii. Miasto wyda na utrzymanie koni w Pewli około 300 zł miesięcznie za jedno zwierzę. Zimą utrzymanie zwierząt w parku byłoby jeszcze droższe. Konie wrócą do parku, gdy odpowiednie pomieszczenia dla nich zostaną przebudowane. (HUM) Dziennik Zachodni, 3 stycznia 2005.


Zdjęcia zrobione przez Klub Gaja podczas kontrolii targów końskich i przejść granicznych

 

 


Klub Gaja serdecznie dziękuje firmie DAW-MAG www.daw-mag.pl Piotra Wysockiego za wsparcie Ogólnopolskiej Kampanii "Zwierzę nie jest rzeczą".


KLUB GAJA W AKCJI

 


Klub Gaja skutecznie interweniuje w sprawie koni z Władysławowa
Zgłosili się do nas ludzie z portalu koniarzy „Konie i My” (http://www.konie.kary.pl) informując o złej sytuacji koni we Władysławowie. Opisana przez nich sprawa okazała się na tyle bulwersująca, iż zajęliśmy się nią natychmiast. Oto fragment listu:
 
„Oświęcim dla koni, czyli stajnia rekreacyjna po sezonie.
Całkiem przypadkiem miałem okazję odwiedzić w ostatni weekend mała stajnię rekreacyjną we Władysławowie. Jako że sezon letni skończył się trzy tygodnie temu liczyłem, że zastanę tam w miarę już wypoczęte i rześkie konie. Niestety rzeczywistość okazała się inna.
Fakty
Konie wyglądały jakby nie jadły od kilku dni - zabiedzone, osowiałe i zawszawione. Większość koni miała odbite kłęby, u kilku występowała martwica. Gdy podchodziłem do ogrodzenia wszystkie konie ustawiły się w szeregu, ze zwieszonymi głowami czekając czy może przyniosłem im coś do jedzenia. Na terenie stajni nie było w czasie mojej wizyty osoby odpowiedzialnej - dozorcy, stajennego, właściciela. Konie sprawiały wrażenie porzuconych i bezpańskich. Nagrałem, filmik (pobierz tu) i zrobiłem kilka zdjęć (zobacz tu), aby udokumentować całą sytuację.
Działania
Pierwsze, co wraz ze znajomymi zrobiłem w tej sprawie to transport, jeszcze tego samego dnia, kilku balotów słomy i siana. Następnego dnia interweniowaliśmy na policji, a następnie kontaktowałem się z właścicielem, który po ostrej rozmowie obiecał doprowadzić konie do stanu normalnego. Umówiłem się z nim na wizję za dwa tygodnie, o jej wyniku na pewno poinformuję czytelników portalu.
Refleksje
Ostatnio normą staje się w niewielkich stajniach rekreacyjnych takie właśnie, przedmiotowe traktowanie koni. W sezonie konie ciężko pracują, a gdy już nie przynoszą zysków związanych z dużym zainteresowaniem rekreacja konna turystów, zapomina się o ich podstawowych potrzebach. Przy okazji pragnę uczulić czytelników na tego typu sytuacje, pamiętajcie, że zawsze warto interweniować w takich sprawach.”
By KARY
Taką informację dostaliśmy od ludzi, dla których zwierzęta a w szczególności konie „to nie rzeczy”. Okazuje się, że od naszej postawy coś zależy. Jeśli włączymy się w życie publiczne to możemy polepszać sytuację nie tylko ludzi, ale i zwierząt.
Po otrzymaniu tej interwencji dotyczącej przetrzymywania koni we Władysławowie natychmiast skontaktowałem się z vice-burmistrzem Władysławowa panem Jackiem Świdyńskim. Wkrótce otrzymałem informacje, które satysfakcjonują mnie i Klub Gaja. Po wizji lokalnej przeprowadzonej przez kierownika Referatu Gospodarki pana Zenona Detlafa i stwierdzeniu, iż konie są zaniedbane i przetrzymywane w złych warunkach, do Urzędu Miasta został wezwany właściciel, któremu nakazano natychmiastowa zmianę tej sytuacji. Pan Zenon Detlaf poinformował mnie, iż jeśli właściciel nie zastosuje się do pouczenia, sprawa ta zostanie skierowana z urzędu do odpowiednich służb.
W dniu 20.10.04 skontaktowałem się po raz kolejny z Referatem Gospodarki we Władysławowie, gdzie zostałem poinformowany, iż lekarz weterynarii Andrzej Starczyński po kontroli w dniu 09.10.04 stwierdził dobry stan koni. Kontrolę przeprowadził także powiatowy lekaż weterynarii, który potwierdził zadowalający stan zdrowia koni. Sprawę uważamy za zamkniętą.

Jacek Bożek Prezes Klubu Gaja


W sprawie koni przed Sejmem RP

Klub Gaja 9 grudnia o godz. 12.00 przed Sejm RP zorganizował uroczystość złożenia następnej partii podpisów przeciwko transportom koni na rzeź. Razem z wcześniej złożonymi podpisami jest już ... pół miliona. Tylu Polaków sprzeciwia się okrutnemu traktowaniu koni podczas długodystansowych transportów, w szczególności do Włoch.

Złożymliśmy także list do rządu z pytaniem o stanowisko naszego kraju ws. propozycji Komisji Europejskiej dotyczącej ochrony zwierząt podczas transportu. Wielokrotnie przedstawiciele rządu polskiego twierdzili, iż są za polepszeniem losu transportowanych zwierząt. Propozycje Komisji Europejskiej w wybranych kwestiach znacznie poprawiają los zwierząt. Np. konie mają być transportowane w osobnych boksach, a maksymalny czas transportu to 8-9 godzin, po których mają być robione przerwy.

 


Oddzielić ziarno od plew
Kiedy w grudniu 2003 roku odbieraliśmy w Warszawie nagrodę miesięcznika "Nieznany Świat", podczas dyskusji odbywającej się podczas uroczystości zadano mi pytanie, które stało się przyczyną napisania tego krótkiego tekstu. Jak odróżnić organizacje społeczne, które robią coś dla innych, takie jak Klub Gaja, od tych które wykorzystując emocje najzwyklej wyłudzają pieniądze, które nigdy nie posłużą do działań dla innych? Jak oddzielić ziarno od plew?
Starałem się w mojej wypowiedzi na spotkaniu używać wyważonych słów i argumentów, choć i mnie często brakuje słów na zwykłe cwaniactwo, które zauważamy wokół naszych działań.
Nie rozpisując się za bardzo przejdę do przykładów. Otóż nie tak dawno została zarejestrowana w Bielsku-Białej Fundacja  "Zwierzę nie jest rzeczą", co okazało się nie przypadkowym zbiegiem okoliczności. Fundacja ta, która wykorzystała hasło naszej kampanii, zbiera pieniądze na budowę schroniska dla koni i ich wykup z transportu na rzeź. Schroniska ani widu ani słychu, a pieniążki są zbierane, wykorzystując nasze ulotki, plakaty i materiały, które darmowo wysyłamy wszystkim, kto tylko chce. Są też organizacje większe, które zbierają pieniądze na ratowanie koni, ale żadnego nie wykupiły, choć interes medialny kręci się świetnie.
Wszystkim tym, którzy angażują się w zbieranie pieniędzy i pomaganie różnym organizacjom przypominam:
- sprawdzajcie dla kogo zbieracie pieniądze;
- dowiedzcie się na co zostaną wykorzystane;
- przeglądajcie sprawozdania finansowe organizacji.
 
Są to podstawowe rzeczy, które należy zrobić. Uczulam w szczególności nauczycieli, którzy wspólnie z młodymi ludźmi chcą pomóc zwierzętom. Nie opowiadajcie dzieciom, że wszyscy chcą dobrze, bo to jawna nieprawda. Jedni chcą dobrze dla zwierząt, a inni dla samych siebie i rolą nauczycieli jest sprawdzić gdzie ziarno, a gdzie zwykłe propagandowe plewy.
Dziękuję zwłaszcza rodzicom , którzy dzwoniąc do nas informowali o "dziwacznych zbiórkach pieniędzy', które trafiają później nie wiadomo gdzie.
Proszę także bardzo o informowanie Klubu Gaja w przypadkach powoływania się na nasze stowarzyszenie, a nie posiadanie odpowiednich pism i zaświadczeń.
Jacek Bożek
Prezes Klubu Gaja


Gaja uratowana

Miło nam poinformować, że 25 czerwca 2004 roku uratowaliśmy życie kolejnego konia. Jest to już 11-ty wykupiony koń. Będzie pomagał w pracach Łódzkiego Stowarzyszenia Hipoterapeutycznego. Pieniądze pochodziły z akcji "Zbieraj makulaturę, ratuj konie". Dziękujemy wszystkim szkołom za pomoc i zapraszamy do akcji kolejne. 

 

 

 

 

 

 


Klub Gaja wykupił już 10 koni z transportu na rzeź

Dzięki pomocy osób skupionych wokół Dominika Ksola z Chorzowa udało się wykupić 7 października 2003 roku kolejnego konia. Piękny dwuletni ogier mieszkał kilka miesięcy w oborze, w której przetrzymywano zwierzęta przed przewiezieniem ich na ubój. Udało się go nam uratować. Połowę pieniędzy zebrali (Ana, Iza, Nadia, Paulina, Aga, Aga (Bubu), Jarosław, Wet oraz Dominik). Koń już jest bezpieczny ... w schronisku dla koni "Tara" pod Wrocławiem.


Kolejny wykupiony koń

21 grudnia 2002 roku uratowaliśmy przed rzeźniczym nożem następnego konika.

Nasz nowy nabytek Jantar ma 16 lat, czyli nie jest młodzieniaszkiem, ale jest zdrowy i silny. Schronienie znalazł w tej samej stajni, co Kuba, czyli koń wykupiony przez nas już wcześniej (na zdjęciu).

 

 

 

 

 

 

 


Rzeźnia koni
 


Konie ze Słońska

Chciałbym określić i opisać postawę Klubu Gaja i moją osobistą, gdyż od samego początku zajmuję się sprawą koni ze Słońska. Telefony do biura Klubu Gaja świadczą  o tym, że nie wszystkim spodobały się moje wypowiedzi w programie "Na żywo" w telewizyjnej jedynce 9.01.2003.

Od samego początku wydarzeń nad Wartą byłem w kontakcie z miejscowymi dziennikarzami, wójtem, a także ekologami i ludźmi którzy zajmują się końmi.
Teraz moja teza: to był wypadek przy pracy spowodowany niedopatrzeniem ludzi. Dlatego uważałem i uważam nadal, że konie ze Słońska są jedynymi z najszczęśliwszych koni w Polsce. Są fizycznie przystosowane do życia w naturze. Nie dość tego chronią ją (naturę), utrzymują harmonię w środowisku naturalnym (wypas). To, że zdarzył się wypadek i nie zabrano tych koni wcześniej z łąk i rozlewisk, to ewidentna wina człowieka. Ale także widziałem te konie. Są dobrze utrzymane, zdrowe, szczęśliwe. Zupełnie inna sprawa to postawa i zachowanie mediów w tej sprawie. Próba zrobienia sensacji powiodła się. Wszystkie moje wypowiedzi w radio i TV były obcinane. Próbowano pokazać Klub Gaja iż bezkompromisowo broni koni i nie widzi całej prawdy. Tylko w programie TVN, gdzie byłem gościem na żywo i właśnie "Na żywo" mogłem powiedzieć co uważam o tej sprawie.
Kolejna sprawa dotyczy hodowli koni na rzeź. Te konie są hodowane na rzeź i wypowiedzi (kłamliwe) rolników nic tu nie zmienia. Dlatego też chcemy wykupywać konie, które idą na rzeź. To jeden z naszych celi.

A teraz mój komentarz do całej sprawy. Przypuszczam, że teraz ktoś się znowu obrazi.

Niech ci, którzy krzyczą w sprawie koni ze Słońska zadadzą sobie pytanie. Czy ja jem mięso czy nie? Czy wiem ile cieląt żyje w okropnych warunkach i jest wywożonych na rzeź. Czy wiem ile kurcząt zdycha na farmach? Czy wiem jak się je hoduje, transportuje i uśmierca. Media zamanipulowały ludzkimi emocjami. No cóż, nic nie zwalnia nas z poszukiwania prawdziwych sytuacji. Konie ze Słońska to szczęśliwe zwierzęta, którym przydarzył się wypadek. Być może uratujemy je przed transportem do rzeźni. Wszystkim oburzonym jeszcze raz powtarzam, widziałem w Słońsku wspaniałe konie i nie pozwolę manipulować sobą oraz organizacją, którą stworzyłem i rozwijam.

Zajęliśmy się koordynacją działań zmierzających do wykupienia i znalezienia miejsc bezpiecznego schronienia dla tych zwierząt. Tak, by nie trafiły pod rzeźniczy nóż. Zbieramy zgłoszenia od ludzi chcących je wykupić (wpłaty na nasze konto koniecznie z dopiskiem: SŁOŃSK) oraz tych, którzy chcieliby zapewnić im dożywotnią opiekę.

Niestety do 10 marca 2003 roku otrzymaliśmy tylko dwie wpłaty z dopiskiem: SŁOŃSK na łączną kwotę 150 zł. Jest to kwota zbyt mała by wykupić za nią konia. Kwota ta zostanie dołożona i wykorzystana na uratowanie innego końskiego życia.


Raport NIK

• O okrucieństwie transportu zwierząt niech świadczą fragmenty raportu NIK-u z 1997 roku.
* „Śmiertelne upadki zwierząt w czasie transportu stwierdzono w 70% skontrolowanych jednostek”.
* „Spośród 130 skontrolowanych punktów skupu 60% z nich nie zapewniało zgromadzonym zwierzętom odpowiednich warunków pobytu”.
* „Ustalenia kontroli wskazują, ze 40% skontrolowanych firm nie zapewniło zwierzętom warunków bezpiecznego – tj. przede wszystkim nie grożącego urazami i okaleczeniem – przewozu.
* „Z ustaleń kontroli wynika, ze w co 4 ze skontrolowanych jednostek nie zapewniano przewożonym zwierzętom odpowiednich warunków sanitarnych.”
* „Przekroczenie norm ładunkowych – w poszczególnych zbadanych transportach – sięgały od kilku przypadków do 95% tych transportów. Nadmierne zagęszczenie powodowało nawet zaduszenie zwierząt w czasie transportu”.
* „Zły stan techniczny pojazdów oraz urządzeń ładunkowych, a także nadmierne zagęszczenie zwierząt w ładowniach samochodów powodowały zarówno śmiertelne upadki zwierząt w czasie przewozu, za i wyładunku, jak też prowadziły do ciężkich urazów (głównie złamań), co z kolei wymuszało tzw. ubój sanitarny”.
* „Żadne z 11 skontrolowanych granicznych przejść drogowych nie było przystosowane do przeprowadzenia pełnej kontroli weterynaryjnej”.

Wszystkie protokoły kontroli zostały podpisane przez kierowników skontrolowanych podmiotów. Nie zgłoszono zastrzeżeń do ustaleń zawartych w protokołach kontroli.

 

• Raport NIK-u z marca 2 000 roku stwierdza: „Warunki transportu zwierząt w stosunku do stanu z 1997 roku nie poprawiły się”.

 

• Raport NIK z 2005 roku (wg. Biuletynu informacji Publicznej NIK)

- Informacja o wynikach kontroli funkcjonowania nadzoru nad obrotem i ubojem zwierząt rzeźnych ze szczególnym uwzględnieniem dobrostanu zwierząt:
Kontrola podjęta została z inicjatywy własnej NIK, w związku z pojawiającymi się w prasie doniesieniami dotyczącymi niehumanitarnego traktowania zwierząt gospodarskich a także sugestią Wicemarszałka Sejmu oraz członków Zespołu Poselskiego Przyjaciół Zwierząt. Została przeprowadzona w okresie od lipca do września 2004 r., a badaniami objęto rok 2003 i pierwsze półrocze 2004 r.
Problematyka dotycząca ochrony zwierząt oraz nadzoru nad miejscami ich gromadzenia, transportem i ubojem obecna jest w pracach NIK od wielu lat. Ustalenia kontroli pozwoliły więc ocenić zakres i skuteczność podejmowanych w badanym okresie działań dla zapewnienia dobrostanu zwierząt, jak również określić zachodzące zmiany i sprawdzić realizację wniosków z poprzednich kontroli NIK.
W okresie objętym kontrolą trwał proces dostosowywania polskiego prawa do przepisów UE. Z dniem 1 maja 2004 r. w życie weszło m.in. 5 nowych ustaw związanych z tematyką niniejszej kontroli, wprowadzone zostały też zmiany w ustawie o ochronie zwierząt. Nadal brak było jednak wystarczająco szczegółowych uregulowań odnośnie wszystkich aspektów kontroli dobrostanu zwierząt, co utrudniało wnikliwe, jednolite i spójne przeprowadzanie kontroli oraz stosowanie przewidzianych prawem sankcji karnych.
W ocenie NIK, w badanym okresie nadzór nad warunkami skupu, uboju i transportu zwierząt był niewystarczający. Niezadowalająca była skuteczność i rzetelność podejmowanych przez Inspekcję Weterynaryjna i Inspekcję Transportu Drogowego działań.
Stwierdzono, że w kraju funkcjonowały bazy zbiorcze, targowiska i punkty skupu zwierząt, w których nie przestrzegano przepisów regulujących prowadzenie takiej działalności.

Nieprawidłowości odnotowano w 4, tj. 29% spośród 14 skontrolowanych podmiotów prowadzących działalność w zakresie skupu i sprzedaży zwierząt. Ponadto nie wszystkie funkcjonujące podmioty objęte były nadzorem weterynaryjnym.
Nie poprawiły się warunki transportu zwierząt. Kontrola 36 podmiotów dokonujących transportu zwierząt, ujawniła nieprawidłowości w odniesieniu do 19, tj. 53% skontrolowanych jednostek. Kontrola „na drodze” 52 pojazdów przewożących zwierzęta wykazała nieprawidłowości w 50% skontrolowanych pojazdów. Stwierdzono m.in. przypadki przewozu zwierząt nie ewidencjonowanych, pojazdami w niewłaściwym stanie technicznym i sanitarnym, w których nie było możliwe właściwe rozmieszczenie zwierząt, pojazdami nie posiadającymi decyzji o dopuszczeniu do przewozu zwierząt, kierowanymi przez osoby nie przestrzegające przepisów prawa.
Podmioty dokonujące uboju zwierząt nie przestrzegały określonych prawem wymogów dla prowadzenia tych czynności, przeprowadzały je w niewłaściwych warunkach sanitarno-higienicznych, przy użyciu urządzeń w złym stanie technicznym.

W blisko 60% spośród 22 skontrolowanych rzeźni nie przestrzegano przepisów dotyczących warunków uboju zwierząt. Najczęściej odnotowywane nieprawidłowości to: niewłaściwe wyposażenie i organizacja miejsc wyładunku zwierząt, brak izolacji akustycznej pomiędzy poczekalnią przedubojową i miejscem pozbawiania świadomości, brak oddzielenia miejsc wykrwawiania od pomieszczeń ogłuszania, brak urządzeń do unieruchamiania zwierząt, niewłaściwy stanu techniczny urządzeń do ogłuszania.

W porównaniu do 2001 r. zwiększył się odsetek rzeźni o złym stanie sanitarnym. Ujawniono też przypadki nielegalnego uboju zwierząt, które nie zostały poddane badaniom weterynaryjnym oraz nierzetelnego prowadzenia dokumentacji przed i poubojowej.
W związku z ujawnionymi nieprawidłowościami NIK oceniła, że nadzór IW nad warunkami skupu, uboju i transportu zwierząt był niewystarczający, pomimo przeprowadzenia przez służby weterynaryjne tysięcy kontroli, w tym związanych z koniecznością klasyfikacji zakładów i ich dostosowania do wymogów UE oraz wydania bardzo licznych zaleceń i decyzji administracyjnych.
Stwierdzono też nieprawidłowości w działaniach organów Inspekcji Weterynaryjnej, w tym przypadki działań nierzetelnych
.

Spośród 9 skontrolowanych Powiatowych Inspektoratów Weterynarii nieprawidłowości w zakresie nadzoru nad punktami skupu, targowiskami czy bazami zbiorczymi stwierdzono w 4 inspektoratach, w zakresie nadzoru nad ubojem w 5, a w zakresie nadzoru nad transportem w 3.
Niewystarczający był zdaniem NIK również nadzór Inspekcji Transportu Drogowego.

Kontrole pojazdów przewożących zwierzęta znajdowały się poza wyznaczonymi kierunkami działania Inspekcji. Podmioty prowadzące działalność w zakresie przewozu zwierząt kontrolowane były sporadycznie. W okresie 2003 r. - I półrocze 2004 r. Inspekcja Transportu Drogowego przeprowadziła 878 kontroli drogowych środków transportu przewożących zwierzęta oraz 11 kontroli przedsiębiorstw wykonujących przewozy żywych zwierząt, spośród funkcjonujących w kraju ponad 2 tys. takich podmiotów posiadających blisko 4 tys. pojazdów. W protokółach kontroli brak było wystarczających danych dla oceny warunków transportu zwierząt.
Zbyt mały był w kontrolowanym okresie zakres współpracy Inspekcji Weterynaryjnej z Inspekcją Transportu Drogowego i organizacjami pozarządowymi.
W porównaniu z wynikami poprzednio przeprowadzonych przez NIK kontroli nie stwierdzono poprawy. Nie wszystkie spośród formułowanych wniosków NIK zostały zrealizowane.
Nieprzestrzeganie przepisów prawa w zakresie objętym niniejszą kontrolą ma nie tylko wydźwięk etyczny i moralny. Występowanie choćby jednostkowych przypadków uboju zwierząt nie poddanych uprzednio badaniom weterynaryjnym stwarza zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi. Podobnie marginalne traktowanie przez Inspekcję Transportu Drogowego podmiotów zajmujących się transportem zwierząt było działaniem niewłaściwym, nie tylko ze względu na dobrostan zwierząt ale także ze względu na zagrożenie dla bezpieczeństwa na drogach jakie stwarzają pojazdy w złym stanie technicznym, czy kierowane przez osoby przekraczające dopuszczalny czas pracy. Pełna wersja Raportu


Raport RSPCA

• Z inicjatywy RSPCA oraz Eurogroup for Animal Welfare został opublikowany w 1999 roku specjalny raport. Raport „Transport żywymi końmi w Europie” opublikowany został w momencie pokrywającym się z piątą rocznicą petycji. Raport podkreśla stałe problemy z którymi boryka się handel i kończy się wnioskiem, że problemy te mogą zostać rozwiązane jedynie poprzez przewóz już ubitych zwierząt”.
Polska wersja raportu ukazała się w roku 2 000 z inicjatywy Klubu Gaja.

Z raportu RSPCA „Dead on arrival” wynika, iż tylko w jednej włoskiej rzeźni posiadającej autoryzację UE, co miesiąc odbywa się ubój około 6.000 koni (w sumie około 72.000 na rok), co stanowi ponad połowę ogólnej liczby koni importowanych do Włoch. Dalej na południe Włoch transportowane jest schłodzone mięso.
p.s.

• Raport Naukowego Komitetu Weterynaryjnego przygotowany dla Komisji Europejskiej DGVI/3404/92 stwierdza, „iż 3-5% koni zdechło zanim dojechało do miejsca przeznaczenia”.

• W 1993 roku Trybunał Praw Zwierząt w Genewie uznał nasz kraj za jeden z najokrutniejszych wobec zwierząt transportowanych. Znaleźliśmy się obok Grecji i Hiszpanii.

W jednym z kolejnych punktów Eurogroup dodaje iż konieczne jest „wsparcie finansowe ze strony UE i lokalnych władz w celu wprowadzenia możliwości uboju zwierząt w kraju pochodzenia”.


Prasa donosi

Bezgraniczna męczarnia

W wyemitowanej w czwartek wieczorem audycji „Auslandsjournal” pokazane zostały wykonane amatorską kamerą zdjęcia transportu koni z Polski do włoskiego Bari z początku lipca. Na filmie widoczne były całkowicie wyczerpane zwierzęta, leżące na podłodze samochodu i deptane przez inne konie. Podczas postoju na terytorium Węgier osłabione zwierzęta upadały podczas próby wyjścia z samochodu. Przedstawiciel UE nazwał transporty zwierząt z oddalonych krajów „nieuzasadnionymi z powodów moralnych”. ZDF przytoczyła wypowiedź niemieckiego weterynarza, który na własną rękę badał jeden z transportów. „Jeden koń znajdował się w stanie agonalnym, inne tratowały go, usiłując wydostać się” – powiedział weterynarz.

Jacek Lepiarz; 12 sierpnia 1999 Berlin (PAP)

„Na austrostadzie w pobliżu Hanoweru policja zatrzymuje transport koni z Polski. Zbite, stłoczone w ciasną masę zwierzęta spływają krwią, połamane kości przebijają skórę, poraniona skóra odsłania czerwone mięso. 10 koni zostaje dobitych na obrzeżu drogi. Hiltrud Schroeder, była małżonka premiera Dolnej Saksonii, będąca świadkiem wydarzenia mówi: Myślałam, że konie nie potrafią płakać. Potrafią, widziałam na własne oczy”.
Polityka nr 22 (2091), 31 maja 1997

autor: yoyo ikonki: krysiaida @ deviantart | działa dobrze pod: ie 5.0, netscape6, opera 5 (i wyżej)